środa, 23 sierpnia 2017

Granice

Zgodnie z zapowiedzią, po skończeniu „Wyboru” wzięłam się za kolejną część przygód Oli i Otta (odkryłam też, że tak nazywa się cykl). Ta co prawda tłumaczona była przez fanów, co sprawiło, że miała trochę błędów i inne nazwy własne, ale nie przeszkadzało mi to bardzo. Poprzednie części też zawierały błędy, a nazwy własne po prostu sobie sama zmieniała w głowie podczas czytania.


Mimo różnych dziwnych i niedziwnych problemów Oli i Irdze udaje się wziąć ślub. Co prawda dzień jest ulewny (Ola obwinia o to jednego z demonów, Sukin Kota) i strój panny młodej się niszczy, ale małżonkowie i tak są niezwykle szczęśliwi. Jednak co to byłaby za opowieść, gdyby bohaterowie po prostu żyli sobie radośnie po ślubie?
Już następnego ranka po nocy poślubnej Irga znika. Ola początkowo jest niepocieszona, ale niedługo zaczyna się martwić. Szuka męża w pracy, w knajpach, a ostatecznie zwraca się po pomoc do najlepszego przyjaciela, Otta. Po weselu w domu znajduje się też Trochim i baron Ron, którzy kontynuowali świętowanie u półkrasnoluda. Nie udaje im się odnaleźć Irgi zaklęciem szukającym, więc zwracają się o pomoc do Befa, uniwersyteckiego mentora Oli. On również nie może odnaleźć nekromanty i oznajmia, że Irga nie chce zostać znaleziony – to jedyne wytłumaczenie. Pocieszeniem jest tylko to, że na pewno nie jest martwy. Przyjaciele postanawiają urządzić poszukiwania, a Ola prosi o pomoc kolejnego swojego adoratora Żywka, żeby użyczył swoich psów-wilczarzy do tropienia. Wilczarze gubią ślad już blisko domu, jednak Ola jest tak zdeterminowana, że po śladzie magicznym określa miejsce teleportacji.
Kiedy młoda żona odzyskuje siły, jej przyjaciele organizują wyprawę. W ukrytym gospodarstwie udaje im się odnaleźć ledwo żywego Irgę i uwolnić. Jednak Ola i Otto w czasie ucieczki zostają w tyle, by osłonić przyjaciół i zostają schwytani. I to tu zaczyna się robić ciekawie… Przywódcą grupy pościgowej jest Lewan, nekromanta, który w poprzedniej części zabił Olę. Ale to nie on jest inicjatorem wszelkich nekromanckich działań na terenie królestwa. Ataki księżycowych martwiaków wymyśliła królowa…

Dlaczego, jak do tego doszło i co dalej z Olą, Ottem i Irgą nie będę już pisać – warto samemu się dowiedzieć. Dla zachęty dodam tylko, że pojawiają się potężne demony, nietypowi grafomani, nowi adoratorzy Oli i nieprzyjemni arystokraci. Czyta się naprawdę przyjemnie, mimo amatorskiego tłumaczenia (korekta by się przydała, albo chociaż spojrzenie w poprzednie części – nazwy własne – ale i tak było nieźle). Jestem bardzo wdzięczna za tłumaczenie, bo po rosyjsku bym nie przeczytała na pewno, a było warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz