wtorek, 15 lipca 2014

Transformers: Wiek zagłady

Tak, ja wiem, że to nie jest kino wysokich lotów. Naprawdę, widziałam poprzednie części. To jest film, na który się chodzi dla efektów specjalnych, kilku śmiesznych tekstów, autobotów i... mechanicznego tyranozaura. Dlatego wybraliśmy się do kina.

Pod względem fabuły film mnie w sumie nie zawiódł. Nie spodziewałam się niczego i nic nie dostałam. Nie oszukujmy się, Transformersi nie są robieni dla fabuły. To jest film o robotach z kosmosu, które zamieniają się w samochody. I o jakiejś ładnej pani (w tej części jest to Nicola Peltz), która przez większość filmu pokazuje swoje zgrabne nogi. Naprawdę zgrabne, jest czego pozazdrościć. Wracając jednak do fabuły, bo jakaś musi przecież być! Da się ją streścić tak: złe deceptikony chcą zabić Optimusa Prima i inne dobre autoboty. Nie przeszkadza im jeśli w międzyczasie zabiją też jakichś ludzi. Pomaga im w tym ludzka armia, która w zamian za pomoc ma dostać ziarno. Reszta filmu to uciekanie przed tymi złymi, uwalnianie się z ich statku, próba powstrzymania przed użyciem ziarna i prawie śmierć Optimusa. Bo bez tego to nie byliby przecież prawdziwi Transformersi.
Czym jest ziarno? Szybko możemy się domyślić, że jest to broń szerokiego rażenia, która zamienia wszystko w kosmiczny metal. To nie spoiler, to się dzieje już na początku filmu z dinozaurami! Swoją drogą ciekawa teoria ich wyginięcia ;)
I w sumie jakby tylko to było w filmie to spełniłoby moje oczekiwania. Ale to niestety nie koniec. Wątek ludzi, którzy pomagają autobotom (to ci dobrzy) jest... ech, łagodnie mówiąc, słaby. Jest dziewczyna, która (oczywiście) nie ma matki i mieszka tylko z nadopiekuńczym ojcem. Który jest "zwariowanym wynalazcą" i córka musi pilnować, żeby coś zjadł. To on znajduje i naprawia Optimusa, pozwalając akcji się toczyć. Jednak Optimus jest poszukiwany przez rząd (ten zły i przekupiony - przypominam), więc jacyś źli agenci atakują farmę Tessy i jej ojca. Ratuje ich jej chłopak (na którego jest przecież za młoda i tatuś go nie lubi) i od tej pory są we troje ścigani i przez to związani ze sobą. Postaci są często bardzo nieprawdopodobne psychologicznie, zmieniają się w zależności od tego, co jest potrzebne w danej scenie. Autoboty są bardziej prawdopodobne pod tym kątem!
Streściłam już w sumie prawie całą fabułę. Gdzie więc jest ten tyranozaur z plakatów, dla którego masa ludzi poszła do kina? Otóż pojawia się najwyżej 30 minut przed końcem filmu. Okazuje się, że mechadonozaury były więzione na statku deceptikonów i Optimus je wypuścił, żeby pomogły uratować Ziemię. Najpierw jednak tyranozaur i Optimus musieli walczyć. Domyślamy się, że chodzi o wybór przywódcy w stadzie, bo przecież nie może być dwóch i nie mogą współpracować. Kto wygrał? Ha! Tego nie napiszę, żeby nie spoilerować ;) Dość powiedzieć, że Ziemia zostaje cudem ocalona w ostatniej chwili. Przecież ma być piąta część, więc wszystko nie może zostać zniszczone.
Cóż... Za fabułę kasy film raczej dużo nie zarobi, ale są przecież inne sposoby. W końcu od czego jest product placement. Nam się udało wyłapać i zapamiętać Samsung, Gucci, Victoria's Secret i Red Bull. Na pewno było coś jeszcze i było bardzo dyskretne, jak reklama bielizny na autokarze na 1/3 ekranu...
Podsumowując, jeśli spodziewacie się epickich scen z Optimusem Primem na tyranozaurze to się zawiedziecie, bo dużo tego nie ma. Twórcy wybrali na plakat najbardziej chwytający za serce obrazek, na który czekamy w kinie przez godzinę i po wyjściu czujemy niedostatek dinozaurów....

Ocena: 6


piątek, 4 lipca 2014

Gra Endera - film

Oj, aż mnie wzięło i muszę to napisać. Jak bardzo, bardzo, bardzo NIE!
Film obejrzałam dziś, dzień po zakończeniu książki. I to był błąd. Trzeba było albo nie czytać albo nie oglądać.
To, co się działo na ekranie... miało z książką naprawdę bardzo mało wspólnego. Na samym początku w zasadzie nie wiadomo, co się dzieje i o co chodzi. Gdzie ten dzieciak jest, po co tam jest... I właściwie dlaczego wygląda na 12latka, a powinien mieć 6 (aktor ma 16)? No dobra, powoli się dowiadujemy, że jest jakimś genialnym dzieckiem i zostaje włączony do programu szkolenia żołnierzy na wojnę z obcymi (robalami). Wyjeżdża do Szkoły Bojowej. Ok, w porządku. Ale dlaczego poznaje w promie Groszka (który w książce jest młodszy 2 albo 3 lata)? Dlaczego pokazane jest, jak ktoś wymiotuje a nie jest pokazane jak Ender się broni. Przecież to był początek jego izolacji. A a propos, czemu prawie nic o tej izolacji nie ma? Przecież on cały czas lata i bawi się z przyjaciółmi z promu a potem armii.
Ok, Ender bardzo szybko zostaje wcielony do armii, której dowódca (Bonzo) go nie lubi - dzieciak, który nic nie umie i dopiero przybył, a dowódca ambitny. I to się zgadza. Tyle,że dowódca był wielkim i silnym chłopem. A tu gra go chłopak niższy od Endera. I chudszy. Jedyne, co się zgadza to, ze wygląda na Hiszpana.
Potem nagle Ender dostaje swoją armię i bitwę z dwoma innymi armiami naraz. W tym z armią Bonza. Oczywiście ich pokonuje. Oczywiście, Bonzowi się to nie podoba. Więc idzie pobić Endera w łazience. Ender go pokonuje, chociaż tak naprawdę Bonzo się poślizgnął (naprawdę, czyli tak to było pokazane w filmie, nie w książce). Ender patrząc na Bonza w szpitalu postanawia skończyć naukę i wrócić do domu. Zajebiście, tylko szkoda, ze w książce chciał wrócić z trochę innych powodów. I że nie rzucił szkoły a dostał awans.
Cóż, na Ziemii siostra przekonuje Endera, żeby wrócił do Szkoły, żeby ocalić ludzkość. Chłopak wraca i od razu dostaje swoją dawną armię i siada do symulatora. I prowadzi bitwy. Po wygraniu ostatniej wszyscy się cieszą, ale nie dorośli (czyżby w książce było inaczej?). Potem pokazują dzieciom, co jest skutkiem ich wygranej.
Po bitwie Ender wybiega ze szkoły i idzie do miejsca, które widział w grze i z jakiegoś (na pewno bardzo dobrego) powodu wie, że takie samo znajduje się na planecie, gdzie jest Szkoła. Reszta już się w sumie prawie toczy jak w książce. Poza tym, że pojawia się królowa, która na niego patrzy. Dobre kilka minut na niego patrzy. A on na nią :P
Wątek Napoju Olbrzyma został potraktowany strasznie po macoszemu, gra pojawiła się tylko 2 razy i tylko na chwilę. A wydaje mi się, że w książce była dość ważna. Tak samo potraktowana została psychologia dzieci. Przecież Ender był wyizolowany! Nie miał przyjaciół prawie wcale. I nie chciał zrezygnować, bo pobił kolegę, tylko dlatego, że on i jego armia byli wyczerpani. Nie mieli sił walczyć, bo toczyli więcej niż jedną walkę dziennie (inne armie po jednej) i z więcej niż jedną armią na raz. Podobnie do egzaminu - końcowej walki, Ender podchodził podupadły na duchu i przemęczony. Nie miało dla niego znaczenia, czy wygra, nie cieszył się, że to zrobił. No i nikt nie próbował wzbudzać w nim poczucia winy.
Już pomijam fakt, że został pominięty wątek Demostenesa i Locka. Jakoś to rozumiem, bo twórcy i tak mieli problem ze zmieszczeniem i dopasowaniem do siebie tego, co zrobili.
Jednak uważam, że ten akurat film mógłby zostać podzielony na 2 części (koniec pierwszej wraz z końcem Szkoły Bojowej) i spokojnie zmieściłoby się wszystko. A i w tym filmie zmieściłoby się więcej, gdyby nie jego "hollywoodzkość", czyli długie pokazywanie startu rakiety, najeżdżanie po kolei na każdą obecną twarz itp. Zajęło to około 30 minut filmu! Przecież mogliby z tym czasem zrobić coś pożytecznego. Chociażby uspójnić akcję...
Moja ocena to najwięcej, co mogę dać. Może gdybym nie znała książki to mogłabym dać więcej.

Ocena: 6