piątek, 27 stycznia 2017

Pan Lodowego Ogrodu II

Nie widzę sensu w powtarzaniu, czemu sięgnęłam po tę książkę, bo to po prostu kontynuacja, a nie miałam żadnych perypetii z nią związanych. Dlatego zacznę ten post (i dwa kolejne pewnie też) od przybliżenia zakończenia poprzedniego tomu. Kiedy Vuko i jego nowi przyjaciele docierają do Ziemi Ognia, dowiadują się, że dzieci zostały uprowadzone z ich osady, a wśród maluchów jest syn jednego z jego bliskich towarzyszy – Grunaldiego Ostatniego Słowa. Dlatego niemal od razu mężczyźni wyruszają w pogoń, a Drakkainen (tutaj zwany Ulfem) wykorzystuje swoje nadprzyrodzone zdolności wynikające z cyfrala, by wyśledzić dzieci i Ludzi Węży, którzy je porwali. Po ciężkiej walce Vuko wyrusza w dalszą drogę sam (nie będę zdradzać, co się stało z dziećmi) i trafia do Ogrodu Ziemskich Rozkoszy, jak z płótna Hieronima Boscha. Tam Węże nie zwracają na niego uwagi i dociera do celu swojej wędrówki – Czyniącego, van Dykena, naukowca z misji, którą miał ewakuować. Oszalałego, próbującego stworzyć własny świat i nazywającego siebie Aaken. Który za pomocą magicznej włóczni zamienia Vuko w drzewo.

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Pan Lodowego Ogrodu I

„Pan Lodowego Ogrodu” to jedna z tych serii, o których myślę od długiego czasu i coś się nie mogę zabrać. A bo akurat niedostępne w bibliotece wszystkie tomy, a bo akurat lecę ciągiem przyczynowo-książkowym i wyleciał z głowy. Ale w tym roku kupiłam mężowi na Święta grę planszową „Achaja” i rozmawiałam o tym ze znajomą, która również jest fanką. I tak mi się skojarzyło, że „Pan Lodowego Ogrodu”, którego ona uwielbia też został wydany jako gra. Akurat się rozleniwiłam, nie chciało mi się urządzać wypraw do biblioteki, więc zajrzałam do internetu i znalazłam „PLO”. A jak znalazłam to wysłałam na kindla i postanowiłam przeczytać, bo w końcu już od dłuższego czasu miałam to w planach.


piątek, 20 stycznia 2017

Odkurzacz czarownicy

To kolejna książka Pratchetta wydana przez Rebis i druga zawierająca opowiadania dla dzieci napisane przez młodego Terry’ego. Kiedy tylko dowiedziałam się, że jest w planach czekałam aż ukaże się w zapowiedziach. W końcu zniecierpliwiona napisałam do wydawnictwa, które potwierdziło premierę w listopadzie. W związku z tym postanowiłam zażyczyć sobie książki na Święta lub kupić od razu samodzielnie, jeśli nikt by nie chciał tego zrobić. Na szczęście moja rodzina wie, że książki to coś, co sprawia mi najwięcej radości, więc chętnie wzięli moją listę (wyjątkowo krótką w tym roku) i sprezentowali wymarzone tomy.


poniedziałek, 16 stycznia 2017

Inferno

Jak na razie ostatnia część przygód Roberta Langdona – choć w kinach jako trzecia, a kolejna książka jakoś zaraz ma być. Dla mnie była to też druga powieść przeczytana na kindu i przez to miałam pewien problem – w pliku pdf jeden rozdział był wklejony (?) dwa razy w związku z czym innego brakowało. Musiałam na szybko szukać w internecie jakiegoś pliku, żeby móc przeczytać. Na szczęście książka była ciekawsza od „Procesu” Kafki i zorientowałam się już po paru słowach, a nie po dwudziestu stronach (tak, miałam źle wydrukowaną wersję i czytałam te same 20 stron chyba trzy razy).


Pan Lodowego Ogrodu IV

No i dotrwaliśmy do ostatniego tomu, który miał prawie 900 stron. Cieszę się, że mam czytnik i nie musiałam tachać ze sobą takiego tomiska. Nie lubię czytać bardzo grubych książek, bo to niewygodne, a czytnik zaciera tę wadę. Czytałam więc w nocy. I trochę w dzień, a końcówkę to czytałam nawet, kiedy powinnam już korzystać z tego, że córka śpi. Ale chyba nie żałuję. Cieszę się, że wreszcie sięgnęłam po ten cykl. I cieszę się, że koleżanka, która mi go od dawna polecała, jest jego dużą fanką i chętnie o nim ze mną rozmawia. Bo jeszcze przed skończeniem miałam parę uwag, a po zakończeniu lektury część z nich nie wyparowała. Ale po konkrety zapraszam w moją ostatnią podróż do Lodowego Ogrodu i świata Midgaardu.