No i dotrwaliśmy do ostatniego tomu, który miał prawie 900
stron. Cieszę się, że mam czytnik i nie musiałam tachać ze sobą takiego
tomiska. Nie lubię czytać bardzo grubych książek, bo to niewygodne, a czytnik
zaciera tę wadę. Czytałam więc w nocy. I trochę w dzień, a końcówkę to czytałam
nawet, kiedy powinnam już korzystać z tego, że córka śpi. Ale chyba nie żałuję.
Cieszę się, że wreszcie sięgnęłam po ten cykl. I cieszę się, że koleżanka,
która mi go od dawna polecała, jest jego dużą fanką i chętnie o nim ze mną
rozmawia. Bo jeszcze przed skończeniem miałam parę uwag, a po zakończeniu
lektury część z nich nie wyparowała. Ale po konkrety zapraszam w moją ostatnią
podróż do Lodowego Ogrodu i świata Midgaardu.
W poprzedniej notce zostawiliśmy naszych bohaterów w drodze
lub już w Lodowym Ogrodzie. Obaj dotarli na miejsce (w międzyczasie Filar
opowiada, jak on się tu dostał i co robił na początku swojego pobytu), a ich
losy połączyły się. Vuko zwany Ulfem uratował Filara przed zbuntowanymi
mieszkańcami Ogrodu i przyłączył do swojej grupy. Po przygotowaniach wyruszyli
razem w drogę do Doliny Pani Bolesnej, by sprowadzić do Ogrodu Czyniącą, która
władała Doliną. Przygotowali dla niej trumnę nieprzepuszczającą magii, a w
Ogrodzie pokój i kryształy wchłaniające i magazynujące moc magiczną. Właściwie
wszystko szło dobrze, złapali panią Callo (Pani Bolesna) i ruszyli w drogę
powrotną, zgarniając przy okazji Benkeja. Ale przy wyjściu z jaskini Filar
został siłą wyciągnięty na zewnątrz i zniknął.
No i tu się kończy trzeci tom. Z ręką na sercu przyznaję, że
gdybym czytała na bieżąco to przed zabiciem Grzędowicza powstrzymywałaby mnie
tylko ciekawość, co będzie dalej. Myślę, że nie tylko mnie i dzięki temu autor
przeżył trzy lata, które dzieliły dwa ostatnie tomy. Przejdźmy więc do fabuły
czwartego.
Filar został wyciągnięty przez Węży, którzy również
planowali zdobyć Dolinę. Zażądali trumny z Callo i po krótkiej walce (po
stronie przeciwników również był Czyniący) uciekli. Nocni Wędrowcy mocno poranieni
ruszyli ich śladem, wysyłając tych w najgorszym stanie na statek, żeby czekali
na ich powrót. Przeszli przez ziemię Kruków i dotarli do Szepcących mnichów w
Żarłocznej Górze. Tam zawrócili Robaka, który robił za szybkie metro, zabili
Węży i odbili Filara i Callo. Vuko obejrzał dokładnie sieć tuneli Robaka i w
jego głowie zaczął powstawać plan.
Po powrocie do Ogrodu Filar i N’Dele zostali wysłani na
przeszpiegi do miasta, by wytropić czcicieli Podziemnej Matki. Udaje im się
przeniknąć do siatki, jednak Filar zostaje rozpoznany i nasi bohaterowie
wpadają w kłopoty. Na szczęście Nocni Wędrowcy ich ratują i udaje im się
zatrzymać Szkarłata. Vuko wykorzystuje swoje ostatnie ziarno i robi z niego
swojego oddanego sługę i sprzymierzeńca. W międzyczasie Fjolsfinn wynajduje
magiczne urządzenie, za pomocą którego Drakkainen może podróżować na dalekie
odległości jako coś w rodzaju ducha. W ten sposób kontaktuje się z Ludźmi Ognia
i odnajduje Kirenenów ukrytych w górskiej dolinie. Wszyscy razem obmyślają plan
i przygotowują się do wojny, która w końcu wybucha u brzegów Lodowego Ogrodu.
Na tym skończę streszczenie. Powiem tylko, że wynikiem wojny
autor raczej nikogo nie zaskoczył ;) Nieco mniej spodziewane może być samo zakończenie
już po wojnie i wszystkim, ale w sumie Vuko jest zdolny do wszystkiego, co
udowodnił parę razy.
Ogólnie powieść mi się podobała, ale ciężko jest oceniać
oddzielne tomy. Wszystko łączy się w jedną bardzo długą historię. Ja na pewno
podzieliłabym ją inaczej. No i na pewno nadałabym inne tytuły. Niby wszystko
ostatecznie rozgrywa się w Lodowym Ogrodzie i w ostatnim tomie staje się on
epicentrum wydarzeń, ale wcześniej nie ma o nim ani słowa. Przez większość
czasu jego panem jest Fjolsfinn, który nie jest ani głównym bohaterem ani
najważniejszym. Ostatniemu tomowi można by zostawić taki tytuł (no i całemu
cyklowi, niech będzie), bo tam rzeczywiście Panem Lodowego Ogrodu zostaje ktoś
inny, ważniejszy. Dlatego nie podoba mi się tytuł całęj serii, który nic o niej
nie mówi. Chociaż może z drugiej strony chodzi o to, że czytelnik czeka, że
może jednak tym Panem jest ktoś inny i zostanie zaskoczony…
Mimo to nie żałuję, że przeczytałam te książki. Na pewno
były ciekawe, dobrze się je czytało. Nie był to zmarnowany czas i cieszę się,
że koleżanka mnie namówiła. No i to kolejne książki do odhaczenia z listy „do
przeczytania”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz