poniedziałek, 16 stycznia 2017

Pan Lodowego Ogrodu IV

No i dotrwaliśmy do ostatniego tomu, który miał prawie 900 stron. Cieszę się, że mam czytnik i nie musiałam tachać ze sobą takiego tomiska. Nie lubię czytać bardzo grubych książek, bo to niewygodne, a czytnik zaciera tę wadę. Czytałam więc w nocy. I trochę w dzień, a końcówkę to czytałam nawet, kiedy powinnam już korzystać z tego, że córka śpi. Ale chyba nie żałuję. Cieszę się, że wreszcie sięgnęłam po ten cykl. I cieszę się, że koleżanka, która mi go od dawna polecała, jest jego dużą fanką i chętnie o nim ze mną rozmawia. Bo jeszcze przed skończeniem miałam parę uwag, a po zakończeniu lektury część z nich nie wyparowała. Ale po konkrety zapraszam w moją ostatnią podróż do Lodowego Ogrodu i świata Midgaardu.

W poprzedniej notce zostawiliśmy naszych bohaterów w drodze lub już w Lodowym Ogrodzie. Obaj dotarli na miejsce (w międzyczasie Filar opowiada, jak on się tu dostał i co robił na początku swojego pobytu), a ich losy połączyły się. Vuko zwany Ulfem uratował Filara przed zbuntowanymi mieszkańcami Ogrodu i przyłączył do swojej grupy. Po przygotowaniach wyruszyli razem w drogę do Doliny Pani Bolesnej, by sprowadzić do Ogrodu Czyniącą, która władała Doliną. Przygotowali dla niej trumnę nieprzepuszczającą magii, a w Ogrodzie pokój i kryształy wchłaniające i magazynujące moc magiczną. Właściwie wszystko szło dobrze, złapali panią Callo (Pani Bolesna) i ruszyli w drogę powrotną, zgarniając przy okazji Benkeja. Ale przy wyjściu z jaskini Filar został siłą wyciągnięty na zewnątrz i zniknął.
No i tu się kończy trzeci tom. Z ręką na sercu przyznaję, że gdybym czytała na bieżąco to przed zabiciem Grzędowicza powstrzymywałaby mnie tylko ciekawość, co będzie dalej. Myślę, że nie tylko mnie i dzięki temu autor przeżył trzy lata, które dzieliły dwa ostatnie tomy. Przejdźmy więc do fabuły czwartego.
Filar został wyciągnięty przez Węży, którzy również planowali zdobyć Dolinę. Zażądali trumny z Callo i po krótkiej walce (po stronie przeciwników również był Czyniący) uciekli. Nocni Wędrowcy mocno poranieni ruszyli ich śladem, wysyłając tych w najgorszym stanie na statek, żeby czekali na ich powrót. Przeszli przez ziemię Kruków i dotarli do Szepcących mnichów w Żarłocznej Górze. Tam zawrócili Robaka, który robił za szybkie metro, zabili Węży i odbili Filara i Callo. Vuko obejrzał dokładnie sieć tuneli Robaka i w jego głowie zaczął powstawać plan.
Po powrocie do Ogrodu Filar i N’Dele zostali wysłani na przeszpiegi do miasta, by wytropić czcicieli Podziemnej Matki. Udaje im się przeniknąć do siatki, jednak Filar zostaje rozpoznany i nasi bohaterowie wpadają w kłopoty. Na szczęście Nocni Wędrowcy ich ratują i udaje im się zatrzymać Szkarłata. Vuko wykorzystuje swoje ostatnie ziarno i robi z niego swojego oddanego sługę i sprzymierzeńca. W międzyczasie Fjolsfinn wynajduje magiczne urządzenie, za pomocą którego Drakkainen może podróżować na dalekie odległości jako coś w rodzaju ducha. W ten sposób kontaktuje się z Ludźmi Ognia i odnajduje Kirenenów ukrytych w górskiej dolinie. Wszyscy razem obmyślają plan i przygotowują się do wojny, która w końcu wybucha u brzegów Lodowego Ogrodu.
Na tym skończę streszczenie. Powiem tylko, że wynikiem wojny autor raczej nikogo nie zaskoczył ;) Nieco mniej spodziewane może być samo zakończenie już po wojnie i wszystkim, ale w sumie Vuko jest zdolny do wszystkiego, co udowodnił parę razy.
Ogólnie powieść mi się podobała, ale ciężko jest oceniać oddzielne tomy. Wszystko łączy się w jedną bardzo długą historię. Ja na pewno podzieliłabym ją inaczej. No i na pewno nadałabym inne tytuły. Niby wszystko ostatecznie rozgrywa się w Lodowym Ogrodzie i w ostatnim tomie staje się on epicentrum wydarzeń, ale wcześniej nie ma o nim ani słowa. Przez większość czasu jego panem jest Fjolsfinn, który nie jest ani głównym bohaterem ani najważniejszym. Ostatniemu tomowi można by zostawić taki tytuł (no i całemu cyklowi, niech będzie), bo tam rzeczywiście Panem Lodowego Ogrodu zostaje ktoś inny, ważniejszy. Dlatego nie podoba mi się tytuł całęj serii, który nic o niej nie mówi. Chociaż może z drugiej strony chodzi o to, że czytelnik czeka, że może jednak tym Panem jest ktoś inny i zostanie zaskoczony…

Mimo to nie żałuję, że przeczytałam te książki. Na pewno były ciekawe, dobrze się je czytało. Nie był to zmarnowany czas i cieszę się, że koleżanka mnie namówiła. No i to kolejne książki do odhaczenia z listy „do przeczytania”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz