piątek, 27 stycznia 2017

Pan Lodowego Ogrodu II

Nie widzę sensu w powtarzaniu, czemu sięgnęłam po tę książkę, bo to po prostu kontynuacja, a nie miałam żadnych perypetii z nią związanych. Dlatego zacznę ten post (i dwa kolejne pewnie też) od przybliżenia zakończenia poprzedniego tomu. Kiedy Vuko i jego nowi przyjaciele docierają do Ziemi Ognia, dowiadują się, że dzieci zostały uprowadzone z ich osady, a wśród maluchów jest syn jednego z jego bliskich towarzyszy – Grunaldiego Ostatniego Słowa. Dlatego niemal od razu mężczyźni wyruszają w pogoń, a Drakkainen (tutaj zwany Ulfem) wykorzystuje swoje nadprzyrodzone zdolności wynikające z cyfrala, by wyśledzić dzieci i Ludzi Węży, którzy je porwali. Po ciężkiej walce Vuko wyrusza w dalszą drogę sam (nie będę zdradzać, co się stało z dziećmi) i trafia do Ogrodu Ziemskich Rozkoszy, jak z płótna Hieronima Boscha. Tam Węże nie zwracają na niego uwagi i dociera do celu swojej wędrówki – Czyniącego, van Dykena, naukowca z misji, którą miał ewakuować. Oszalałego, próbującego stworzyć własny świat i nazywającego siebie Aaken. Który za pomocą magicznej włóczni zamienia Vuko w drzewo.

Zatem Vuko jest drzewem. I Grzędowicz bardzo dobitnie daje nam o tym znać, co i rusz powtarzając opis miejsca, w którym wyrósł (półdupki, śniegi, krzewy, te sprawy). Widzimy też, co się przy nim dzieje – na przykład uciekający młody Wąż odnajduje ziemski miecz Drakkainena i pokonuje nim Ludzi Ognia. Pojawia się też Kruczy Cień, który wyjmuje z drzewa włócznię i jako zapłatę (w końcu jest handlarzem) rzuca w pień grzybem. Nasze drzewo ma też sny – śni o bogach i o tym, że nie podoba im się to, co robi Aaken. W końcu Vuko skupia całą swoją wolę i udaje mu się uwolnić z drzewa. Żyje, ale nie ma prawie nic – stracił większość ubrań, swój miecz i cyfrala (nie ma już super węchu, trybu bojowego, termowizji). Mimo to wyrusza na szkolenie z Czynienia do Bondsifa Oba Niedźwiedzie (gdzie został wysłany prze bogów we śnie). W międzyczasie okazuje się, że Cyfral wciąż mu towarzyszy, ale teraz jest małą nagą wróżką i ma znacznie ograniczone możliwości. Nie może dać Vuko termowizji, ma jednak zdolność postrzegania cząsteczek magii i kierowania nimi. Dzięki temu Drakkainenowi udaje się ukończyć szkolenie i wyruszyć w podróż powrotną do Ziemi Ognia, po drodze siekąc Węży, zbierając magię i ucząc się z niej coraz lepiej korzystać.
Przejdźmy teraz do naszego Młodego Tygrysa, który okazuje się mieć na imię Filar. Zostawiliśmy go, gdy uciekał, podszywając się pod amitrajczyka Terkeja Tendżaruka wraz ze swym przybocznym Brusem. Po drodze spotkali kapłana Podziemnej Matki i jego ucznia, więc pozbyli się ich, by łatwiej przejść przez miasto – wszyscy boją się kapłanów, bo teraz to oni sprawują władzę. Niestety po przewrocie przeprawa przez most jest zamykana na noc i nawet kapłan nie ma na to wpływu. Nasi bohaterowie muszą spędzić nocy w Czerwonej Wieży i brać udział w obrzędach. Na szczęście nikt ich nie demaskuje, ale ma to inne konsekwencje. Brus musiał się połączyć z archimatroną (główną kapłanką), co mocno wpłynęło na jego psychikę – momentami uważał się naprawdę za kapłana Podziemnej Matki. Mimo to udawało mu się zwalczyć nową osobowość i dalej opiekować swoim władcą. Niestety nasi podróżni zostali przyuważeni przy zrzucaniu przebrania i uprowadzeni przez zbrojny oddział.

Ten tom też był ciekawy. Powoli przyzwyczajałam się do świata i bardziej zaczęły mnie interesować losy Vuko. Historia rzeczywiście mnie wciągnęła, mimo że akcja znowu toczyła się raczej powoli. A przecież książka ma ponad 600 stron! Gdyby ktoś chciał wyłuskać samą akcję to spokojnie można by połączyć pierwszy i drugi tom. Tym bardziej, że o Lodowym Ogrodzie w każdym z nich jest wzmianka tylko raz. Ale z drugiej strony jestem coraz bardziej pewna, że opowieść sporo by na tym straciła. Powieść się nie dłuży, a wręcz przeciwnie – wciąga coraz bardziej – i człowiek nie zauważa, że nagle ma za sobą 50 stron i zbliża się do końca. A tu przecież nic nie jest wyjaśnione! 
A statek z okładki pojawia się dopiero na samym końcu książki, więc o nim w następnym poście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz