niedziela, 31 grudnia 2017

Podsumowanie


W tym roku nie podchodziłam do żadnego specjalnego wyzwania książkowego. Zakładałam, że będę mieć mało czasu (liczyłam na pracę i liczyłam się z dzieckiem) na czytanie, więc chciałam po prostu przeczytać minimum książkę miesięcznie, a te 52 (czyli średnio jedna na tydzień) to w ogóle byłby szał. Z innych planów, które miałam i chciałam zrealizować, to przeczytanie przynajmniej jednej książki reprezentującej "klasykę", którą wszyscy znają przynajmniej ze słyszenia, przynajmniej jeden Pratchett i dużo fantastyki. Ale przede wszystkim czytanie tego, co mi sprawia przyjemność i niezmuszanie się do żadnych powieści historycznych, poradników albo biografii. Bo czytanie to moje hobby, a hobby powinno dawać przede wszystkim radość!

sobota, 30 grudnia 2017

Krasny to kolor krwi

Powieść z tego pakietu zostawiłam sobie na deser, licząc na coś naprawdę ciekawego. Nie dość, że Ćwiek, którego polubiłam to jeszcze tytuł wyraźnie wskazuje rasę/gatunek bohaterów. Miałam nadzieję na kawałek dobrej fantastyki z żądnymi krwi krasnoludami w tle. Zamiast krasnoludów dostałam krasnoludki, a zamiast fantastycznego świata – Wrocław. Tylko ta żądza krwi się zgadza.


Opowiadania z pakietu nowości Ćwieka

Kolejne teksty z nowego pakietu Ćwieka. Każdy to nieco ponad godzinę czytania, więc zebrałam je tu wszystkie razem (rok się kończy, a tak może wyrobię się ze wszystkimi notkami w 2017). Na swojej liście potraktowałam je jednak jako oddzielne pozycje, bo aż tak krótkie nie są. Mam też dzięki temu większą przejrzystość w tym, co czytałam.

Chyba śnisz
Głównym atutem tego opowiadania są jego bohaterowie: doskonale mi znani Chłopcy oraz znani z innych powieści Ćwieka Dreszcz i Kłamca. Tych ostatnich nie znam, ale na pewno w końcu poznam ;) Mi już sami Chłopcy wystarczają, żeby się uśmiechnąć pod nosem.
Kędzior i Dreszcz siedzą zamknięci w jednej celi w jakimś Jabłonkowie Małym. W środku nocy na posterunek przychodzi Kłamca prowadzący nowego, chudego więźnia. Okazuje się, że to Morfeusz, który panuje nad wszystkimi śpiącymi w okolicy. Zmusza ich do przychodzenia na posterunek, by go uwolnić, a Kłamca i nasi znajomi muszą odeprzeć atak śpiochów.

Czynnik ryzyka
W przydrożnym barze ma miejsce masakra, przy życiu pozostaje tylko barman, który ma związki z mafią (tak jak trzech albo czterech zamordowanych). Zgłasza to szefostwu, razem z zaginięciem towaru. Główny bohater (narrator) ma za zadanie wytropić i schwytać sprawcę zamieszania i odzyskać towar. Historia jednak wygląda nieco podejrzanie, bo morderca zamiast mówić posługuje się talią kart i robi wrażenie, jakby wiedział wcześniej niż sami zainteresowani o transporcie.

Miasto na końcu drogi
Grupa zabijaków (weteranów, ale teraz bandytów?) zatrzymuje się w saloonie. Kiedy główny bohater (narracja pierwszoosobowa) idzie załatwić potrzebę fizjologiczną, dostaje zlecenie od kogoś podającego się za śmierć. Facet płaci z góry złotem. A zadanie jest już częściowo wykonane. Banda musi ruszyć do miasteczka, w którym główna droga kończy się na saloonie i kogoś zabić. Proste, prawda?


Jak dla mnie opowiadania są nieco nierówne i stanowczo wolę Ćwieka w powieściach. Mimo to czytało się je dobrze i całkiem przyjemnie. Każde niby miało twist na końcu, którego czytelnik nie powinien się spodziewać (chociaż ci bardziej spostrzegawczy mogą się domyślać już wcześniej). Na pewno nie jest to lektura ciężka, ale dobra warsztatowo i jako przerywnik między grubszymi pozycjami.

piątek, 29 grudnia 2017

Mój dziadek zamienia się w słonia

Pozostajemy w klimacie Ćwieka, bo nie odchodzi się od wygrywającego automatu ;) Skoro dobrze czyta mi się danego autora, to czemu miałabym szukać teraz czegoś innego. Tym bardziej, że przez gadanie babci mojej i męża zaczęłam się zastanawiać, czy ta książka nie przyda się w przyszłości. Babcie ciągle mówią, że one to już nad grobem i nie wiedzą, czy dożyją kolejnych Świąt, urodzin, dnia babci. Żeby nie było – obie trzymają się nieźle, chorują tylko na cukrzycę i nie robią wrażenia, jakby miały zaraz umrzeć. Bo o tym właśnie jest ta książka – o śmierci, albo raczej o umieraniu.


czwartek, 28 grudnia 2017

Wendy

Po wcześniejszych kiepskich doświadczeniach z nowościami (notki pojawiają się niekoniecznie w kolejności, w jakiej czytałam, zwłaszcza ostatnio) doszłam do wniosku, że chętnie przeczytam coś przyjemnego. Ale bez niepotrzebnego ryzyka, czy mi się spodoba. Dlatego sięgnęłam po nowy ćwiekopakiet. Uznałam, że będzie to lektura lekka, nieźle napisana i przyjemna. Gdzieś wyczytałam, że „Wendy” ma być odpowiedzią na „Zmierzch”, więc tym bardziej spodziewałam się czegoś leciutkiego.


środa, 27 grudnia 2017

Studnia Zagubionych Aniołów

Kolejna próba pakietu Pierwsze Kroki. Jak do tej pory znalazłam w tym pakiecie dwie naprawdę świetne i wciągające książki i rzeczy takie… średniawe. Ni to złe, ni to dobre, z pomysłem, ale kiepsko zrealizowanym, albo w ogóle nie w moim stylu. Ale postanowiłam, że jak już wysłałam na kundelka to trzeba dać szansę wszystkiemu, w końcu pierwszą selekcję (tytułową) już przeszło. Tym razem strzał padł w studnię, Studnię Zagubionych Aniołów.

wtorek, 26 grudnia 2017

Świetlik w ciemności

Książka Jakuba Ćwieka skierowana do dzieci, o której słyszałam już jakiś czas temu. Można ją ściągnąć za darmo (ja ją mam z pakietu), a autor zachęca do wpłaty na rzecz fundacji KidsNeedToRead. Tylko zachęca i prosi o dopisek, który będzie świadczył o tym, że to właśnie ta opowieść przekonała nas do wpłaty. Mnie zachęcił.

A sama książka powstała dla syna pana Ćwieka, który podobno lubi zadawać pytania (jak każde dziecko). Autor wychodzi  założenia, że dzieciom należy odpowiadać i twierdzi, że na kilka oczywistych pytań przygotował sobie odpowiedź dużo wcześniej. „Świetlik w ciemności” z kolei jest odpowiedzią na niespodziewane pytanie „Tato, dlaczego lubisz Firefly?”.

niedziela, 24 grudnia 2017

Opowieść Wigilijna

Od kilku lat mam listę (większość czytelników pewnie taką ma) książek, które chcę z jakiegoś powodu przeczytać. Na mojej znajdują się też pozycje z tak zwanej klasyki, którą każdy zna, ale nie każdy tak naprawdę czytał. Wśród tych pozycji znalazła się u mnie „Opowieść Wigilijna”. Widziałam wiele adaptacji i słyszałam różne interpretacje, ale nie udało mi się dotąd przeczytać tej jedynej i oryginalnej napisane prze Dickensa. Aż do tego roku.


sobota, 23 grudnia 2017

Teufel

Ponieważ wiedźma Sara zniechęciła mnie nieco do fantastyki, postanowiłam spróbować innego gatunku. Zostało mi jeszcze parę pozycji z „Retro kryminału”, a poprzednie bardzo mi się spodobały. Dlatego postanowiłam spróbować właśnie tego. Sam tytuł „Teufel” zaintrygował mnie i dlatego mój wybór padł na tę właśnie książkę. Teraz już wiem, że oznacza to po niemiecku „diabeł” i wcale nie jest tak ciekawe, jak się wydaje…

czwartek, 21 grudnia 2017

Magazyn Histeria XXIII

Minęły kolejne dwa miesiące i wyszedł kolejny numer „Histerii”. Jakoś nie miałam natchnienia wcześniej, żeby go przeczytać. Najpierw czytałam powieści, a potem miałam koszmary, a że czytam głównie przed snem, nie chciałam ich prowokować czytaniem opowiadań grozy.

Konkurs do tego numeru był bardzo mało określony, to znaczy opowiadanie miało zaczynać się od zdania „Mam 25 lat i życie połamane jak patyk”. Tematyka bardzo otwarta, bo zaczynając od określonego zdania można napisać właściwie wszystko. Samo zdanie może być czyjąś wypowiedzią, myślą albo cytatem z czytanej przez bohatera książki. Sama też wzięłam udział w konkursie. Przyznaję, że moje opowiadanie nie było najlepsze, ale jakoś mimo pomysłu umknął mi środek. Wyróżnione zostały trzy opowiadania. Tym razem nietrudno było to zauważyć w numerze, bo pod tytułami znajdowała się informacja. Mimo to brakuje informacji, jakie to wyróżnienie i kto jest zwycięzcą… W każdym razie „Histeria” wyraźnie słucha swoich czytelników, musi to tylko dopracować. A teraz czas na poszczególne teksty.

środa, 20 grudnia 2017

Spalić wiedźmę

Odpoczynek od pakietów był krótki, wracamy do „pierwszych kroków”. Właściwie uznałam, że przeczytam wszystkie książki z tego pakietu, bo chyba miały to być pierwsze kroki w fantastyce. Nie wiem właściwie, czemu nie wzięłam jej wcześniej, bo wiedźma w tytule brzmi obiecująco. Moje pierwsze skojarzenie z wiedźmami to Pratchett, a drugie Szekspir i „Makbet”, ale ogólnie spodziewałam się magii i fantasy. Magię dostałam.


niedziela, 17 grudnia 2017

Czterdzieści i cztery

Tym razem nie pakiety, ale inna akcja. Zorganizowana w listopadzie przez czytaj.pl. Na przystankach autobusowych, ścianach i w różnych innych miejscach mogliście zauważyć plakaty czytaj.pl z kodem QR. Kod ten wystarczyło zeskanować, żeby przez cały listopad (a po przedłużeniu akcji nawet kawałek grudnia) mieć dostęp do dwunastu bestsellerów. Zupełnie za darmo, wystarczyło ściągnąć na telefon aplikację woblink i zeskanować kod. Wśród oferowanych książek było między innymi „Shanataram” (dużo o nim widziałam, ale to chyba nie dla mnie), „Sekretne życie zwierząt” (raczej totalnie nie mój klimat) oraz „Czterdzieści i cztery”, które miałam ochotę przeczytać, ale nie miałam czasu na wyjście do biblioteki i czytanie papierowych książek. Świetna okazja i ograniczony czas pozwoliły mi przenieść przynajmniej jedną książkę z listy „do przeczytania” na tę „przeczytane”.


środa, 13 grudnia 2017

Córki pana Lota

Kolejny pakiet, tym razem o nazwie „Fińskie klimaty”. Od dawna, być może nawet od podstawówki lubiłam Finlandię. Mój tata jeździł tam w delegacje i potem opowiadał, jak widział świętego Mikołaja i robił prawo jazdy na renifery (a konkretniej na zaprzęg). Przywoził też prezenty, jeden z nich jest ze mną przez cały czas – wisiorek kotek. Mimo wyjazdów taty Finlandia kojarzy mi się pozytywnie. Chciałam się nawet uczyć fińskiego, bo bardzo ładnie mi brzmiał, kiedy tata mówił, ale jakoś nie mogłam się zawziąć. Nie mam talentu do języków i bardzo ciężko mi wchodził. Mimo że moje zainteresowanie Finlandią było i jest w sumie raczej powierzchowne, nie mogłam sobie odmówić kupna pakietu. Tak naprawdę z krótkich opisów dostępnych książek to „Córki pana Lota” przemówiły do mnie najbardziej i dlatego od nich właśnie zaczęłam.


środa, 6 grudnia 2017

Redlum

Tak, kolejna książka z pakietu, ale nie jestem w tej chwili pewna, którego. W każdym razie uznałam, że podoczytuję pakiety, które mam, bo jeśli ciągle będę tylko kupować nowe, to będę miała wirtualną górę nigdy nie przeczytanych książek. A przecież zapłaciłam za nie! I nie odrzucają jakoś mocno (jakby to robiły to nie kupowałabym), więc aż wstyd. „Redlum” zachęciło mnie dziwnym tytułem. Uznałam, że to pewnie jakaś fantastyka, więc czemu by nie przeczytać?


środa, 22 listopada 2017

Opowieści z Wodnikowego Wzgórza

Pamiętacie tę książkę o królikach, która jest klasyką fantastyki, a ja czytałam ją przed wakacjami? Króliki wyruszyły w podróż, musiały walczyć o przetrwania, a w końcu osiadły w idealnym miejscu pod rządami dobrego i mądrego Leszczynka i jego przyjaciół. Richard Adams chyba polubił króliki, bo napisał drugą część cyklu. Ponieważ pierwsza część nie była jakaś super lekka do czytania, dopiero teraz wzięłam się za tę drugą. Ja potrzebowałam chwili oddechu od walecznych królików i ich przygód.


czwartek, 16 listopada 2017

Idź i czekaj mrozów

Kolejna książka z pakietu „pierwsze kroki”, ale dodatkowo ktoś ją polecał na facebooku. Właściwie gdyby nie to, pewnie nie sięgnęłabym po nią jeszcze jakiś czas. Ktoś zapytał o książkę odnoszącą się do słowiańskiej mitologii i padło właśnie „Idź i czekaj mrozów”. Skojarzyłam, że już gdzieś widziałam ten tytuł i wskoczył na kolejne miejsce na mojej liście do przeczytania. To był dobry wybór.

środa, 8 listopada 2017

Pokój światów

O Pawle Majce słyszałam już od jakiegoś czasu, ale jakoś nie miałam okazji zetknąć się z jego twórczością bezpośrednio. Teraz umożliwił mi to kolejny pakiet (bookrage kocham Was ;) ) „Pierwsze kroki” i mogłam zapoznać się z autorem. Nie wiedziałam za bardzo, czego się spodziewać, bo słyszałam tylko, że Majka jest dobry. Nie wnikałam za mocno w to, w czym jest taki dobry. Teraz miałam okazję się przekonać.


niedziela, 5 listopada 2017

Magazyn Histeria XXII

Jak co dwa miesiące wyszła nowa „Histeria”. Tym razem udało mi się przeczytać ją dość szybko (nie czekałam na wersję mobilną), ale recenzja dopiero teraz, bo czekałam aż numer pojawi się na lubimyczytac.pl. Nie doczekałam się, ale uznałam, że najwyższa pora wrzucać, bo zaraz nowy numer wychodzi!
Niestety ten numer jakoś do mnie nie przemówił. Niby nie był zły, niby nie było specjalnie nudno, ale szału też nie było. Po konkursie „Mroczna połowa” spodziewałam się jakiegoś ŁAŁ, ale niestety go nie dostałam. Tylko jedno opowiadanie konkursowe naprawdę mi się spodobało. Z pozakonkursowych nie urzekło mnie żadne, chociaż nie były złe i mogły dać do myślenia. Mimo to jakoś nie przemówiły do mnie mocno i większość szybko wyleciała mi z pamięci (musiałam sprawdzać w numerze, o czym były, bo po prostu zapomniałam). Trzymam kciuki, że kolejny numer będzie lepszy.
I że „Histeria” zacznie jakoś oznaczać w magazynie opowiadania konkursowe i jakie wyróżnienia dostały, bo szukanie tego na facebooku jest średnio wygodne ;)

piątek, 6 października 2017

Pruska zagadka

Podobnie jak „Morderstwo w Miłowie” jest to książka z pakietu „retro kryminał”. Ją też czytała moja mama, ale nie była zachwycona. Ona jest z tych osób, które uważają, że w „Nad Niemnem” jest dużo opisów. Stwierdziła, że w „Pruskiej zagadce” jest za dużo opisów strojów i obyczajów z epoki i przez to nudno się czyta. Dlatego też odkładałam lekturę – ciągle mam chęci na coś lekkiego, a przydługie opisy nie wpisują się w ten nurt. Po Haxerlinie w miarę zaspokoiłam swoją rządzę lekkiej rozrywki i uznałam, że jestem gotowa na „Pruską zagadkę”.


czwartek, 28 września 2017

Cuda i dziwy Mistrza Haxerlina

Kolejny e-book z pakietu. Tym razem dotyczył on debiutów polskich autorów fantastyki, więc oczywiste było, że go kupię. Od razu wysłałam na czytnik kilka pozycji, których tytuły i okładki (tak, wiem, że nie ocenia się książki po okładce, ale to jednak pierwsza rzecz, jaką widzimy, a pierwsze wrażenie jest ważne) mnie zainteresowały. Nie czytałam żadnego z autorów obecnych w pakiecie, ale parę nazwisk słyszałam, między innymi: Jacek Wróbel, którego Haxerlin poszedł u mnie na pierwszy ogień.


piątek, 15 września 2017

Wiatrodziej

Kiedy przeczytałam „Prawdodziejkę” i zobaczyłam, że ma mieć kolejne części, od razu powiedziałam teściowej (od niej dostałam pierwszą książkę), że bez skrępowania może mi je kupować. „Wiatrodzieja” dostałam na urodziny w czerwcu i w sumie całkiem szybko zaczęłam go czytać. Ale skoczyłam dopiero a początku września, bo miałam bardzo mało okazji, żeby usiąść do papierowej książki. Wieczorami czytam na kindlu, bo nie muszę do tego włączać światła, a nie jeździłam dużo autobusami. I dlatego chyba na razie odpuszczę sobie papier, bo nie zapowiada się, żebym miała gdzieś jeździć sama i mogła w spokoju poczytać.


wtorek, 12 września 2017

Każdy dostanie swoją kozę

Nie wiem, gdzie trafiłam na to opowiadanie ze świata Meekhańskiego Pogranicza. Grunt, że trafiłam i postanowiłam przeczytać. A że było dość długie (chyba ponad 2 godziny według mojego kindla) stwierdziłam, że potraktuję je jako oddzielną książkę. W końcu czytałam powieści, które miały po sto stron i kończyłam je w nieco ponad godzinę. Za takim potraktowaniem przemawia też fakt, że opowiadanie ma własną stronę na lubimyczytac.pl.


czwartek, 7 września 2017

Stolica

Kolejność wrzucania na bloga znowu nie jest kolejnością czytania – tak to bywa, kiedy wychodzi nowa „Histeria”. Ostatni (mam nadzieję, że tylko do tej pory) tom przygód Oli i Otta przeczytałam, jak tylko skończyłam trzeci. I przyznam, że dostarczył mi on bardzo wielu emocji. I to bardzo różnych.

sobota, 2 września 2017

Magazyn Histeria XXI


Tym razem trochę dłużej zajęło mi dobranie się do nowego numeru „Histerii”. Raz, że nieco później wyszły wersje mobilne, a dwa – średnio mnie ciągnęło do kafkowskiego klimatu. „Proces” to jedna z najgorzej przeze mnie wspominanych lektur szkolnych, dopiero po jakiejś godzinie zorientowałam się, że po raz trzeci czytam te same 30 stron, bo książka została źle wydrukowana i zszyta… Ale tradycji musiało stać się zadość i po zakończeniu cyklu o Oli i Ottonie (już niedługo ostatnia część się tu pojawi) weszłam do krainy histerycznej grozy.

środa, 23 sierpnia 2017

Granice

Zgodnie z zapowiedzią, po skończeniu „Wyboru” wzięłam się za kolejną część przygód Oli i Otta (odkryłam też, że tak nazywa się cykl). Ta co prawda tłumaczona była przez fanów, co sprawiło, że miała trochę błędów i inne nazwy własne, ale nie przeszkadzało mi to bardzo. Poprzednie części też zawierały błędy, a nazwy własne po prostu sobie sama zmieniała w głowie podczas czytania.

piątek, 18 sierpnia 2017

Morderstwo w Miłowie

Ciągle piszę tu o fantastyce – jak ją lubię, jak mam ochotę na jakieś dobre fantasy. Ale czytuję też inne gatunki i nawet je lubię. Jednym z nich są kryminały. Co prawda moją ulubioną autorką była Joanna Chmielewska, która miała dość specyficzne podejście do gatunku, ale chętnie sięgam też po Agathę Christie (co zresztą dało się już na blogu zauważyć) i innych autorów. Raczej starszych. Dlatego, gdy zobaczyłam pakiet (tak, znowu. Szkoda, że mi za to nie płacą ;) ) „retro kryminałów” bez większego zastanowienia go kupiłam. Od razu też ściągnęłam dwie pozycje, które zachęciły mnie tytułami, a „Morderstwo w Miłowie” to pierwsza z nich.


sobota, 12 sierpnia 2017

Wybór

Przyznaję, że po „Odnaleźć swą drogę” całkiem polubiłam Olę i Ottona. Co prawda główna bohaterka potrafi działać na nerwy, ale mimo wszystko czytało się przyjemnie. A „Wybór” akurat był pod ręką (pakiecik?), więc mogłam go zacząć praktycznie tego samego wieczoru.


sobota, 29 lipca 2017

Odnaleźć swą drogę

W sumie nie jestem pewna, skąd wzięłam tę książkę. Możliwe, że z jakiegoś polecenia z facebooka. W każdym razie wysłałam sobie pliczek na kindla i zaczęłam czytać. Wszystko szło bardzo dobrze, dopóki w pewnym momencie nie odnalazłam kilku białych stron. Akurat na początku rozdziału, a pierwsze słowa, które były za nimi sugerowały, że warto znać ciąg wcześniejszych zdarzeń. Chwilę mi zajęło znalezienie kolejnego pliku, sprawdzenie czy ma wszystkie strony (najwięcej czasu zabrało ustalenie odpowiedniego miejsca – mobi nie ma numeracji stron, tylko lokalizację i przeczytany procent) przekonwertowanie go i przesłanie. No cóż wynikało to też trochę z mojego braku czasu, żeby siąść i to zrobić. Dlatego spędziłam jeden wieczór bez książki i następnego dnia wolną chwilę wykorzystałam na naprawienie lektury.

poniedziałek, 17 lipca 2017

Limes inferior

Do tego zbierałam się od dawna – od czasu pewnych zajęć na studiach, kiedy prowadząca wspomniała o tej książce. Omawialiśmy wtedy „Paradyzję” Zajdla i byłam zaskoczona, że science-fiction tak mi się spodobało. Wspominaliśmy też inne dzieła tego pisarza, ale jakoś „Limes inferior” chyba najbardziej zapadło mi w pamięć. Tylko nie wiem, czemu kojarzyło mi się przede wszystkim z jakąś plażą i kupowaniem drogich rzeczy dziewczynie z niższej klasy społecznej… Po raz kolejny okazji dostarczył bookrage, a ostatecznie przekonał mnie tata, który lubi sf i Zajdla, więc zajdlowski pakiecik trzeba było nabyć. Tata czeka na lemowski :D


niedziela, 9 lipca 2017

Opowieści z meekhańskiego pogranicza

Po raz kolejny książka, którą czytam, pochodzi z bookrage’a. I jak tu ich nie uwielbiać, jak dają tyle fajnych książek w przystępnych cenach? „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” były jednym z zapalników do kupienia pyrkonowego pakietu. Naczytałam się o tej książce na facebooku i w „Fantastyce” wielce pochlebnych opinii. Miało to być ciekawe fantasy, stworzone przez współczesnego polskiego autora, dobrze skonstruowane i napisane. Oczywiste chyba, że tego typu opis mnie zachęci! Od jakiegoś czasu myślałam o zapoznaniu się z tą książką, a pakiet okazał się świetną okazją.


środa, 21 czerwca 2017

Dodatki do serii o Harrym Potterze


Ztymi trzema książkami był przez długi czas ogromny problem. Jak z „Ostatnim bohaterem” Pratchetta. Nie było ich. Skończył się nakład, książek nie dało się nigdzie kupić, a na allegro i grupach sprzedażowych chodziły w horrendalnych cenach. W tym wypadku śledziłam to z lekkim uśmiechem na ustach (inaczej niż w wypadku „Ostatniego bohatera”), bo nie zależało mi aż ta bardzo na ich posiadaniu. Sagę o Harrym Potterze lubię, filmy też były w porządku, uważam się za fankę, ale nie jakąś ogromną. Chociaż przyznaję, że książki wyglądały całkiem ładnie na tych zdjęciach, które były publikowane.
Ale popyt rodzi podaż – powstały nowe polskie wydania wszystkich trzech książek i wyszły w połowie marca. Uznałam, że w sumie nie zaszkodzi mi, jak kupię je sobie, póki jeszcze są, w normalnych cenach. Zamówiłam wszystkie naraz i przyszły akurat na moje urodziny.

środa, 14 czerwca 2017

Wodnikowe Wzgórze

Kolejna książka z cyklu Tropem Pratchetta ;) Już parę razy widziałam informację, że była to jedna z jego ukochanych książek, które zainspirowały go do tworzenia właśnie tak, jak to robił. Wspominałam już, że chciałabym poznać te dzieła, które inspirowały i kształtowały mojego ulubionego pisarza. Mam za sobą „Latającą gospodę” Chestertona (tu chodziło o autora, a nie konkretne dzieło), ale przede mną jeszcze mnóstwo książek. Na razie zdecydowałam się na „Wodnikowe wzgórze”, o którym przypomniała mi jedna z uczennic, czytając je na mojej lekcji.

sobota, 10 czerwca 2017

Magazyn Histeria XX

Tym razem Magazyn Histeria ogłosił GOTycki konkurs. To całkowicie moje klimaty, więc bardzo cieszyłam się na ten numer. Miałam nadzieję, że podobnie jak poprzedni, cały będzie w określonym stylu. Bo w sumie czym byłaby groza bez starych zamczysk (koniecznie zamczysk a nie zamków!), tajemnic i niegodziwości ludzkiej. Zwłaszcza bez tego ostatniego groza chyba by nie istniała. Ale w tekstach gotyckich wszystko to jest spowite często wiktoriańską mgłą tajemnicy i zjawisk fantastycznych. Co prawda w dzisiejszych czasach większość tych powieści wydaje się taka sama, ale wciąż zachowują swój niesamowity klimat, który sprawia, że przyjemnie się je czyta. Przynajmniej dla mnie. Dlatego z niecierpliwością czekałam na formaty mobilne tego numeru. A kiedy się doczekałam, pochłonęłam całość w półtora dnia.

środa, 7 czerwca 2017

Labirynty

Jakoś nie miałam ostatnio pomysłu, co przeczytać. Byłam w trakcie jednej papierowej książki, ale na wieczory przydałoby się coś na kindelka (żeby światła nie palić i nie budzić dziecięcia). Nie miałam na pewno ochoty na żadne science fiction (a takie pakiety sobie ostatnio kupiłam trzy) i na nic ciężkiego. Najchętniej przeczytałabym jakieś lekkie fantasy ze smokami, elfami, krasnoludami i ratowaniem świata. Ale nic takiego nie mam w swoich niewielkich jeszcze zbiorach. Nie znam też, albo nie pamiętam, żadnego tytułu, który mogłabym przeczytać w tych klimatach. Ale za to kupiłam na bookrage pakiet Pyrkon2017. Nie znałam żadnej z książek, które zawiera, ale kojarzyłam niektóre tytuły lub autorów. Jednym z nich jest Michał Cetnarowski, jeden z redaktorów Nowej Fantastyki. Uznałam, że może gościu nieźle pisze, skoro działa w takim czasopiśmie i właśnie od niego zaczęłam.


środa, 31 maja 2017

Zabawki diabła

Do tego drugiego zbioru opowiadań podeszłam nieco bardziej sceptycznie. Końcówka poprzedniego zasugerowała, że w tej części pojawi się kontynuacja jednej z przygód, ale średnio w to wierzyłam. Jednak mimo niedostatków, historie Domenica Jordana czyta mi się całkiem przyjemnie (dopóki nie dochodzę do ich końca), więc zaczęłam „Zabawki diabła”. Okazało się to dobrym wyborem, a moje przewidywania częściowo się spełniły, chociaż inaczej niż się spodziewałam.


niedziela, 28 maja 2017

Diabeł na wieży

Po „Majstersztyku” zapowiadałam, że przeczytam wcześniejsze książki z cyklu o Domenicu Jordanie, bo zaintrygowała mnie ta postać i spodobał się sposób tkania tajemnicy przez autorkę. Jeszcze bardziej zachęciły mnie opinie na lubimyczytac.pl, że fabuła kręci się wokół istot nadprzyrodzonych. Uznałam więc, że dwie pierwsze części cyklu będą całkiem przyjemną, luźną lekturą. A to, że okazały się zbiorami opowiadań, też mnie ucieszyło, bo nie czuję takiej presji, żeby czytać całość, a spokojnie mogę sobie zrobić przerwę między kolejnymi tekstami.

poniedziałek, 15 maja 2017

Chłopcy 4. Największa z przygód

Tak naprawdę przy czytaniu ten i poprzedni to zlały mi się w jedność. Cały cykl czytałam jednym tchem, ale te dwie powieści zostały rozdzielone chyba tylko ze względu na objętość i czas wydania (żeby chociaż kawałek był wcześniej). Są bardzo spójne, trzecia część płynnie przechodzi w czwartą i musiałam sprawdzać, czy na pewno nie zgubiłam gdzieś jednego tomu, bo byłam przekonana, że powieść była jedna. A tu nie. Mamy płynną kontynuację poprzedniej części i zwinne nawiązania do dwóch wcześniejszych. Wszystkie elementy układanki wskakują na swoje miejsca i dowiadujemy się wielu ciekawych rzeczy.

czwartek, 11 maja 2017

Chłopcy 3. Zguba

Po takim zakończeniu, jakie miał drugi tom nie mogłam czekać i od razu musiałam czytać ciąg dalszy. I mogłam to zrobić, bo cykl na szczęście jest już zakończony. Oczywiście domyślamy się, że Chłopcy i Kubuś dostali łzy, ale po co? Co się z nimi dalej stanie? Jak dużo zapomną? No i co z Dzwoneczkiem, która wyjechała?


poniedziałek, 8 maja 2017

Chłopcy 2. Banagrang

Za drugi tom wzięłam się praktycznie od razu po przeczytaniu pierwszego, więc nie ma co opowiadać, jak to się stało. To również jest zbiór opowiadań, ale są one dużo bardziej powiązane ze sobą. Jak w pierwszej części były to raczej oderwane od siebie historie z życia, tak w tej są wyraźne fabularne nawiązania do poprzedniego tomu i opowiadań. Poznajemy naszych bohaterów jeszcze lepiej (dzięki opowiadaniom z przeszłości) i dowiadujemy się, jak radzą sobie z problemami. A tych nie brakuje już od samego początku.


środa, 3 maja 2017

Chłopcy I

To już kolejna w tym roku pozycja, którą wzięłam z bookrage. Już dawno temu usłyszałam o  Jakubie Ćwieku, ale moi znajomi mówili raczej o cyklu Kłamca. I mówili, że jest świetny. Pakiet był naprawdę bogaty, bo zawierał cały cykl o Chłopcach plus dwa opowiadania, jedną część Kłamcy i parę oddzielnych książek (w tym jedną papierową z autografem). Po prostu nie mogłam się powstrzymać. A że akurat szukałam jakiejś ciekawej fantastyki, za czytanie wzięłam się bardzo szybko. I tak właśnie wkroczyłam w świat Chłopców…


piątek, 28 kwietnia 2017

Majstersztyk

Tak sobie myślałam, że nie mam, co czytać. Jakoś wszystko, co stoi na półce, już przeczytałam albo nie mam na to ochoty. Po ostatnich lekturach miałam chęć na coś lekkiego, przyjemnego i najlepiej raczej krótkiego. Niby mam pewien plan czytelniczy, ale coś nie mogę się zebrać do biblioteki (albo otwarta jest nie wtedy, kiedy mam po drodze, albo nie dam rady tam wejść z dzieckiem). Więc przejrzałam sobie wykupione na bookrage pakiety. Okładka „Majstersztyku” wyglądała zachęcająco, więc postanowiłam być tym razem powierzchowna, przesłałam plik na kundelka i wzięłam się za lekturę.

sobota, 22 kwietnia 2017

Zew Cthulhu

Postanowiłam, że każdego roku przeczytam coś z klasyki. W tym co prawda mam już za sobą Conana, ale okazało się, że i po Lovecrafta wreszcie sięgnę. Dlaczego? Bo „Histeria” zoragnizowała konkurs na opowiadanie inspirowane tym właśnie panem. Do tej pory tylko o nim słyszałam (bo kto nie słyszał o kalmarogłowym Cthulhu?) i czytałam jedno opowiadanie. W którymś numerze „Nowej Fantastyki”, o mackowatym jednorożcu. Było bardzo dziwne, nie podobało mi się i dlatego nie sięgałam po nic innego. Teraz (szukałam tytułu, żeby tu nie skłamać) okazało się, że to nawet nie był Lovecraft. Ale autor „Equoida”(bo to o nim mowa), Charles Stross, nawiązuje do mitologii Cthulhu (co zapewne było wspomniane w notce o nim).


piątek, 14 kwietnia 2017

Magazyn Histeria XIX

W międzyczasie przeczytałam parę książek, ale uznałam, że może lepiej będzie najpierw wrzucić „Histerię”, bo to na bieżąco. Ściągnęłam ją na kindla jak tylko wyszła w formacie mobi i przeczytałam w niecałe 2 dni. Na samym początku jest wywiad ze mną, jako że zostałam histeryczką stycznia. Na konkurs „Love Cthulhu II” również wysłałam opowiadanie, jednak niestety nie zdobyło żadnego miejsca. W sumie mało lovecraftowskie było, więc nie mam większych pretensji ;)

W numerze znalazło się jedenaście opowiadań, z czego trzy pochodzą z konkursu. Kolejność jest, jak poprzednio, alfabetyczna i w takiej też opiszę tu opowiadania.

środa, 22 marca 2017

Prawdodziejka

Książka, którą dostałam zupełnie z przypadku na Święta. Teściowa (tzn. Mikołaj) w prezencie postanowiła kupić mi patelnie, co zresztą zasugerował jej mój mąż. Później jednak ukochany się zreflektował, że nie przepadam za tego typu prezentami (wolę coś dla MNIE, a rzeczy do kuchni czy po prostu użytkowe wolę wybierać sama), ale uznał, że patelnie i tak nam się przydadzą (ech, już bez komentarza ;) ). Jednak po jego refleksji teściowa uznała, że kupi mi coś jeszcze, co mi się pewnie spodoba. No i wybrała się do księgarni (zawsze dobry cel, jeśli chodzi o prezenty dla mnie!), do półki z fantastyką (jeszcze lepiej!) i wybrała książkę (prawdopodobnie po okładce). „Prawdodziejkę”.


niedziela, 19 marca 2017

Halloween w stu słowach

Był sobie taki konkurs zorganizowany na halloween. Trzeba było napisać krótki tekst (100 słów!), którego temat oscylowałby wokół tego dnia. Nie pamiętam, co miało być nagrodą, ale wszystkie nadesłane teksty zostały wydane w bezpłatnym e-booku. Uznałam, że to fajna okazja i do napisania czegoś i do ewentualnego zaistnienia. Dlatego wysłałam dwa teksty, które uznałam za niezłe. Wygrać mi się nie udało. Zresztą nie pamiętam, kto wygrał i nie mogę nigdzie znaleźć tej informacji. Zaczynam się nawet zastanawiać, czy to rzeczywiście był konkurs czy tylko projekt dla ludzi takich jak ja.

A dlaczego piszę o tym dopiero teraz? E-book został wydany na halloween 2016, ale jakoś nie miałam sił się za niego zabrać po tym, jak zobaczyłam swoje teksty. Sięgnęłam po tomik teraz, bo szukałam krótkiego tekstu, który mógłby się spodobać moim uczniom (chcieli horror, thriller), a te zgromadzone w książeczce na 100% spełniały akurat ten warunek.

środa, 8 marca 2017

Conan zdobywca

Chyba każdy (czytelnik czy nie, zainteresowany fantastyką czy nie) słyszał kiedyś o Conanie Barbarzyńcy. To jest taka klasyka klasyki, którą każdy zna, mimo że pewnie niewielu czytało. Do niedawna sama należałam do tej grupy – wiedziałam, kim jest Conan (barbarzyńcą z Cymerii, który lata po świecie, ratując damy i siekąc wszystkich wrogów mieczem), ale nie czytałam żadnej książki Howarda i w sumie nie widziałam też żadnego filmu na ich podstawie.

Zmiana dokonała się dzięki pakietowi bookrage, w którym był właśnie „Conan Zdobywca”. Postanowiłam go kupić i nadrobić zaległości w klasyce (miałam 99% pewności, że spodoba mi się bardziej niż nieszczęsna Tessa d’Urberville). Trochę pakiet odleżał, ale w końcu przesłałam go na kundelka i rozpoczęłam przygodę z Conanem. Książka jest zbiorem czterech i pół (bo jedno jest niedokończone) opowiadań oraz opracowań.

piątek, 24 lutego 2017

Magazyn Histeria XVIII

Nie pamiętam dlaczego, ale od jakiegoś czasu byłam zapisana do newslettera „Magazynu Histeria”. W listopadzie dostałam maila, że organizują konkurs na dystopijne opowiadanie. Od paru lat (3-4? Jeszcze za czasów studiów) kołatał mi się po głowie pomysł. Nie dotyczył do końca dystopii, ale był łatwy do zaadaptowania – jak zobaczyłam konkurs od razu o nim pomyślałam. No i usiadłam w sylwestra, napisałam, kiedy mąż zajmował się córką i wysłałam niewiele przed północą (termin był do końca grudnia). I okazało się, że wygrałam! Zachęcam do poczytania, a ja tu napiszę, co myślę o pozostałym opowiadaniach z tego numeru.


środa, 8 lutego 2017

Przewodnik pani Bradshaw

„Przewodnik pani Bradshaw. Ilustrowany informator o drogach żelaznych” to kolejna z okołodyskowych książek Pratchetta. Wyszła w ostatnim kwartale zeszłego roku, a do mnie dotarła na Święta. Ponieważ nie ma tak naprawdę fabuły, czytałam ją w przerwach pomiędzy „PLO”, kiedy nie brałam ze sobą kindla. Książka jest króciutka i podzielona na bardzo krótkie fragmenty (opisy stacji, trasy), co czyni ją idealną do czytania w podróży autobusem.


czwartek, 2 lutego 2017

Pan Lodowego Ogrodu III

Po drodze do Ziemi Ognia Vuko toczy liczne walki, zabijając ludzi Węży i „kraby”. Z jegnego z nich uwalnia młodą dziewczynę, nie jest ona zadowolona, bez pancerza czuje się niepewnie i zagrożona, ale podąża za Drakkainenem. Nie wiem, czy odegra później jakąś rolę, ale pasowałoby mi, żeby tak było. Kiedy Vuko powraca do Ludzi Ognia pojawia się Kruczy Cień, który oddaje Drakkainenowi jego magiczną włócznię, przy okazji informując o jej właściwościach – sama namierza czyniącego w zasięgu wzroku i bardzo ciężko się przed nią obronić. Nocny Wędrowiec postanawia zebrać drużynę (w końcu należy to zrobić przed wyruszeniem w drogę) i ruszyć z włócznią na van Dykena. Ma to być szybki atak z zaskoczenia, mający na celu zabicie Ziemianina. Niestety plan nie wypala, ponieważ Aaken sprowadził do siebie Oba Niedźwiedzie, który postanowił przyciągnąć włócznię na siebie i umrzeć. Drużyna powraca znowu do Ziemi Ognia i zastaje na zatoce lodowy drakkar. Vuko postanawia na niego wsiąść i sprawdzić, co się stanie.
Z kolei nasz książę Filar został porwany. Okazuje się, że przez Kirenenów. W obozie poznaje dziewczynę o imieniu Woda i to ona staje się jego motywacją do dalszej walki. Musi jednak szybko ruszać w dalszą drogę, gdyż jego śladem podąża brutalny demon, mordujący wszystkich, z którymi się zetknął. Na dalszą drogę zostają mu przydzieleni dodatkowi czterej zwiadowcy. Po drodze Brus postanawia ściągnąć demona na siebie, tym bardziej że nie jest już w stanie panować nad osobowością kapłana. Razem z towarzyszami Filar zaciąga się do karawany idącej na Erg Krańca Świata i na miejscu postanawia oddać się w niewolę, by dostać się na Ziemię Niedźwiedzi (w inny sposób człowiek nie może przekroczyć granicy).

piątek, 27 stycznia 2017

Pan Lodowego Ogrodu II

Nie widzę sensu w powtarzaniu, czemu sięgnęłam po tę książkę, bo to po prostu kontynuacja, a nie miałam żadnych perypetii z nią związanych. Dlatego zacznę ten post (i dwa kolejne pewnie też) od przybliżenia zakończenia poprzedniego tomu. Kiedy Vuko i jego nowi przyjaciele docierają do Ziemi Ognia, dowiadują się, że dzieci zostały uprowadzone z ich osady, a wśród maluchów jest syn jednego z jego bliskich towarzyszy – Grunaldiego Ostatniego Słowa. Dlatego niemal od razu mężczyźni wyruszają w pogoń, a Drakkainen (tutaj zwany Ulfem) wykorzystuje swoje nadprzyrodzone zdolności wynikające z cyfrala, by wyśledzić dzieci i Ludzi Węży, którzy je porwali. Po ciężkiej walce Vuko wyrusza w dalszą drogę sam (nie będę zdradzać, co się stało z dziećmi) i trafia do Ogrodu Ziemskich Rozkoszy, jak z płótna Hieronima Boscha. Tam Węże nie zwracają na niego uwagi i dociera do celu swojej wędrówki – Czyniącego, van Dykena, naukowca z misji, którą miał ewakuować. Oszalałego, próbującego stworzyć własny świat i nazywającego siebie Aaken. Który za pomocą magicznej włóczni zamienia Vuko w drzewo.

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Pan Lodowego Ogrodu I

„Pan Lodowego Ogrodu” to jedna z tych serii, o których myślę od długiego czasu i coś się nie mogę zabrać. A bo akurat niedostępne w bibliotece wszystkie tomy, a bo akurat lecę ciągiem przyczynowo-książkowym i wyleciał z głowy. Ale w tym roku kupiłam mężowi na Święta grę planszową „Achaja” i rozmawiałam o tym ze znajomą, która również jest fanką. I tak mi się skojarzyło, że „Pan Lodowego Ogrodu”, którego ona uwielbia też został wydany jako gra. Akurat się rozleniwiłam, nie chciało mi się urządzać wypraw do biblioteki, więc zajrzałam do internetu i znalazłam „PLO”. A jak znalazłam to wysłałam na kindla i postanowiłam przeczytać, bo w końcu już od dłuższego czasu miałam to w planach.


piątek, 20 stycznia 2017

Odkurzacz czarownicy

To kolejna książka Pratchetta wydana przez Rebis i druga zawierająca opowiadania dla dzieci napisane przez młodego Terry’ego. Kiedy tylko dowiedziałam się, że jest w planach czekałam aż ukaże się w zapowiedziach. W końcu zniecierpliwiona napisałam do wydawnictwa, które potwierdziło premierę w listopadzie. W związku z tym postanowiłam zażyczyć sobie książki na Święta lub kupić od razu samodzielnie, jeśli nikt by nie chciał tego zrobić. Na szczęście moja rodzina wie, że książki to coś, co sprawia mi najwięcej radości, więc chętnie wzięli moją listę (wyjątkowo krótką w tym roku) i sprezentowali wymarzone tomy.


poniedziałek, 16 stycznia 2017

Inferno

Jak na razie ostatnia część przygód Roberta Langdona – choć w kinach jako trzecia, a kolejna książka jakoś zaraz ma być. Dla mnie była to też druga powieść przeczytana na kindu i przez to miałam pewien problem – w pliku pdf jeden rozdział był wklejony (?) dwa razy w związku z czym innego brakowało. Musiałam na szybko szukać w internecie jakiegoś pliku, żeby móc przeczytać. Na szczęście książka była ciekawsza od „Procesu” Kafki i zorientowałam się już po paru słowach, a nie po dwudziestu stronach (tak, miałam źle wydrukowaną wersję i czytałam te same 20 stron chyba trzy razy).


Pan Lodowego Ogrodu IV

No i dotrwaliśmy do ostatniego tomu, który miał prawie 900 stron. Cieszę się, że mam czytnik i nie musiałam tachać ze sobą takiego tomiska. Nie lubię czytać bardzo grubych książek, bo to niewygodne, a czytnik zaciera tę wadę. Czytałam więc w nocy. I trochę w dzień, a końcówkę to czytałam nawet, kiedy powinnam już korzystać z tego, że córka śpi. Ale chyba nie żałuję. Cieszę się, że wreszcie sięgnęłam po ten cykl. I cieszę się, że koleżanka, która mi go od dawna polecała, jest jego dużą fanką i chętnie o nim ze mną rozmawia. Bo jeszcze przed skończeniem miałam parę uwag, a po zakończeniu lektury część z nich nie wyparowała. Ale po konkrety zapraszam w moją ostatnią podróż do Lodowego Ogrodu i świata Midgaardu.