środa, 6 grudnia 2017

Redlum

Tak, kolejna książka z pakietu, ale nie jestem w tej chwili pewna, którego. W każdym razie uznałam, że podoczytuję pakiety, które mam, bo jeśli ciągle będę tylko kupować nowe, to będę miała wirtualną górę nigdy nie przeczytanych książek. A przecież zapłaciłam za nie! I nie odrzucają jakoś mocno (jakby to robiły to nie kupowałabym), więc aż wstyd. „Redlum” zachęciło mnie dziwnym tytułem. Uznałam, że to pewnie jakaś fantastyka, więc czemu by nie przeczytać?



W prologu do miasta Redlum przybywa trzech młodzieńców. Chcą zatrzymać się w gospodzie, ale ich bezczelne zachowanie sprawia, że zostają w mieście na dłużej. Właściwie to już na zawsze, w postaci trupów. Dowiadujemy się też, że stary karczmarz i jeszcze starszy jasnowidz mimo upływu lat dalej nie mogą przywyknąć do wielu rzeczy normalnych w tym mieście.
Redlum według legendy zostało wzniesione przez magów, a mury miasta miały chronić ludzi przed zamieszkującymi je potworami. Pieczę nad metropolią teoretycznie sprawują magowie, jednak wiadomo, że nie wszystko naprawdę wygląda tak jak się wydaje. Na przykład pewien chłopiec, służący w jednej z magicznych szkół… Jako podrzutek został wychowany przez magów i pozostał u nich na służbie. Jednak jako nastolatek zabił człowieka lekkim zaklęciem (w ustach normalnego maga nie mogłoby ono być śmiertelne), co oznacza, że sam nie należy do rodu ludzkiego. Został przyjęty na ucznia akademii, ale szybko porzucił szkołę ku uldze wszystkich w niej zostających. Stamtąd wylądował… w karczmie.
Tak, to on jest staruszkiem karczmarzem z prologu, a żeby było jeszcze zabawniej przybrał imię Słodki. Tak, zabawne, choć lepiej uważać, z czego człowiek śmieje się w Redlum. Słodki zaczynał w karczmie u starego trolla jako służący od wszystkiego, ale po latach odziedziczył karczmę. Wyglądał jak człowiek, więc nie budził strachu wśród turystów i poszukiwaczy przygód odwiedzających miasto. Dzięki temu mógł łatwo unikać kłopotów. Albo jeszcze łatwiej się w nie pakować.
Mimo że Słodki nie był w pełni człowiekiem, został wychowany przez ludzi i miał wiele ludzkich cech, niezbyt popularnych wśród potworów z Redlum. Jednak przez plotki dotyczące pochodzenia Słodkiego i protekcję potężnego wampira, nikt specjalnie nie zaczepiał karczmarza. Mógł spokojnie prowadzić swoje interesy i robić, co chciał. W ten sposób między innymi sprowadził do karczmy dziewczynę nieznanej rasy, za to mało towarzyską. Zrobił to z dobroci serca, ale karma wraca i opłaciło mu się to.

Nie będę dokładnie opisywać przygód i interesów Słodkiego, warto samemu je przeczytać. Naprawdę! Książka jest bardzo dobrze napisana, jest wciągająca i ciekawa. Nie podobała mi się tylko końcówka, która jak dla mnie była za bardzo na siłę i średnio pasowała klimatem do reszty.  Mimo to książkę bardzo polecam jako lekką i przyjemną lekturę. Ja przeczytałam ją w trzy dni, bo ciężko było mi się oderwać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz