niedziela, 24 grudnia 2017

Opowieść Wigilijna

Od kilku lat mam listę (większość czytelników pewnie taką ma) książek, które chcę z jakiegoś powodu przeczytać. Na mojej znajdują się też pozycje z tak zwanej klasyki, którą każdy zna, ale nie każdy tak naprawdę czytał. Wśród tych pozycji znalazła się u mnie „Opowieść Wigilijna”. Widziałam wiele adaptacji i słyszałam różne interpretacje, ale nie udało mi się dotąd przeczytać tej jedynej i oryginalnej napisane prze Dickensa. Aż do tego roku.



Mimo że fabułę większość (jeśli nie każdy) zna, streszczę ją tu pokrótce. Bohaterem jest Ebenezer Scrooge, który prowadzi intratny interes w kantorze. Poznajemy go w wieczór wigilijny jako skąpca i niezbyt sympatycznego człowieka. Nie przyjmuje zaproszenia na obiad do siostrzeńca, odprawia nie tylko z kwitkiem ale i z niemiłymi słowami kwestorów, bardzo niechętnie daje wolne na Święta swojemu księgowemu.
Wieczorem Ebenezera odwiedza duch jego zmarłego wspólnika, opowiadając, że przez złe uczynki za życia cierpi po śmierci. Zapowiada też wizytę trzech innych duchów. No i odwiedzają go: Duch Przeszłych Świąt, Duch Obecnych Świąt i Duch Przyszłych Świąt. Pokazują mu odpowiednio przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Nie jest tajemnicą, że pod wpływem tego, co zobaczył, Ebenezer zmienia postawę i zaczyna świętować Boże Narodzenie.
Od dziecka oglądałam tę opowieść, to w Jetsonach, to w Kaczorze Donaldzie i mnóstwie innych interpretacji. Wydaje mi się jednak, że w nich Scrooge zmieniał się dopiero po wizycie ostatniego ducha. W oryginalnej opowieści Ebenezer już przy wizycie wspólnika zaczyna się zastanawiać, a przy pierwszym duchu jest pewien, że powinien się zmienić. Tu nie ma też pokazanych smutnych Świąt biednych ludzi, a same wesołe wieczerze, mimo tejże biedy.
Na pewno nie żałuję, że wreszcie przeczytałam tę książkę. Prosta w treści i wykorzystana już na wiele sposobów przez różnych twórców wciąż jest aktualna i potrzebna. Być może po przeczytaniu lub obejrzeniu adaptacji ktoś zastanowi się nad swoim życiem? I wcale nie musi to być skąpiec i egoista jak Ebenezer, ale nawet zwykły człowiek, któremu zrobi się cieplej na sercu i na przykład przyjmie w Wigilię zbłąkanego wędrowca albo podzieli się resztkami z kolacji ze spotkanym bezdomnym.

Życzę wszystkim wesołych Świąt!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz