wtorek, 31 marca 2015

Długi Mars

Ta książka zajęła mi aż dwa tygodnie. Raz, że nie przepadam za cyklem o Długiej Ziemi. Dwa, że na początku, kiedy siadałam do niej przypominało mi się, że Terry Pratchett nie żyje. No ale „Długi Mars” czekał na mnie na półce od stycznia i trzeba było się wreszcie za niego wziąć.

Powieść rozłożona jest na kilka części. Pierwsza z nich to wyprawa kapitan Maggie Kauffman w głąb Długiej Ziemi aż do świata 250 000 000. Ekspedycja ma mieć charakter badawczy, a przy okazji dobrze by było, gdyby odkryto, co się stało z Armstrongiem I – twainem, który jakiś czas wcześniej zaginął. Maggie zabiera ze sobą na pokład trolle, grupę Chińczyków i przedstawiciela beagli – Śnieżka. Taka mieszana załoga ma pokazać zjednoczenie, a równocześnie pomóc pani kapitan dostrzec inne punkty widzenia niż jej własny.

Druga historia należy do Joshuy Valiente i Paula Spencera Wagonera. Ten drugi ma ledwo dziewiętnaście lat, a Joshuę poznał jeszcze w dzieciństwie. Od początku Paul był ponadprzeciętnie inteligentny, co sprawiało problemu zarówno w szkole jak i w relacjach z ludźmi. Podczas akcji powieści dowiadujemy się, że Paul nie jest jedyny – część osób z jego pokolenia ma podobne zdolności i problemy. Określają siebie jako Następnych – nowych, ulepszonych ludzi. Mówią, że w stosunku do ludzi czują się tak, jak ludzie w odniesieniu do szympansów. A to prowadzi tylko do kłopotów.
Ostatnia i może najważniejsza część książki dotyczy Sally Linsay i jej ojca, Willisa. Mężczyzna po kilkunastu latach bez znaku życia odzywa się do córki i prosi, by zjawiła się przy Szczelinie (przerwie w Długiej Ziemi). Proponuje jej wylot na Marsa i zbadanie go. Wie, że ze Szczeliny taka podróż będzie najłatwiejsza – nie będą musieli wchodzić w przestrzeń kosmiczną, bo już w niej będą. Willis nie chce zdradzić swojego prawdziwego celu, tłumaczy córce, że chce sprawdzić, czy na Marsie można przekraczać i jeśli tak, czy na którymś Marsie wykształciło się życie. Sally zgadza się lecieć z ojcem pod warunkiem, że wezmą ze sobą starego i doświadczonego astronautę Franka Wooda. Kobieta poznała go w poprzedniej części cyklu, gdy związał się z jej niemalże przyjaciółką.
Wnioskując po tytule powieści, nie trudno się domyślić, że przekraczanie na Marsie jest możliwe. Mężczyźni i Sally pokonują kilka tysięcy Marsów, niekiedy spotykając na nich życie, powoli poznając lepiej siebie i motywy Willisa.
Pod koniec książki wszystkie trzy historie się łączą – troje bohaterów wraca na Ziemię Podstawową i razem rozwiązują (przynajmniej tymczasowo) sprawę Następnych. Nie jest to jednak ostatnia część cyklu (to potwierdzona informacja, sprawdziłam w internecie), co wyraźnie widać. Przede wszystkim nie zostaje zamknięty wątek Długiego Marsa i tego, co kosmiczni podróżni tam odkryli. Angielska wersja kolejnej części ma się ukazać 18 czerwca, więc u nas pewnie nieco później. Mimo że nie przepadam za science fiction, Joshuą Valiente i Długą Ziemią, czekam na następny tom i na pewno go kupię.

Jeśli chodzi o oznaczenie w wyzwaniu, to było to zaplanowane science fiction, więc 9 kier.

sobota, 21 marca 2015

Rogi

„Rogi” postanowiłam przeczytać, jak tylko obejrzałam film. Przede wszystkim chciałam zrozumieć, o co właściwie chodzi z tymi wężami. Więc kiedy wypożyczałam „Brudny szmal” poszłam też do półki z horrorami i wzięłam książkę Joego Hilla. Wiecie, że jest on synem Stephena Kinga? Ja nie wiedziałam przed przeczytaniem tej książki.


Z jednej strony wydaje się, że historia jest podobna, jak w filmie. Merrin, ukochana Iga Perrisha, zostaje zamordowana, a oskarżony o to zostaje chłopak. Pewnego dnia (w książce jest to rok po tragedii, w filmie mija ledwie kilka dni) Ig budzi się z rogami na głowie. Okazuje się, że rogi mają magiczne moce – sprawiają, że ludzie mówią dokładnie to, co myślą, a Ig jest w stanie nakłonić ich do ulegania najgorszym instynktom. Dzięki tej nowoodkrytej mocy chłopak próbuje rozwikłać zagadkę śmierci ukochanej.
W książce główna fabuła przeplata się ze wspomnieniami bohaterów, zarówno z dzieciństwa jak i z późniejszych lat. Kilka wątków zostało przedstawionych w filmie (krzyżyk Merrin, podtopienie Iga, zerwanie, domek na drzewie). I właściwie na tym podobieństwa się kończą. Tak naprawdę książka opowiada historię zupełnie innych bohaterów niż ci przedstawienia w filmie. Glenna jest po prostu zagubioną i zakompleksioną dziewczyną, która nie wie, czego chce, więc oddaje się wszystkim po kolei. Merrin nie jest szczerozłota i czysta jak łza – już na początku znajomości okłamuje Iga, a potem mówi mu, że miała ochotę się nim zabawić. Jednak najgorsze, co zrobiła – nieudolne zerwanie z Igiem – jest przedstawione tak samo. Niby wydaje się, że go kochała, ale kochająca osoba powiedziałaby, że jest chora i niedługo umrzeć. Lee w filmie jest postacią, którą na początku bardzo się lubi – wydaje się prawdziwym przyjacielem Iga, dobrym, wierzącym człowiekiem. W książce od początku widać, że coś jest z nim nie tak, bierze udział w różnych akcjach charytatywnych tylko ze względu na Merrin. Oszukuje bliskich, jest okrutny. I to widać niemal od momentu, w którym się pojawia. Postać Terry’ego została w filmie skrzywdzona według mnie. W książce jest to jedyna osoba, która wierzy w brata, ufa mu, kocha i wciąż wspiera. Dodatkowo rogi nie do końca działają na starszego z braci Perrishów. Może właśnie dlatego, że jest po prostu dobrym człowiekiem (jak to było sugerowane w filmie odnośnie Lee).
No i wreszcie Ig. W sumie jego postać chyba została najmniej zmieniona w filmie. Chłopak starał się nie wykorzystywać swoich mocy, dopiero pod koniec postanowił z nich skorzystać, żeby się zemścić i ukarać Lee. Jednak uważam to za w pełni uzasadnione.
Sprawa węży budzi  już we mnie dużo mniej wątpliwości. Nie są one tak nachalnie bezsensowne jak w filmie – to na pewno. Jednak ich pierwsze pojawienie się jest dość dziwne – to nie Lee uratował topiącego się Iga, a wąż. Potem gady pojawiają się dopiero, kiedy Igowi wyrosły rogi. W książce bardzo wyraźnie zasugerowane jest, że Ig zmienia się w diabła (lub demona lub coś jeszcze innego), a ten z kolei dość prosto kojarzy się z wężami (rajski ogród i te sprawy). Ig powoli rozumie, że może rozkazywać wężom, ale nie nosi ich wszędzie ze sobą (co miało miejsce w filmie). Dlatego sprawę węży uznaję za mniej więcej rozstrzygniętą.
Bardzo mi się spodobał motyw domku na drzewie – w filmie był rzeczywistym miejscem, które „należało” do Iga i Merrin. W książce byli tam tylko raz, a domek wydawał się zmyślony. Najbardziej jednak podobało mi się wyjaśnienie tego, co spotkało zakochanych w czasie pobytu w tym domku. Ale pozostawię to tu niewyjaśnione – może kogoś ta tajemnica zachęci do przeczytania książki.
Żałuję też, że w filmie odpuszczono sobie niebieską spódnicę, w której Ig latał przez drugą połowę książki. A jego stwierdzenie, że jest „diabłem w niebieskiej spódnicy” rozłożyło mnie na łopatki ze śmiechu. Wyobrażam sobie Daniela Radcliffa w tej sytuacji i żałuję, że nie mogłam tego zobaczyć!

W wyzwaniu daję tej  książce 8 karo – zostało zekranizowane.

czwartek, 19 marca 2015

Opowieści z Ziemiomorza

To już ostatni tom cyklu o Ziemiomorzu, a składa się z kilku opowiadań. Ich akcja toczy się w

różnych czasach, to znaczy jedno jest z dawnych czasów, inne za życia Krogulca, a inne właściwie równoległe do „Innego wiatru”. Postaram się krótko streścić każde z opowiadań i o każdym po kolei coś napisać.
„Szukacz”
Jest to historia chłopca o imieniu użytkowym Wydra, a prawdziwym Medra. Chłopiec nie pochodzi z bogatej rodziny, jego ojciec jest szkutnikiem w Havnorze. Wydra pomagał ojcu w pracy, ale odkrył w sobie magiczny talent do znajdowania różnych rzeczy. Bycie magiem w tamtych czasach było niebezpieczne, więc chłopiec starał się utrzymywać swój dar w tajemnicy i po kryjomu uczył się od starych, niegroźnych magów. Oczywiście, Wydra miał czyste serce i był niezwykle prawy, więc, kiedy okoliczny władca (pirat i rozbójnik) zamówił u jego ojca statek, Medra rzucił na okręt zaklęcie, by źle pływał. Jednak pirat miał własnych czarowników, którzy szybko odkryli usterkę, odnaleźli Wydrę i pojmali.

Chłopiec trafił do kopalni, został związany potężnymi zaklęciami i miał wyszukiwać złóż królewskiego metalu – rtęci. Jednak nie chciał on pomagać złemu piratowi i jeszcze gorszemu jego głównemu czarownikowi. Dlatego sprzymierzył się z jedną z niewolnic, która również miała magiczną moc, by pokonać czarownika i uciec.
Potem Medra poznaje tajne stowarzyszenie Kobiet Dłoni – magów i czarownic, którzy chcieli pomagać sobie i służyć dobru. Tym tropem chłopiec dotarł na wyspę Roke, gdzie żyły prawie same kobiety, zajmujące się sztuką magiczną. Zgodziły się go uczyć, a z jedną z nich Wydra się ożenił. Cała historia prowadzi do tego, że Medra został założycielem szkoły magów na Roke i pełnił tam bardzo ważną funkcję (nie arcymaga). Ale jaką to już nie zdradzę.
„Diament i Czarna Róża”
Słowa w tytule są imionami, warto to od razu zaznaczyć. Diament był synem bogatego kupca, a Czarna Róża córką czarownicy. Jako dzieci spędzali razem dużo czasu, mimo że ojcu chłopca się to nie podobało. Dlatego, kiedy zauważył u syna zdolności magiczne, wysłał go na naukę do czarownika. Mag „chronił” chłopca zaklęciami przed myślami o ukochanej dziewczynie, dlatego Diament odszedł od niego i postanowił poświęcić magię dla kobiety.
Tak naprawdę opowiadanie to jest o tym, że teoretycznie magowie muszą wyrzec się wszystkiego, co kochają dla magii. Diament musiałby się wyrzec kobiety i muzyki, jednak ponieważ jego uczucia były głębokie i prawdziwe, szybko podjął decyzję najlepszą dla siebie.
„Kości ziemi”
To opowieść tak naprawdę głównie o Ogionie Milczącym, pierwszym mistrzu Geda. Historia dotyczy jego młodości i mistrza – Wodorosta, przez którego właśnie Ogion zyskał swój przydomek. Z tego opowiadania dowiadujemy się, jak tak naprawdę było z tym wielkim trzęsieniem ziemi, które Ogion miał powstrzymać z młodości. Myślę, że to najlepsze streszczenie i nie będę więcej zdradzać.
„Historia z Górskich Moczarów”
To opowieść o magu, który przybył do niewielkiej wioski w środku zimy, by pomóc mieszkańcom opanować zarazę wśród bydła. I to jest właściwie cała pierwsza część historii, potem do wioski przybywa kolejny mag i szybko dowiadujemy się, że to Krogulec, a z obecnym już mężczyzną wiąże go burzliwa przeszłość. Czarownicy byli ze sobą mocno skłóceni, jednak pod koniec ich spór kończy się szczęśliwie.
„Ważka”
To opowiadanie o dziewczynie imieniem Irian. Kto czytał „Inny wiatr” od razu domyśli się, o kogo chodzi i jakie będzie zakończenie. Irian (imię użytkowe Ważka) była ostatnią potomkinią jednej z gałęzi starego i zamożnego rodu. Jej ojciec jednak prawie się nią nie zajmował i dziewczyna przebywała głównie z wioskową czarownicą. Szybko też odkryła w sobie ogromną moc. Tak ogromną, że czarownica powiedziała, iż nie będzie mogła jej szkolić. Dlatego, kiedy tylko nadarza się okazja (w pobliżu pojawia się młody mag), Irian ucieka z domu i wyrusza na Roke, by tam się uczyć. Ku zdziwieniu wielu, Mistrz Odźwierny wpuszcza ją do szkoły. Jednak nie wszyscy Mistrzowie zgadzają się z jego decyzją, więc dziewczyna zostaje odesłana do Gaju, gdzie zajmuje się nią Mistrz Wzorów. Niedługo potem Irian odkrywa prawdziwą siebie, co wszystkich bardzo zdumiewa i zwiastuje ogromne zmiany w Ziemiomorzu.
Myślę, że lepiej czytałoby mi się o Ziemiomorzu, gdybym kupiła pojedyncze książki zamiast wydania jednotomowego. Przez to, że nie mogłam czytać, kiedy chciałam, bardzo dłużyła mi się lektura. Jednak cieszę się, że przeczytałam ten cykl, bo dużo się nasłuchałam o nim i Ursuli LeGuin, więc teraz sama będę się mogła na ten temat wypowiadać. Książki nie były złe, ale uważam, że wielu momentach bardzo naiwne i jednak dziecinne i trochę przegadane. Cóż, autorka ma swój specyficzny styl, ale i tak polecam jako pozycję obowiązkową dla fanów fantastyki. Chociażby po to, żeby wiedzieć, co to jest.

Jeśli chodzi o wyzwanie to znowu mam problem, wiec dam 10 karo (3 słowa w tytule). Bo mogę! J

wtorek, 17 marca 2015

Nie takie "Rogi" straszne

Byłam pewna, że wrzuciłam ten post w październiku, ale z jakiegoś powodu tego nie zrobiłam... Wrzucam go więc teraz, bo właśnie przeczytałam książkę (więc ta część posta jest już nieaktualna) i chciałam się w moich wrażeniach odnieść do filmu. Wyobraźcie więc sobie, że cofacie się w czasie do października, a za parę dni wrzucę posta o książce :)

Ostatnio miałam ochotę wybrać się do kina i mój wybór padł na „Rogi”. Wyczytałam w internecie, że to horror, ale ponieważ byłam ciekawa, postanowiłam zaryzykować.
Film jest ekranizacją powieści Joego Hilla (której jeszcze nie czytałam) i opowiada historię Iga Perrisha, którego gra Daniel Radcliffe. Na samym początku dowiadujemy się, że ukochana Iga, uwielbiana też przez innych mieszkańców miasteczka, zostaje zamordowana w lesie. O zbrodnię zostaje oskarżony Ig, jednak nikt nie ma dowodów obciążających go. Nie ma też jednak szans na uniewinnienie, ponieważ laboratorium ze zwłokami dziewczyny zostaje podpalone w tajemniczych okolicznościach. Rodzina i najbliżsi przyjaciele starają się chronić Iga, który jest załamany śmiercią ukochanej Merrin i oskarżeniami. Pijany idzie na miejsce zbrodni i oskarża Boga o śmierć dziewczyny (była bardzo wierząca). Tam znajduje go potajemnie zakochana w nim przyjaciółka Glenna i zabiera go do siebie do domu.
Następnego ranka Ig budzi się z bólem głowy i dwoma, niewielkimi rogami na czole. Początkowo jest zaskoczony i przerażony, próbuje pozbyć się wyrostków. Okazuje się to jednak niemożliwe, a Ig odkrywa ich magiczne właściwości. Każdy w pobliżu wypowiada swoje najskrytsze myśli i ulega prośbom lub sugestiom Iga. W ten sposób chłopak dowiaduje się, co naprawdę myśli o nim rodzina i powoduje pożar baru. Ig postanawia wykorzystać swoje nowe zdolności, żeby odnaleźć mordercę Merrin. Od tego momentu dużą rolę w filmie odgrywają retrospekcje – wspomnienia z dzieciństwa i z nocy śmierci Merrin. Ig przepytuje każdego, kto mógł mieć do czynienia z dziewczyną tamtej tragicznej nocy.
Film nie wydaje mi się horrorem, ale raczej kryminałem i w takiej kategorii jest bardzo dobry. Fabuła jest ciekawie skonstruowana, ja kilka razy zmieniałam swój typ na mordercę. Aktorzy też pokazali klasę. Specjalnie przyglądałam się Danielowi Radcliffowi, bo niedawno doczytałam, że cierpi na dyspraksję[1]. Jednak jego gra była bardzo naturalna, idealnie pasująca do odgrywanego bohatera. Postaci drugoplanowe również były bardzo dobrze zagrane, aktorzy doskonale podkreślali charakterystyczne cechy swoich bohaterów. Jako zaletę filmu muszę wymienić też efekty specjalne, zwłaszcza w kilku ostatnich scenach.
Jednak według mnie film był naprawdę świetny, ale tylko do połowy. Potem pojawiły się węże (zapewne odwołanie do Szatana z Rajskiego Ogrodu) i prawie cała logika się posypała. Bohaterowie zmienili swoje postawy o 180 stopni, a Ig zaczął wszędzie chodzić z wężem na szyi. Zamierzam przeczytać książkę i mam nadzieję, że tam jest to lepiej objaśnione i ma jakiś sens. Mimo to film mi się bardzo podobał i z czystym sercem mogę go polecić. Krwi się nie leje dużo (jak w horrorach), atmosfera nie jest przytłaczająca (jak w thrillerach), a fabuła naprawdę wciąga.



1 Dyspraksja jest schorzeniem mózgu, które powoduje trudności w planowaniu i wykonywaniu planowanych czynności. U aktorów wydaje się to szczególnie dotkliwe.

sobota, 14 marca 2015

Brudny szmal

We wrześniu (chyba) wszedł do kin film pod tym tytułem, ponoć oparty o opowiadanie Lehane’a. A

w grudniu wyszła w Polsce książka „Brudny szmal”. Nie jestem pewna, czy to rozwinięte opowiadanie, czy może książka na podstawie filmu na podstawie opowiadania (coś jak „Lekarstwo na miłość” Chmielewskiej). Ale nie to jest najważniejsze. Kiedy zobaczyłam, że jest film, postanowiłam przeczytać książkę i go obejrzeć. Ostatnio miałam jednak inne literackie priorytety do kupienia, więc zdecydowałam poczekać aż książka trafi do biblioteki. Chyba, że trwałoby to bardzo długo, wtedy pewnie bym ją kupiła. Na szczęście w pobliskiej bibliotece „Brudny szmal” pojawił się już pod koniec lutego (a może nawet w połowie albo na początku) i nie czekałam na niego długo (najpierw kończyłam Pendergasta, a potem męczyłam Ziemiomorze).
„Brudny szmal” to opowieść o Bobie, który pracuje w barze kuzyna Marva. Wszyscy nazywają go kuzynek, ale akurat Bob rzeczywiście jest z nim spokrewniony. Bar nie do końca należy do Marva – 8 lat wcześniej został przejęty przez czeczeńską mafię/gang/inną dużą, zorganizowaną grupę przestępców. Mimo to nazwa została, podobnie pracownicy i prawie nikt poza nimi nie wie, do kogo naprawdę należy bar. Przestępcy używają czasem baru jako dziupli – zostawiają tam pieniądze, które następnie ktoś dla nich odbiera. W jakiś sposób ma to służyć „praniu” tych pieniędzy (nie znam się, nie rozumiem tego ;) ) i stąd właśnie tytuł książki.
Bob jest bardzo religijnym mężczyzną, przyjaźni się z księdzem ze swojej parafii i co niedzielę albo nawet codziennie zjawia się w kościele. Nigdy jednak nie przyjmuje komunii, co zauważa inny parafianin, policjant Torres. Jest on w pewien sposób istotą postacią, ponieważ prowadzi śledztwo, gdy bar kuzyna Marva zostaje okradziony. Ze względu na widywanie Boba w kościele stara się traktować go jak sprzymierzeńca w śledztwie (w każdym razie na początku), a Bob wyjawia mu szczegóły, o których niekoniecznie powinien mówić. Niewiele one jednak pomagają.
Pewnego wieczora Bob, idąc do domu, słyszy hałas z kubła na śmieci. Odnajduje w nim pobitego szczeniaka. Jego znaleziskiem interesuje się kobieta, Nadia, w której śmietniku był pies. Ponieważ pomagała kiedyś u weterynarza, teraz radzi Bobowi, co powinien zrobić i kupić, by móc zatrzymać psa. Szczeniak jest ważny w powieści, ponieważ, kiedy pojawia się jego były właściciel, na światło dzienne zaczynają wychodzić różne brudy.
Książka tak naprawdę nie jest zła, czytało mi się ją bardzo dobrze i szybko – świetnie napisana, wciągająca. Mimo to mam wrażenie, że nie dzieje się w niej wiele. No i nie umywa się do „Wyspy tajemnic”, ale to po prostu arcydzieło ;) Dennis Lehane trzyma poziom dobrej literatury, a „Brudny szmal” jest całkiem ciekawym kryminałem. Z mocno zaskakującym zakończeniem.

W wyzwaniu uznam tę książkę za Króla pik, bo gatunek: kryminał już jest zajęty ;)

czwartek, 12 marca 2015

Inny wiatr

Akcja powieści dzieje się około dziesięć lat po „Tehanu”. Lebannen i Tehanu (wtedy Therru) zaprzyjaźnili się  i ustalono, że to właśnie ona jest „kobietą na Goncie”. Król co jakiś czas wzywał do siebie dziewczynę i Tenar, by radzić się ich i mając nadzieję, że przywiozą ze sobą Geda. Były arcymag jednak nigdy nie pojawił się w Havnorze.

Kiedy Ged został sam w Re Albi, przybył do niego czarownik Olcha, którego specjalnością zawsze było naprawianie. Mężczyzna został tu przysłany, ponieważ miał poważny problem – po śmierci żony co noc we śnie zjawiał się przy murze Suchej Krainy i słyszał wołania umarłych. Czarownik bardzo mało i źle sypiał. Ged wymyślił sposób, jak mu doraźnie pomóc – dotyk żywego stworzenia trzymał Olchę z dala od muru, dlatego czarownik dostał kota, który zaczął z nim spać. Jednak nie tłumaczyło to przyczyny problemu Olchy ani go nie rozwiązywało. Jeśli czarownik zasypiał sam wciąż wracał pod mur. Dlatego Ged wysłał go do Havnoru, gdzie liczył na pomoc nie tylko króla, ale też Tehanu.
Sprawa Olchy nie była jednak jedynym problemem, z którym zmagał się król. Otóż nad Archipelag wróciły smoki, które zaczęły palić pola i wioski. Nie zabijały ludzi, ale wypędzały ich. Dla dobra ludzi Tehanu zdecydowała się na rozmowę ze smokami i próbę zawarcia rozejmu.
Ta część z opowieści z Ziemiomorza nie była dla mnie zbyt ciekawa. Właściwie była to taka leniwa historia o powrocie smoków i różnych granicach. W miarę ciekawy był wątek kargijskiej księżniczki, jednak dziewczyna bardzo szybko się zmieniła, co dla mnie podkopało wiarygodność postaci.

W wyzwaniu powiedzmy wstępnie, że 9 trefl, bo jakoś nie mam innych pomysłów.

poniedziałek, 9 marca 2015

Tehanu

Kolejna część „Ziemiomorza”. Główną bohaterką jest Tenar, która przybrała gontyjskie imię Goha. Skoro z poprzedniej części wiemy, że Ged został arcymagiem to domyślamy się, że nie związał się z byłą kapłanką Grobowców. W „Grobowcach Atuanu” Ged obiecuje dziewczynie, że jeśli nie będzie chciała zostać w Havnorze, to odwiezie ją na swój rodzinny Gont i zostawi tam z magiem Ogionem, żeby mogła żyć spokojnie. Tak też się stało. Tenar zrezygnowała z nauki u maga, pozostała jednak jego przyjaciółką. Odeszła do Doliny Środkowej, gdzie wyszła za mąż i urodziła dwójkę dzieci.
Akcja powieści rozpoczyna się, kiedy Tenar zostaje wdową, a jej dzieci są już dorosłe (córka ma własne dzieci, a syn żegluj od dawna po morzu). Niedługo po śmierci męża Tenar, do jej domu wpada przyjaciółka, prosząc o pomoc. Niedaleko wioski mała dziewczynka (pięcioletnia?) została pobita, a następnie wrzucona przez rodziców w ogień. Rodzice nie należeli do miejscowej społeczności, byli wędrownymi żebrakami. O tragedii doniósł ich towarzysz, jednak wszyscy troje zniknęli nim ktokolwiek się pojawił. Okazało się, że dziewczynka przeżyła. Została jednak straszliwie poparzona, z jej prawej ręki pozostał jedynie kikut, a prawa część twarzy cała pokryła się bliznami. Tenar wzięła dziecko do siebie i nazwała je Therru, co po kargijsku oznacza „ogień”. Bardzo dbała o dziewczynkę, pielęgnowała ją i obdarzyła miłością.
Jednak miłość Tenar i jej przyjaciółek nie wystarczyła, by Therru nie bała się ludzi. Zresztą również ludzie bali się jej. Niedługo po tym, jak Tenar przygarnęła dziecko, została wezwana do chorego Ogiona. Ruszyła tam razem z dziewczynką, by pomóc magowi umrzeć. Potem zamieszkały w chacie Ogiona i czekały na coś, same nie wiedząc na co.
Właściwie wydaje się, że w tej części nic się nie dzieje. Ot, opis życia starzejącej się kobiety, wdowy i przygarniętej przez nią dziewczynki. Jednak bardzo wciągnęła mnie ta książka, fabuła poprowadzona jest ciekawie, czytelnik przejmuje się losem bohaterów. Może właśnie dlatego, że są to zwykli ludzie, na zwykłej wsi i mają w miarę zwykłe problemy. No, lekko zabarwione magią.

W wyzwaniu może dam 9 karo – tylko jedno słowo w tytule.

sobota, 7 marca 2015

Najdalszy brzeg

Oj, długo nie pisałam, ale też czytanie „Ziemiomorza” zajęło mi sporo czasu. Poza tym, jak
wspomniałam wcześniej, w międzyczasie czytałam sporo opowiadań – nadgoniłam dwa numery „Nowej Fantastyki” i jedno „Wydanie specjalne”. Teraz jestem już po całym cyklu Ursuli LeGuin i znalazłam czas, żeby coś o nim napisać.
„Najdalszy brzeg” to trzecia część „Ziemiomorza”, dzieje się około 18 lat po „Grobowcach Atuanu”. Krogulec określany jest tu jako stary mężczyzna, a ma jakieś 40-50 lat, jest też arcymagiem. Po naprawieniu Runy Pokoju i umieszczeniu pierścienia Erreth-Akbego w Havnorze dostąpił tego ogromnego zaszczytu i pozostał w szkole na Roke.
Jednak na świecie zaczyna się źle dziać, na Wyspę Mędrców docierają wieści, że ludzie tracą magiczną moc. Czarownicy zapominają prawdziwe imiona rzeczy, a zaklęcia nie działają. Na Roke przybywa syn władcy Enladu Arren, co ostatecznie przelewa czarę i magowie muszą podjąć jakąś decyzję. Arcymag postanawia wziąć młodego księcia i wyruszyć w podróż, by odkryć przyczynę problemu.
„Najdalszy brzeg” jest typową powieścią drogi, Krogulec i Arren wędrują z wyspy na wyspę. I to w sumie najlepsze streszczenie, bo prawie nic się nie dzieje. Aż do ostatnich stron, ale nie zdradzę, co się tam dzieje ;)
Dla mnie była to chyba najnudniejsza część całego cyklu. Mimo to w historii Ziemiomorza jest bardzo ważna, jak „Grobowce Atuanu”. Ciekawe jest też to, że Krogulec wciąż jest ważną postacią, jednak nie jest już głównym bohaterem. Właściwie był nim tylko w „Czarnoksiężniku z Archipelagu”.

W wyzwaniu dałabym po prostu 3 karo, bo raczej nie czytuję wielu tak krótkich książek (mniej niż 150 stron). Chociaż możliwe, że to w moim jednotomowym wydaniu jest takie cienkie. Ale trudno, oceniam po tym, co czytam.