
Akcja powieści rozpoczyna się, kiedy Tenar zostaje wdową, a
jej dzieci są już dorosłe (córka ma własne dzieci, a syn żegluj od dawna po
morzu). Niedługo po śmierci męża Tenar, do jej domu wpada przyjaciółka, prosząc
o pomoc. Niedaleko wioski mała dziewczynka (pięcioletnia?) została pobita, a
następnie wrzucona przez rodziców w ogień. Rodzice nie należeli do miejscowej
społeczności, byli wędrownymi żebrakami. O tragedii doniósł ich towarzysz,
jednak wszyscy troje zniknęli nim ktokolwiek się pojawił. Okazało się, że
dziewczynka przeżyła. Została jednak straszliwie poparzona, z jej prawej ręki
pozostał jedynie kikut, a prawa część twarzy cała pokryła się bliznami. Tenar
wzięła dziecko do siebie i nazwała je Therru, co po kargijsku oznacza „ogień”.
Bardzo dbała o dziewczynkę, pielęgnowała ją i obdarzyła miłością.
Jednak miłość Tenar i jej przyjaciółek nie wystarczyła, by
Therru nie bała się ludzi. Zresztą również ludzie bali się jej. Niedługo po
tym, jak Tenar przygarnęła dziecko, została wezwana do chorego Ogiona. Ruszyła
tam razem z dziewczynką, by pomóc magowi umrzeć. Potem zamieszkały w chacie
Ogiona i czekały na coś, same nie wiedząc na co.
Właściwie wydaje się, że w tej części nic się nie dzieje.
Ot, opis życia starzejącej się kobiety, wdowy i przygarniętej przez nią
dziewczynki. Jednak bardzo wciągnęła mnie ta książka, fabuła poprowadzona jest
ciekawie, czytelnik przejmuje się losem bohaterów. Może właśnie dlatego, że są
to zwykli ludzie, na zwykłej wsi i mają w miarę zwykłe problemy. No, lekko
zabarwione magią.
W wyzwaniu może dam 9 karo – tylko jedno słowo w tytule.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz