niedziela, 31 grudnia 2017

Podsumowanie


W tym roku nie podchodziłam do żadnego specjalnego wyzwania książkowego. Zakładałam, że będę mieć mało czasu (liczyłam na pracę i liczyłam się z dzieckiem) na czytanie, więc chciałam po prostu przeczytać minimum książkę miesięcznie, a te 52 (czyli średnio jedna na tydzień) to w ogóle byłby szał. Z innych planów, które miałam i chciałam zrealizować, to przeczytanie przynajmniej jednej książki reprezentującej "klasykę", którą wszyscy znają przynajmniej ze słyszenia, przynajmniej jeden Pratchett i dużo fantastyki. Ale przede wszystkim czytanie tego, co mi sprawia przyjemność i niezmuszanie się do żadnych powieści historycznych, poradników albo biografii. Bo czytanie to moje hobby, a hobby powinno dawać przede wszystkim radość!

sobota, 30 grudnia 2017

Krasny to kolor krwi

Powieść z tego pakietu zostawiłam sobie na deser, licząc na coś naprawdę ciekawego. Nie dość, że Ćwiek, którego polubiłam to jeszcze tytuł wyraźnie wskazuje rasę/gatunek bohaterów. Miałam nadzieję na kawałek dobrej fantastyki z żądnymi krwi krasnoludami w tle. Zamiast krasnoludów dostałam krasnoludki, a zamiast fantastycznego świata – Wrocław. Tylko ta żądza krwi się zgadza.


Opowiadania z pakietu nowości Ćwieka

Kolejne teksty z nowego pakietu Ćwieka. Każdy to nieco ponad godzinę czytania, więc zebrałam je tu wszystkie razem (rok się kończy, a tak może wyrobię się ze wszystkimi notkami w 2017). Na swojej liście potraktowałam je jednak jako oddzielne pozycje, bo aż tak krótkie nie są. Mam też dzięki temu większą przejrzystość w tym, co czytałam.

Chyba śnisz
Głównym atutem tego opowiadania są jego bohaterowie: doskonale mi znani Chłopcy oraz znani z innych powieści Ćwieka Dreszcz i Kłamca. Tych ostatnich nie znam, ale na pewno w końcu poznam ;) Mi już sami Chłopcy wystarczają, żeby się uśmiechnąć pod nosem.
Kędzior i Dreszcz siedzą zamknięci w jednej celi w jakimś Jabłonkowie Małym. W środku nocy na posterunek przychodzi Kłamca prowadzący nowego, chudego więźnia. Okazuje się, że to Morfeusz, który panuje nad wszystkimi śpiącymi w okolicy. Zmusza ich do przychodzenia na posterunek, by go uwolnić, a Kłamca i nasi znajomi muszą odeprzeć atak śpiochów.

Czynnik ryzyka
W przydrożnym barze ma miejsce masakra, przy życiu pozostaje tylko barman, który ma związki z mafią (tak jak trzech albo czterech zamordowanych). Zgłasza to szefostwu, razem z zaginięciem towaru. Główny bohater (narrator) ma za zadanie wytropić i schwytać sprawcę zamieszania i odzyskać towar. Historia jednak wygląda nieco podejrzanie, bo morderca zamiast mówić posługuje się talią kart i robi wrażenie, jakby wiedział wcześniej niż sami zainteresowani o transporcie.

Miasto na końcu drogi
Grupa zabijaków (weteranów, ale teraz bandytów?) zatrzymuje się w saloonie. Kiedy główny bohater (narracja pierwszoosobowa) idzie załatwić potrzebę fizjologiczną, dostaje zlecenie od kogoś podającego się za śmierć. Facet płaci z góry złotem. A zadanie jest już częściowo wykonane. Banda musi ruszyć do miasteczka, w którym główna droga kończy się na saloonie i kogoś zabić. Proste, prawda?


Jak dla mnie opowiadania są nieco nierówne i stanowczo wolę Ćwieka w powieściach. Mimo to czytało się je dobrze i całkiem przyjemnie. Każde niby miało twist na końcu, którego czytelnik nie powinien się spodziewać (chociaż ci bardziej spostrzegawczy mogą się domyślać już wcześniej). Na pewno nie jest to lektura ciężka, ale dobra warsztatowo i jako przerywnik między grubszymi pozycjami.

piątek, 29 grudnia 2017

Mój dziadek zamienia się w słonia

Pozostajemy w klimacie Ćwieka, bo nie odchodzi się od wygrywającego automatu ;) Skoro dobrze czyta mi się danego autora, to czemu miałabym szukać teraz czegoś innego. Tym bardziej, że przez gadanie babci mojej i męża zaczęłam się zastanawiać, czy ta książka nie przyda się w przyszłości. Babcie ciągle mówią, że one to już nad grobem i nie wiedzą, czy dożyją kolejnych Świąt, urodzin, dnia babci. Żeby nie było – obie trzymają się nieźle, chorują tylko na cukrzycę i nie robią wrażenia, jakby miały zaraz umrzeć. Bo o tym właśnie jest ta książka – o śmierci, albo raczej o umieraniu.


czwartek, 28 grudnia 2017

Wendy

Po wcześniejszych kiepskich doświadczeniach z nowościami (notki pojawiają się niekoniecznie w kolejności, w jakiej czytałam, zwłaszcza ostatnio) doszłam do wniosku, że chętnie przeczytam coś przyjemnego. Ale bez niepotrzebnego ryzyka, czy mi się spodoba. Dlatego sięgnęłam po nowy ćwiekopakiet. Uznałam, że będzie to lektura lekka, nieźle napisana i przyjemna. Gdzieś wyczytałam, że „Wendy” ma być odpowiedzią na „Zmierzch”, więc tym bardziej spodziewałam się czegoś leciutkiego.


środa, 27 grudnia 2017

Studnia Zagubionych Aniołów

Kolejna próba pakietu Pierwsze Kroki. Jak do tej pory znalazłam w tym pakiecie dwie naprawdę świetne i wciągające książki i rzeczy takie… średniawe. Ni to złe, ni to dobre, z pomysłem, ale kiepsko zrealizowanym, albo w ogóle nie w moim stylu. Ale postanowiłam, że jak już wysłałam na kundelka to trzeba dać szansę wszystkiemu, w końcu pierwszą selekcję (tytułową) już przeszło. Tym razem strzał padł w studnię, Studnię Zagubionych Aniołów.

wtorek, 26 grudnia 2017

Świetlik w ciemności

Książka Jakuba Ćwieka skierowana do dzieci, o której słyszałam już jakiś czas temu. Można ją ściągnąć za darmo (ja ją mam z pakietu), a autor zachęca do wpłaty na rzecz fundacji KidsNeedToRead. Tylko zachęca i prosi o dopisek, który będzie świadczył o tym, że to właśnie ta opowieść przekonała nas do wpłaty. Mnie zachęcił.

A sama książka powstała dla syna pana Ćwieka, który podobno lubi zadawać pytania (jak każde dziecko). Autor wychodzi  założenia, że dzieciom należy odpowiadać i twierdzi, że na kilka oczywistych pytań przygotował sobie odpowiedź dużo wcześniej. „Świetlik w ciemności” z kolei jest odpowiedzią na niespodziewane pytanie „Tato, dlaczego lubisz Firefly?”.

niedziela, 24 grudnia 2017

Opowieść Wigilijna

Od kilku lat mam listę (większość czytelników pewnie taką ma) książek, które chcę z jakiegoś powodu przeczytać. Na mojej znajdują się też pozycje z tak zwanej klasyki, którą każdy zna, ale nie każdy tak naprawdę czytał. Wśród tych pozycji znalazła się u mnie „Opowieść Wigilijna”. Widziałam wiele adaptacji i słyszałam różne interpretacje, ale nie udało mi się dotąd przeczytać tej jedynej i oryginalnej napisane prze Dickensa. Aż do tego roku.


sobota, 23 grudnia 2017

Teufel

Ponieważ wiedźma Sara zniechęciła mnie nieco do fantastyki, postanowiłam spróbować innego gatunku. Zostało mi jeszcze parę pozycji z „Retro kryminału”, a poprzednie bardzo mi się spodobały. Dlatego postanowiłam spróbować właśnie tego. Sam tytuł „Teufel” zaintrygował mnie i dlatego mój wybór padł na tę właśnie książkę. Teraz już wiem, że oznacza to po niemiecku „diabeł” i wcale nie jest tak ciekawe, jak się wydaje…

czwartek, 21 grudnia 2017

Magazyn Histeria XXIII

Minęły kolejne dwa miesiące i wyszedł kolejny numer „Histerii”. Jakoś nie miałam natchnienia wcześniej, żeby go przeczytać. Najpierw czytałam powieści, a potem miałam koszmary, a że czytam głównie przed snem, nie chciałam ich prowokować czytaniem opowiadań grozy.

Konkurs do tego numeru był bardzo mało określony, to znaczy opowiadanie miało zaczynać się od zdania „Mam 25 lat i życie połamane jak patyk”. Tematyka bardzo otwarta, bo zaczynając od określonego zdania można napisać właściwie wszystko. Samo zdanie może być czyjąś wypowiedzią, myślą albo cytatem z czytanej przez bohatera książki. Sama też wzięłam udział w konkursie. Przyznaję, że moje opowiadanie nie było najlepsze, ale jakoś mimo pomysłu umknął mi środek. Wyróżnione zostały trzy opowiadania. Tym razem nietrudno było to zauważyć w numerze, bo pod tytułami znajdowała się informacja. Mimo to brakuje informacji, jakie to wyróżnienie i kto jest zwycięzcą… W każdym razie „Histeria” wyraźnie słucha swoich czytelników, musi to tylko dopracować. A teraz czas na poszczególne teksty.

środa, 20 grudnia 2017

Spalić wiedźmę

Odpoczynek od pakietów był krótki, wracamy do „pierwszych kroków”. Właściwie uznałam, że przeczytam wszystkie książki z tego pakietu, bo chyba miały to być pierwsze kroki w fantastyce. Nie wiem właściwie, czemu nie wzięłam jej wcześniej, bo wiedźma w tytule brzmi obiecująco. Moje pierwsze skojarzenie z wiedźmami to Pratchett, a drugie Szekspir i „Makbet”, ale ogólnie spodziewałam się magii i fantasy. Magię dostałam.


niedziela, 17 grudnia 2017

Czterdzieści i cztery

Tym razem nie pakiety, ale inna akcja. Zorganizowana w listopadzie przez czytaj.pl. Na przystankach autobusowych, ścianach i w różnych innych miejscach mogliście zauważyć plakaty czytaj.pl z kodem QR. Kod ten wystarczyło zeskanować, żeby przez cały listopad (a po przedłużeniu akcji nawet kawałek grudnia) mieć dostęp do dwunastu bestsellerów. Zupełnie za darmo, wystarczyło ściągnąć na telefon aplikację woblink i zeskanować kod. Wśród oferowanych książek było między innymi „Shanataram” (dużo o nim widziałam, ale to chyba nie dla mnie), „Sekretne życie zwierząt” (raczej totalnie nie mój klimat) oraz „Czterdzieści i cztery”, które miałam ochotę przeczytać, ale nie miałam czasu na wyjście do biblioteki i czytanie papierowych książek. Świetna okazja i ograniczony czas pozwoliły mi przenieść przynajmniej jedną książkę z listy „do przeczytania” na tę „przeczytane”.


środa, 13 grudnia 2017

Córki pana Lota

Kolejny pakiet, tym razem o nazwie „Fińskie klimaty”. Od dawna, być może nawet od podstawówki lubiłam Finlandię. Mój tata jeździł tam w delegacje i potem opowiadał, jak widział świętego Mikołaja i robił prawo jazdy na renifery (a konkretniej na zaprzęg). Przywoził też prezenty, jeden z nich jest ze mną przez cały czas – wisiorek kotek. Mimo wyjazdów taty Finlandia kojarzy mi się pozytywnie. Chciałam się nawet uczyć fińskiego, bo bardzo ładnie mi brzmiał, kiedy tata mówił, ale jakoś nie mogłam się zawziąć. Nie mam talentu do języków i bardzo ciężko mi wchodził. Mimo że moje zainteresowanie Finlandią było i jest w sumie raczej powierzchowne, nie mogłam sobie odmówić kupna pakietu. Tak naprawdę z krótkich opisów dostępnych książek to „Córki pana Lota” przemówiły do mnie najbardziej i dlatego od nich właśnie zaczęłam.


środa, 6 grudnia 2017

Redlum

Tak, kolejna książka z pakietu, ale nie jestem w tej chwili pewna, którego. W każdym razie uznałam, że podoczytuję pakiety, które mam, bo jeśli ciągle będę tylko kupować nowe, to będę miała wirtualną górę nigdy nie przeczytanych książek. A przecież zapłaciłam za nie! I nie odrzucają jakoś mocno (jakby to robiły to nie kupowałabym), więc aż wstyd. „Redlum” zachęciło mnie dziwnym tytułem. Uznałam, że to pewnie jakaś fantastyka, więc czemu by nie przeczytać?