środa, 13 grudnia 2017

Córki pana Lota

Kolejny pakiet, tym razem o nazwie „Fińskie klimaty”. Od dawna, być może nawet od podstawówki lubiłam Finlandię. Mój tata jeździł tam w delegacje i potem opowiadał, jak widział świętego Mikołaja i robił prawo jazdy na renifery (a konkretniej na zaprzęg). Przywoził też prezenty, jeden z nich jest ze mną przez cały czas – wisiorek kotek. Mimo wyjazdów taty Finlandia kojarzy mi się pozytywnie. Chciałam się nawet uczyć fińskiego, bo bardzo ładnie mi brzmiał, kiedy tata mówił, ale jakoś nie mogłam się zawziąć. Nie mam talentu do języków i bardzo ciężko mi wchodził. Mimo że moje zainteresowanie Finlandią było i jest w sumie raczej powierzchowne, nie mogłam sobie odmówić kupna pakietu. Tak naprawdę z krótkich opisów dostępnych książek to „Córki pana Lota” przemówiły do mnie najbardziej i dlatego od nich właśnie zaczęłam.



Historia zaczyna się, kiedy Hankonem (jak się dowiadujemy z rozmowy bóg, albo nawet Bóg) przegrywa w kości świat na rzecz Donadoniego (włoskiego tytana albo półtytana). Na początku obaj myślą, że świat i luzie umarli, jednak szybko okazuje się to nieprawdą. Hankonen odwleka oddanie swojego tworu. Ostatecznie jednak robi to, kiedy ludzie rzeczywiście wymierają. Oddaje Donadoniemu nieśmiertelność i boskie moce a sam odchodzi na emeryturę. Podrzuca też nowemu bogu nowych pierwszych ludzi, zgarniętych z innej planety (już rozwiniętej. Ewa jest masażystką, a Adam dentystą). Donadoni próbuje wprowadzać zasady i prawa, częściowo powielając działania Hankonena, a częściowo próbując mu pokazać, że ma lepszy pomysł.
Duża część książki jest jakby napisanym w inny sposób Starym i Nowym Testamentem. Bohaterowie mają inne imiona i świat jest trochę inaczej zbudowany, ale nawiązania są bardzo wyraźne.
Końcowa część książki (nieco za połową) w dużej mierze odchodzi już od Donadoniego i pokazuje Hankonena, który stał się zwykłym człowiekiem To znaczy nie do końca zwykłym, bo po śmierci stawał się kimś nowym, ale często zachowywał wspomnienia. Nie będę w to głębiej wnikać.
Tytułowe córki pana Lota i sam pan Lot? W jednym z rozdziałów bohater trafia do domu pana Lota, który jest bardzo ważną osobistością w mieście. Obie córki próbują bohatera poderwać i przekabacić na swoją stronę – wspierającą ojca lub buntującą się przeciw systemowi.

Tak naprawdę książka średnio mi się podobała. Była przeciągnięta i przepełniona opisami. Brakowało mi tam dialogów i akcji. Ogólnie sam pomysł mógłby być ciekawy, ale sama powieść była dla mnie po prostu nudna i bardzo szybko właściwie wyleciała mi z głowy (musiałam sprawdzać na liście, co przeczytałam). Jeśli ktoś lubi takie bardziej filozoficzne klimaty (może to też coś z realizmu magicznego?) to może mu się spodobać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz