sobota, 31 grudnia 2016

Podsumowanie 2016

Niestety w tym roku nie udało mi się przeczytać 52 książek, mimo najszczerszych chęci. I czuję potrzebę, żeby sama przed sobą (ale też przed moimi widmowymi czytelnikami) się usprawiedliwić.

piątek, 30 grudnia 2016

Zaginiony symbol

Filmu na podstawie tej części nie oglądałam i okazuje się, ze nic dziwnego – jeszcze go nie ma. O dziwo, „Inferno” już jest, czyli filmowcy znowu pokręcili kolejność. Dalej nie wiem, dlaczego. Ale ja czytam zgodnie z kolejnością z Wikipedii i lubimyczytac. Przy okazji tej książki wypróbowałam jeszcze jedną ciekawą rzecz, prezent bożonarodzeniowy – kindla. To mój pierwszy czytnik i dlatego też postanowiłam nie iść do biblioteki, a sięgnąć po e-booka i poświęcę temu osobną notkę.


wtorek, 27 grudnia 2016

Anioły i demony

Jak zapowiedziałam, tak zrobiłam – po przeczytaniu „Kodu Leonarda da Vinci” od razu wzięłam się za drugi tom cyklu. Obie książki wzięłam z biblioteki za jednym zamachem, więc nie musiałam urządzać nowej wyprawy dalej niż do szafki. Tym chętniej się za to wzięłam, że pierwszy tom mi się podobał i naprawdę dobrze było przeczytać coś lekkiego i przyjemnego po „Tessie”. Miałam nadzieję na dobrą passę w tej serii.


wtorek, 13 grudnia 2016

Kod Leonarda da Vinci

Moja pierwsza styczność z tą książką miała miejsce jakoś niedługo po tym, jak ukazała się ona w Polsce. Było o niej głośno i moja mama ją od kogoś pożyczyła. Spojrzałam wtedy na nią, prychnęłam i zabrałam się za coś innego. Możliwe, że za któregoś Pratchetta. Jakiś czas temu obejrzałam film na podstawie tej książki. Spodobał mi się i uznałam, że może jednak warto będzie przeczytać. Znajomy zdziwił się, że film zachęcił mnie do lektury, ale według mnie wcale nie był zły. Tak czy siak wreszcie zabrałam się za powieść.


poniedziałek, 5 grudnia 2016

Sztuka Świata Dysku

Kiedy zaczynałam swoją przygodę z Pratchettem rozważałam kupno tej książki, ale jakoś się nie złożyło. Teraz, kiedy jestem jego ogromną fanką, postanowiłam mieć wszystko z jego nazwiskiem na okładce. Nie polowałam na „Sztukę…” tak jak na „Ostatniego bohatera”, ale co jakiś czas szukałam jej w internecie. Aż pewnego wieczoru przypadkiem dostałam propozycję sprzedaży od znajomej znajomej. Dziewczyna kupiła książkę kiedyś, ale często się przeprowadza i w sumie nie czuje potrzeby posiadania książek, którą czuję ja. Więc zaproponowała, że mi ją odsprzeda, a ja z chęcią przystałam. I tak (po roku od tego ustalenia) „Sztuka Świata Dysku” znalazła się na mojej półce.


środa, 30 listopada 2016

Tessa d’Urberville. Historia kobiety czystej

Kolejny romans, ale uznałam, że po „Rozważnej i romantycznej” mam dobre nastawienie do tego typu książek. Po Tessę sięgnęłam z dwóch powodów. Po pierwsze Anastazja z „Pięćdziesięciu twarzy Greya” była wielką fanką tej książki – wręcz była to jej ulubiona lektura. Byłam więc zwyczajnie ciekawa. Po drugie książka ta znalazła się na liście iluś tam książek, które według BBC musisz przeczytać. No skoro BBC każe… ;)

poniedziałek, 28 listopada 2016

Rozważna i romantyczna

No klasyka. Ale ponieważ nigdy nie byłam fanką romansów, nie czytałam jej wcześniej. Mam za to koleżankę, która jest wielką fanką romansów ogólnie, a w szczególności XIX-wiecznych romansów angielskich i Jane Austen. Jeszcze w liceum przekonała mnie do przeczytania „Wichrowych wzgórz” i „Dziwnych losów Jane Eyre”, jako nietypowych i mrocznych. Sama dużo mówiła o „Dumie i uprzedzeniu” – miała mnóstwo ulotek z filmu (2005), a książkę czytała nie wiem ile razy. Nie wiem jak, ale książka trafiła do nas w prezencie ślubnym (nie wiem od kogo, nikt się nie przyznaje) i wtedy ją przeczytałam. Być może dojrzałam już do literatury tego typu, bo uznałam, że nie była zła, a nawet całkiem pocieszna. W tym roku postanowiłam znowu przeczytać coś pani Austen i za radą koleżanki padło na „Rozważną i romantyczną”.

poniedziałek, 17 października 2016

Terry Pratchett życie i praca z magią w tle

Już nie raz tu wspominałam, że kocham Terry’ego Pratchetta. Wspominałam też, że po jego śmierci bardzo dużo czasu zabierało mi zabranie się do jego książek. Dlatego dopiero teraz przeczytałam książkę o nim, którą dostałam na Boże Narodzenie w zeszłym roku. Mam na myśli „Terry Pratchett życie i praca z magią w tle” Craiga Cabella, które uważałam za biografię mistrza. Dlatego długo, długo się zbierałam. Kilka razy już na nią patrzyłam, ale zawsze uznawałam, że nie jestem jeszcze gotowa. Teraz nadszedł czas. I okazało się to słuszną decyzją.


środa, 12 października 2016

Wiedźma naczelna

Ostatnia część cyklu o Wolsze Rednej. Miałam nadzieję wypożyczyć ją z tej samej biblioteki, z której wzięłam poprzednie, jednak nie znalazłam jej na półce, a pan bibliotekarz chyba miał zły dzień i pomógł jakby z wielką łaską. Okazało się, że dopiero co (tego samego dnia chyba, bo poprzedniego sprawdzałam w domu) ktoś książkę wypożyczył. Zatem po powrocie do domu i nakarmieniu, zapakowałam dziecko w wózek i ruszyłam do innej biblioteki. Tam pani bibliotekarka była dużo milsza, z chęcią pomogła. A i dzieckiem się zachwyciła i chwilę pogawędziłyśmy.

Patrząc na spis treści, myślałam, że ta część jest zbiorem opowiadań, dla niepoznaki nazwanych rozdziałami. Pomyślałam tak, bo każdy był dość długi (ponad 50 stron) a i początkowe dwa łączyła w sumie tylko główna bohaterka. Potem jednak okazało się, że wszystko składa się w całość, choć momentami nieco luźno ze sobą powiązaną. Dlatego nie będę streszczać każdego rozdziału, ale zarysuję raczej ogólną fabułę.

piątek, 7 października 2016

Wiedźma opiekunka

Ten tom cyklu Fabryka Słów również podzieliła na dwie. Powiedzmy, że rozumiem ten zabieg – książki są cieńsze (obie mają niewiele ponad 300 stron), więc wygodniejsze; no i oczywiście czytelnik płaci dwa razy, więc wydawnictwo więcej zarabia. Przy pierwszym tomie miało to też sens fabularny, bo obie części działy się w odległości co najmniej roku. Tutaj treściowo zupełnie się to nie broni, bo oba tomy stanowią spójną całość, a wydarzenia dzieją się bezpośrednio po sobie. Dlatego tym razem postanowiłam połączyć to w jedną notkę (ale do wyzwania policzę jako dwie książki – w końcu nawet w bibliotece widnieją dwie pozycje). Zauważyłam, że teraz  ta książka jest wznawiana przez wydawnictwo Papierowy Księżyc i pierwszy tom wydany jest jako całość, więc domyślam się, że z drugim będzie podobnie. No ale do rzeczy…


poniedziałek, 3 października 2016

Zawód: Wiedźma, część 2

Nie ma co pisać wstępów, bo w sumie nic nowego nie mam do powiedzenia. To po prostu druga część „Zawodu: Wiedźma”. Nie zrobiłam z tych dwóch książek jednej notki, bo jednak opowiadają różne historie i rzeczywiście rozdzielenie ich ma sens. To trochę jak kolejne lata u Harry’ego Pottera.


poniedziałek, 26 września 2016

Zawód: Wiedźma, część 1

Skąd ta książka? Kiedyś byłam na wakacjach z czterema koleżankami. Pewnego dnia z jedną z nich wybrałyśmy się na spacer, usiadłyśmy na polance i wzięłyśmy się za czytanie. Ona miała właśnie tę książkę. Młode byłyśmy to zainteresowała się książką głównie ze względu na gest bohaterki na okładce. Koleżanka akurat ją kończyła i zaczęła kolejną, a ja wzięłam tę i przejrzałam. Ale nie czytałam, bo miałam swoją. Poza tym jakoś nie przemówiła do mnie. Minęło parę lat, o książce zapomniała, o koleżance chciałabym zapomnieć. Aż tu na facebooku ktoś o coś zapytał i jako odpowiedź ktoś zasugerował Olgę Gromyko. Coś kojarzyłam, poszperałam i wyszperałam wiedźmę. Udałam się skarbnicy i wypożyczyłam od razu cztery tomy.


poniedziałek, 12 września 2016

Księga rzeczy utraconych

Wspominałam już parę razy o tym, że chciałam tę książkę przeczytać (przy „Złych ludziach”, a wcześniej przy „Baśniowym mordercy”), więc nie będę po raz kolejny pisać tego wstępu. Wreszcie ją wypożyczyłam z biblioteki dziecięcej, działu dla najstarszych dzieci (a raczej już młodzieży, podobnie jak „Przebudzenie Jenny Fox”). Wyjątkowo szybko udało mi się ją znaleźć, więc przygarnęłam i jeszcze tego samego dnia wzięłam się za czytanie.


środa, 7 września 2016

Źli ludzie

Od pewnego czasu polowałam na „Księgę rzeczy utraconych” Johna Connolly’ego. W sumie to od przeczytania na studiach tekstu na temat baśni w kulturze (stąd też „Baśniowy morderca”). Ale tak się zbierałam i zbierałam… W tym roku jakieś kiepskie książki mi się ostatnio trafiąły, więc się zmotywowałam, sprawdziłam biblioteki i poszłam. Ale coś mi nie poszło w tym sprawdzaniu i okazało się, że tam gdzie poszłam „Księgi…” nie ma. Są za to inne dzieła Johna Connolly’ego (a nawet jest dwóch autorów o tym nazwisku). Pani bibliotekarka poleciła mi „Złych ludzi”, jako coś co czytała. Powiedziała, że książka to w sumie horror, ale raczej lekki. No dobra, byle był dobry.


piątek, 2 września 2016

Rip van Winkle i inne opowiadania

Od gimnazjum uwielbiam Johnny’ego Deppa i nie jest to żadna tajemnica. Uwielbiam filmy z nim, zwłaszcza te reżyserowane przez Tima Burtona. Dodajmy do tego muzykę Danny’ego Elfmana i mamy niemalże film idealny. No i jednym z takich świetnych dla mnie filmów jest „Jeździec bez głowy”. Sama już nie wiem, ile razy go widziałam. Któryś raz oglądałyśmy go z koleżankami tylko po to, żeby policzyć, ile razy Ichabod mdleje. No i po pewnym czasie doszłam do wniosku, że skoro film jest taki dobry, to coś, na podstawie czego powstał, też musi być świetne. Kiedyś myślałam, że moja babcia ma tę książkę – miała tytuł „Jeździec bez głowy”. Niestety, było to coś zupełnie innego, o jakimś Meksykaninie, który stracił głowę, a jego koń kręcił się po okolicy ze zwłokami. Chyba, średnio pamiętam. Potem małymi kroczkami odkryłam, że film jest na podstawie opowiadania Washingtona Irvinga, że mogę je znaleźć w bibliotece no i wreszcie do tej biblioteki poszłam i wypożyczyłam zbiorek opowiadań zawierający „Legendę o Sennej Kotlinie”.


poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Kobieta w bieli

Postanowiłam przeczytać tę książkę ponad rok temu, kiedy skończyłam „Siarkę”. Chciałam zobaczyć, co zainspirowało Prestona i Childa. Niestety „Kobieta w bieli” była dostępna tylko w jednej z okolicznych bibliotek, w dodatku w tej, której nigdy nie mam po drodze. Dlatego najpierw sięgnęłam po „Kamień księżycowy”, żeby w ogóle zapoznać się z Collinsem. Nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia, więc parcie się zmniejszyło. Ale od roku pierwszą stroną, która mi się wyświetla, jak wchodzę na lubimyczytac.pl jest strona „Kobiety w bieli”. Ciągle o sobie przypominała i wisiała nade mną. Teraz już nigdzie nie jest mi po drodze, a na spacery z dzieckiem chodzimy w różne strony, zwykle bez żadnego konkretnego celu. Dlatego wreszcie wybrałam się do biblioteki po upragnioną „Kobietę w bieli”, żeby zaspokoić swoją ciekawość.


wtorek, 26 lipca 2016

Arsen Lupin. Zbrodnia w zamku, Tajemnica królowej

Jakiś czas temu zaczęłam tworzyć sobie listę książek, które wypada przeczytać. Piszę, że zaczęłam, bo wciąż ją tworzę i dopisuję kolejne pozycje, jak na coś wpadnę. Uznałam, że twórczość Maurice’a Leblanca należy znać tak, jak opowieści o Sherlocku Holmesie. W końcu od dzieciństwa słyszałam o Arsenie Lupinie, pamiętam, że były jakieś bajki i w ogóle jest to postać z tych, które „wszyscy znają”. A chyba niewielu czytało. Dlatego ja postanowiłam to nadrobić i przeczytać coś o tym najsłynniejszym włamywaczu-dżentelmenie.


poniedziałek, 18 lipca 2016

Clariel

Dawno temu, jak jeszcze istniało grono (kto jest tak stary jak ja i jeszcze je pamięta?), wpadłam przypadkiem na postać Moggeta. Postanowilam zobazyc, z jakiej to książki i ją przeczytać. Okazało się że kot pochodzi z trylogii „Sabriel: „Lirael” „Abhorsen” wypożyczyłam i przeczytałam je wtedy, a w zeszłym roku udało mi się nawet kupić wszystkie trzy w okazyjnej cenie. A potem odkryłam, że Garth Nix napisał prequel i zapragnęłam go posiąść. Książkę dostałam na Święta i tak sobie stała na półce i czekała aż nabiorę na nią chęci. A moment ten przyszedł na początku lipca.

poniedziałek, 11 lipca 2016

Pasterska korona

W zeszłym roku po 12. marca starałam się nie wchodzić na facebooka. Ułatwiła mi to obecność na

IEMie, ale i tak co chwilę widziałam gdzieś wieści, że Pratchett nie żyje. W tym roku 12. marca spędziłam w szpitalu, bo poprzedniego dnia o 22.33 urodziłam córkę. Też nie zaglądałam za dużo na facebooka, ale tym razem dlatego, że miałam słabą baterię w telefonie, a nie wzięłam ładowarki. Ale i tak jeszcze przez kilka dni pojawiały się posty wspominające mojego ulubionego autora. No i zapowiedzi jego ostatniej książki „Pasterskiej korony”. Ostatniego tomu Świata Dysku.
W styczniu albo lutym tego roku przeczytałam pierwszą opinię o tej książce. Przeczytałam też coś, co uznałam za podły spoiler i zniechęciło do czytania. No ale jestem uzależniona, kupiłam książkę, jak tylko okazało się, że nie wygrałam jej w żadnym konkursie. Poleżała chwilę na półce aż skończyłam „Władców świtu” i dojrzałam do decyzji, że jestem gotowa. I nie spodoba mi się to, co przeczytam.

poniedziałek, 4 lipca 2016

Władcy świtu

Moja twórczość po ponad roku od zakończenia konkursu (ukłony dla dj jajka :D ) została doceniona. Napisałam humorystyczne opowiadanie science fiction (link). Za science uważam tam, jak zresztą ktoś zauważył w komentarzach, jednostkę chorobową i podanie, co w mózgu atakuje. Myślę, że wyszło nieźle, chociaż mogło być lepiej. Pewnie zawsze tak będę mówić, nawet jeśli dostałabym literacką nagrodę Nobla ;) W każdym razie udało mi się zaliczyć do grona zwycięzców i otrzymałam pięć książek z serii Horyzonty Zdarzeń. Postawiłam je na półkę, popatrzyłam na nie… Żadnego autora nie znałam (tylko ze słyszenia, ale nie czytałam nic), więc wzięłam po prostu pierwszą z brzegu. No i padło na „Władców świtu” Andrzeja Zimniaka.

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Tata w budowie

Książka trafiła do mnie w sumie przez przypadek. Urodziłam dziecko i w związku z tym w moim życiu sporo się zmieniło. Wiązało się to też z licznymi problemami, zwłaszcza na początku. I nie mam na myśli tylko zmian pieluszek, karmienia i innych pielęgnacyjnych spraw. Nie, główny problem był inny. A że nie miałam z kim o nim pogadać (mąż już powiedział wszystko na ten temat i powtarzanie tego tylko mnie wkurza, a inni po prostu nie znają tego problemu), postanowiłam napisać list do foch.pl. List został opublikowany, a ja dostałam za niego tę właśnie książkę.


poniedziałek, 20 czerwca 2016

Grey

Jak już czytać to całość – już kiedyś o tym wspominałam. Dlatego po skończeniu „Nowego oblicza Greya” wypożyczyłam sobie tę właśnie najnowszą książkę pani E.L. James. Nie spodziewałam się fajerwerków, ale myślałam, że będzie trzymać poziom trylogii. Nie do końca spełniły się moje oczekiwania…


poniedziałek, 6 czerwca 2016

Żniwa zła

Poprzednie części cyklu o Cormoranie Strike’u całkiem mi się podobały. Pani Rowling okazuje się dobrą pisarką nie tylko w literaturze dziecięco-młodzieżowej. I dobrze. Trochę musiałam poczekać zanim „Żniwa zła” pojawią się w mojej bibliotece, ale w końcu się doczekałam. W dodatku trafiła do tej biblioteki, którą mam najbliżej, więc bardzo wygodnie. Wypożyczyłam i wzięłam się za czytanie.


poniedziałek, 30 maja 2016

Pierścień

Po przeczytaniu „Długiej Utopii” postanowiłam przeczytać coś autorstwa samego Stephena Baxtera. W końcu z tyłu książki jest napisane, że to bardzo popularny pisarz sf w Anglii. Ja nigdy wcześniej o nim nie słyszałam, ale też nie jestem wielką fanką science fiction. Wybrałam się do biblioteki po „Pięćdziesiąt twarzy Greya”, więc żeby zatrzeć kiepskie wrażenie, poprosiłam też o coś Baxtera ;). Pani też Baxtera nie znała, ale znalazła go w katalogu i zaproponowała mi dwa tytuły. Uznałam, że „Pierścień” brzmi bardziej zachęcająco, więc zabrałam go do domu. Tam dopiero usiadłam sobie przy komputerze i sprawdziłam, że „Pierścień” jest ostatnią częścią (przynajmniej po polsku) cyklu o xeelee. Ale wcześniejszych części nie udało mi się znaleźć w bibliotekach – albo wypożyczone dawno temu i nie oddane, albo po prostu nie ma. Dlatego długo się zbierałam do tej książki, zastanawiając się, czy dam jej radę bez znajomości wcześniejszych części cyklu. Przeczytałam opowiadania z dwóch numerów „Nowej Fantastyki” i kiedy nie chciało mi się iść szukać starszych (nieprzeczytanych), wreszcie wzięłam się za książkę.

poniedziałek, 23 maja 2016

Nowe oblicze Greya

No i koniec trylogii Greya. Spodziewałam się, że te książki będą straszne, a nie były. Przeczytałam je bardzo szybko, bez większego zgorszenia albo znudzenia. Zwłaszcza dwa pierwsze tomy. Trzeci nieco od nich odbiegł. Ale przeczytałam, idąc za ciosem. No i trochę miałam nadzieję na opis przygotowań do ślubu i samego ślubu i wesela. Co zrobię, lubię takie tematy, zwłaszcza od organizacji własnego ślubu.

poniedziałek, 16 maja 2016

Ciemniejsza strona Greya

Kto czytuje tego bloga, ten wie, że jak zaczynam jakąś książkę albo serię to ją kończę. Od wielu lat nie zdarzyło mi się tego nie zrobić. Więc cykl o Greyu również będę kończyć. Tym bardziej, że z biblioteki wzięłam hurtem wszystkie tomy. Na pewno też mniej mnie odrzuca od tej kontynuacji niż od ciągu dalszego „Wieków światła”. Nie spodziewałam się literatury wyższych lotów i może dlatego na razie Grey mnie nie zawodzi.

poniedziałek, 9 maja 2016

Pięćdziesiąt twarzy Greya

Tak, to ten właśnie tytuł, żadna literówka. Przeczytałam „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Po prostu wyznaję zasadę, że trzeba coś znać, żeby móc się o tym wypowiadać. Tak samo było ze „Zmierzchem” – przeczytałam i obejrzałam filmy (dużo gorsze od książek, które są lekką lekturą dla nastolatek) i z czysty sumieniem mogę teraz wyrażać swoje zdanie na ten temat. O Greyu od jakiegoś czasu jest dość głośno – świetna powieść erotyczna, ukazuje fantazje kobiet, niezwykle odważna, ogólnie ochy i achy. A z drugiej strony – tanie porno, bdsm, głupota i w ogóle blee. No więc postanowiłam wyrobić sobie własną opinię.

poniedziałek, 2 maja 2016

Długa Utopia

To już czwarta część cyklu o Długiej Ziemi, oczywiście kupiłam ją jak tylko wyszła. W sumie nawet nie musiała długo czekać na przeczytanie – wydana w lutym, przeczytana na początku kwietnia. Nie żebym była jakąś wielką fanką tego cyklu, ale akurat nie miałam siły (na początku marca urodziłam dziecko, co chyba tłumaczy brak sił i brak regularnych wpisów ;) ) na wycieczkę do biblioteki, a przeczytanie czegoś z nazwiskiem „Pratchett” na okładce wydawało się dobrym pomysłem.


wtorek, 26 kwietnia 2016

Po drugiej stronie kartki

O tej książce dowiedziałam się przypadkiem podczas świątecznego konkursu na lubimyczytac.pl. Samemu wybierało się książki, które chciało się wygrać i podczas oglądania nagród trafiłam na tę. Konkursu nie wygrałam, ale zapamiętałam tytuł i niedawno wypożyczyłam z biblioteki. Ciekawe, że czytałam tę książkę dokładnie rok po tym, jak czytałam pierwszy tom. A dokładnie pamiętam, kiedy miałam go w rękach, bo przeczytałam go w jeden dzień, jak mąż był na rozmowie o pracę w Irlandii. Nie spodziewałam się, że „Z innej bajki” będzie miało kontynuację, ale sięgnęłam po nią z dużym optymizmem.


wtorek, 19 kwietnia 2016

Podróże Guliwera

Właściwie chyba każdy słyszał o Guliwerze, widział jakiś film albo bajkę. Ale ile osób tak naprawdę zna tę historię Swifta i czytało książkę? W bibliotece „Podróże Guliwera” oznaczone są jako lektura, czyli możliwe, że jakieś dzieci czytały tę książkę. Jednak w lekturze mieszczą się tylko dwie z czterech części powieści. I to według Wikipedii nie ma tam tej najpopularniejszej i najczęściej omawianej. Muszę się tu nie zgodzić z wikipedią. Udało mi się jednak w dziale młodzieżowym znaleźć drugi egzemplarz, w którym były wszystkie części. Znalazłam go po przeczytaniu tego z działu lektur, więc książkę czytałam w dwóch turach w dwóch różnych wydaniach.

piątek, 15 kwietnia 2016

Smocze zęby

Kiedy zebrałam w bibliotece wszystkie książki, po które przyszłam, przy biurku bibliotekarki stała kolejka. Nie spieszyło mi się nigdzie, więc stanęłam sobie przy półce z fantastyką i postanowiłam poszukać jeszcze czegoś ciekawego dla siebie. Większość książek była częściami jakichś trylogii albo jeszcze gorzej – sag. A ja miałam ochotę na coś, co mogę łyknąć jednorazowo i nie bawić się później w szukanie kolejnych części. Bo niestety mam tak, że jak już jakiś cykl zacznę, to czuję wewnętrzny przymus, żeby go skończyć… W końcu dostrzegłam „Smocze zęby”. Jakiś rys Europy z czasów wypraw krzyżowych, rycerze, smoki – może być fajnie.

Nie było.

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Człowiek z Wysokiego Zamku

Postanowiłam, że skoro lecę już tak zwaną klasyką (G.K. Chesterton) to wypadałoby sięgnąć też po Philipa K. Dicka. No i akurat chyba najpopularniejsza (w każdym razie ja najwięcej o niej właśnie słyszałam) jego książka znalazła się w bibliotece, w której ja również byłam. Przyznam, że nieco się obawiałam, bo coś mi się kojarzyło, że Dick to takie „twarde sf”. A ja jednak nie przepadam za tym klimatem. Umiem docenić dobrze napisane, ale nie sprawia mi takiej przyjemności, jak zwykłe fanatsy. Może dlatego, że w science fiction zawiera się „science”, które dla mnie bywa najczarniejszą magią, zwłaszcza kiedy idzie w stronę fizyki. Mimo to uznałam, że wypada znać Dicka, więc wzięłam tego „Człowieka z Wysokiego Zamku”.

piątek, 8 kwietnia 2016

Latająca gospoda

Kiedyś już wspominałam, że często jedna książka prowadzi mnie do kolejnej. Tak było w tym wypadku – do „Latającej gospody” zaprowadziły mnie „Kliksy klawiatury”. Pratchett kilka razy wspominał w tamtej książce o Chestertonie i uznałam, że wypada znać twórczość kogoś, kto tak mocno wpłynął na mojego ulubionego autora. W pobliżu nie było niestety książki „Napoleon z Notting Hill”, która to właśnie była konkretnie wspomniana, jednak uznałam, że samo zapoznanie się z autorem będzie już jakimś początkiem. Najbliżej mnie była akurat „Latająca gospoda”, więc uznałam, że warto spróbować.

środa, 6 kwietnia 2016

Kiksy klawiatury

Już od dawna prosiłam różnych ludzi, żeby kupili mi tę książkę. Ale z jakiegoś powodu nie chcieli… Ciągle słyszałam, że to za tanie na prezent (chyba nie liczy się koszt prezentu, a to czy obdarowany go chce, nie?), że ciągle tylko kupują mi książki. Ale nareszcie się doprosiłam i dostałam „Kiksy klawiatury” pod choinkę. Chwilkę musiały poczekać na swoją kolej z różnych powodów – miałam książki wypożyczone z biblioteki, na których przeczytanie został określony czas (trzeba oddać). A taką, którą już mam mogę przeczytać w dowolnej chwili. Nie byłam też pewna, jak zareaguję na eseje, przemowy itp. Lubię prozę Pratchetta, ale powieści to coś zupełnie innego niż tego typu teksty. Mimo to wiadomo – książkę musiałam mieć i przeczytać.

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Folklor Świata Dysku

Zawsze interesował mnie folklor, legendy, mity, podania ludowe. Uważam, że są bardzo inspirujące, zwłaszcza dla fantastyki (i horroru). Dlatego od razu praktycznie kupiłam tę książkę - uznałam, że może być mega ciekawa. W dodatku na okładce są niania Ogg i babcia Weatherwax, co tylko podsyciło moją ciekawość.

Ta notka będzie raczej krótka – nie będę streszczać książki, bo nie ma to sensu. To tak jakby streszczać naukowe fragmenty z „Nauki Świata Dysku”. A fabuły tu nie ma, więc nie ma co streszczać. Napiszę więc tylko kilka zdań.

piątek, 11 marca 2016

Przesilenie

Kolejna trzecia część cyklu, ale tym razem trylogii. Tak przynajmniej jest napisane na tylnej okładce książki. Dostał ją mój mąż (wielki fan „Gry Endera”) na Święta, a ja wzięłam i przeczytałam. Podobnie jak poprzednie dwie części. Nie musiałam ich sobie powtarzać, bo dość dobrze pamiętałam fabułę. Po szybkiej akcji w książkach o Gideonie ta trylogia okazała się całkiem dobrym pomysłem. Książka również obfituje w akcję, jednak autorzy kładą większy nacisk na psychikę postaci. No i bardziej się trzeba skupić, bo mamy do czynienia z czterema (no w porywach do pięciu) wątkami, które się przeplatają.

środa, 9 marca 2016

Zaginiona wyspa


Trzecia, na razie przynajmniej ostatnia, część cyklu o Gideonie Crew. I to właśnie z nią wiąże się historia, którą zapowiadałam tutaj. Otóż sprawdziłam w domu, czy na pewno ta książka jest w bibliotece. Na miejscu poszłam prosto do półki z Prestonem i Childem i zaczęłam szukać. Dwa pierwsze tomy znalazłam od razu, wzięłam pod pachę i poszłam szukać dalej. Wiedziałam, że książka niedawno dopiero trafiła do biblioteki, więc byłam przekonana, że skoro nie ma jej na półce to będzie w specjalnym pokoiku, gdzie trzymają nowości  i przynosi je bibliotekarz (tak było z "Brudnym szmalem"). Dlatego po znalezieniu pozostałych pozycji, po które przyszłam, podeszłam do biurka i poprosiłam pana o „Zaginioną wyspę”. Nie byłam pewna tytułu (czy ta wyspa jest zaginiona czy zagubiona czy coś podobnego), więc poprosiłam pana, żeby wstukał autorów i w ten sposób znalazł. Twierdził, że nie znalazł. Książka nie była też przypisana do serii o Gideonie Crew (były tylko dwie pierwsze). Bibliotekarz zasugerował, żebym poszukała sama w katalogu, a on obsłuży kolejne osoby. No i znalazłam w katalogu, podałam mu dokładny tytuł i mówię, że książka jest (nie została wypożyczona), ale nie ma jej na półce. Ech… naczekałam się i naszukałam, a ostatecznie okazało się, że ktoś ją chyba źle odłożył i stała na półce przy biurku bibliotekarza zamiast być schowana w nowościach albo pod literką „P”. No i tyle, jeśli chodzi o historię tego, jak „Zaginiona wyspa” do mnie trafiła. Czas opowiedzieć, co to w ogóle jest.

poniedziałek, 7 marca 2016

Trup Gideona

Druga część cyklu o Gideonie. W sumie nie wiem, co więcej mogłabym napisać w tym krótkim wstępie. Książkę skomentuję dopiero po opisaniu fabuły, żadna szczególna historia się z nią nie wiąże – ot, jest kolejną częścią cyklu, który zaczęłam czytać tylko ze względu na nazwiska autorów. Może powiem tylko tyle, że ta część jest podobna do pierwszej pod kątem stylu pisania, aczkolwiek dzieje się w niej nieco więcej i akcja jest według mnie bardziej uporządkowana. O, wiem, co jeszcze! Zawiodłam się, że nie ma ani słowa odnośnie tego, co Gideon zrobił pod koniec pierwszej części (nie będę spoilerować, o co chodzi, skoro nie ma to wpływu na fabułę). Albo autorzy z jakiegoś powodu o tym zapomnieli albo uznali, że czytelnik nie zauważy (bo np. będzie czytał na bieżąco, a nie wszystkie tomy na raz). W każdym razie to nieco zepsuło mi humor na początku powieści. Ale potem jest już lepiej :)

czwartek, 3 marca 2016

Miecz Gideona


Lubię Prestona i Childa. Lubię ich styl. Lubię sposób budowania klimatu, rozwijania historii i kreowania bohaterów. Patrząc po ilości ich wspólnych książek, oni chyba też lubią pracować w duecie i uznają to za efektywne. Niestety seria z Pendergastem mi się skończyła, a miałam ochotę na jakąś dobrze napisaną akcję. Dlatego postanowiłam wziąć z biblioteki trylogię (przynajmniej na razie, choć zapowiada się na więcej części) o Gideonie Crew. Akurat niedawno została wydana trzecia część, wszystkie były na miejscu, więc wypożyczyłam je hurtowo.

czwartek, 18 lutego 2016

Amerykańscy bogowie

Jak już pisałam przy okazji „Rzeczy ulotnych” – do tej pory czytałam powieści Gaimana przeznaczone raczej dla młodszych czytelników. W miarę mi się podobały, ale już od czasów gimnazjum słyszałam o tym autorze i jego „doroślejszych” powieściach. Moje znajome, które czytały też Pratchetta, zachwycały się Gaimanem. Wiele osób, którym mówiłam, że lubię sir Terry’ego polecało mi książki jego przyjaciela. Często padał właśnie tytuł „Amerykańscy bogowie”. I „Nigdziebądź”. Z różnych powodów (m.in. z tego, że nie podobały mi się jego opowiadania) długo nie sięgałam po żadną z tych książek. Teraz jednak nie miałam pomysłu, co wypożyczyć (a książki, o których myślałam od jakiegoś czasu, były akurat albo jeszcze nie dostępne), więc postanowiłam spróbować z Gaimnaem. „Nigdziebądź” wypadło mi z głowy, więc padło na „Amerykańskich bogów”.

wtorek, 16 lutego 2016

Rzeczy ulotne [cuda i zmyślenia]

To moje kolejne podejście do Neila Gaimana. Ponieważ ten pan przyjaźnił się z moim ukochanym Pratchettem, postanowiłam dać mu kolejną szansę. No bo skoro się przyjaźnili, to coś ich musiało łączyć. Prawda? No i napisali razem świetną książkę („Dobry omen”). Więc może wcześniej po prostu nie trafiłam najlepiej. To znaczy nie jest tak, że wszystko, co czytałam Gaimana było dla mnie złe i mi się nie podobało. „Księga cmentarna” była super, „Koralina” też przypadła mi do gustu, a „Gwiezdny pył” był niezły. No ale to książki dla dzieci-młodzieży. Nie podobały mi się opowiadania Gaimana, które były przeznaczone dla starszych czytelników. No ale czytałam je już dość dawno (ostatni zbiór 3 lata temu prawie), więc uznałam, że może teraz będę gotowa do jego „dorosłych” dzieł. Z biblioteki zgarnęłam więc „Amerykańskich bogów”, o których słyszałam same dobre opinie i zbiór opowiadań „Rzeczy ulotne [cuda i zmyślenia]”, bo uznałam, że opowiadania się będzie szybko czytać.


czwartek, 11 lutego 2016

Nadciągająca burza


Miałam ochotę na Prestona i Childa, więc przeszłam się do półki z ich książkami, żeby wybrać coś dla siebie. Cykl o Pendergaście już przeczytałam w całości, ale uznałam, że może inne książki tych autorów też będą godne uwagi. Moją uwag zwrócił z jakiegoś, nie wiem jakiego, powodu tytuł „Nadciągająca burza”. Wzięłam więc książkę do ręki i przeczytałam opis z tyłu. Od razu uznałam, że trafiłam w dziesiątkę! Dlaczego? Bo okazało się, że główną bohaterką jest Nora Kelly, którą znam z cyklu o agencie specjalnym. Skoro jest Nora, to jest szansa na fajny klimat i styl podobny jak w książkach o Pendergaście. Nie wahałam się właściwie wcale i zabrałam książkę do domu. Tam sprawdziłam, że akcja dzieje się mniej więcej pomiędzy „Relikwiarzem” a „Gabinetem osobliwości”. Są to początkowe części cyklu, według mnie jedne z lepszych, więc podsyciło to tylko moją ciekawość.

poniedziałek, 8 lutego 2016

Jedwabnik

Co prawda nie uważam, żeby „Wołanie kukułki” było jakimś wielkim arcydziełem, ale czytało się dobrze. A ja mam tak, że jak zacznę jakiś cykl i nie jest zupełnie kiepski to czytam go dalej. Dlatego, przeczesując internet w poszukiwaniu kolejnych lektur, zerknęłam też, czy wydarzyło się coś nowego pod pseudonimem J.K Rowling. W wypadku cyklu o Cormoranie Strike’u fajne jest to, że druga część praktycznie nie ma nawiązań do pierwszej i można ją czytać zupełnie samodzielnie. Dlatego mogę ją spokojnie polecić tym, którym „Wołanie kukułki”, podobnie jak mi, nie wbiło się za mocno w pamięć i kojarzą tylko ogólny zarys.

piątek, 5 lutego 2016

Dom zbrodni

Tak sobie chodziłam po bibliotece, zbierałam książki zapisane na mojej liście… Kiedy udało mi się znaleźć pożądane tytuły (z jednym wiąże się oddzielna historia biblioteczna, ale to opiszę przy nim), stanęłam przy biurku bibliotekarza, którego akurat nie było. Zaraz obok jest półka z kryminałami, więc odłożyłam łupy na biurko i poszłam popatrzeć z myślą „a nuż, coś do mnie przemówi”. Już ochłonęłam po „I nie było już nikogo”, więc z przyjemnością zaczęłam przeglądać Agathę Christie. Szukałam czegoś cienkiego z ciekawym tytułem. Akurat miałam w ręku „Dom zbrodni”, kiedy bibliotekarz wrócił na stanowisko, więc wzięłam książkę i wypożyczyłam z pozostałymi.

środa, 3 lutego 2016

Wielki bazar. Złoto Brayana

„Malowany człowiek” był jedną z pierwszych książek, które opisałam na tym blogu. Nie był jak dla mnie wybitny, jednak wciągnął na tyle, żebym zagłębiła się w cykl demoniczny Petera Bretta. No i skończyło się na tym, że wypożyczyłam, a następnie kupiłam, kolejne tomy. „Tron z czaszek” jeszcze nie stoi na naszej półce, ale dzięki notkom przypomnę sobie fabułę poprzednich tomów i pochłonę obie części na raz. Jak już skończą mi się książki, które mam na półce i w najbliższych planach. A tymczasem sięgnęłam po „Wielki bazar. Złoto Brayana”, która to książka czekała na mnie od zeszłych Świąt. Uznałam, że czas na coś lekkiego i krótkiego.


poniedziałek, 1 lutego 2016

Nauka świata Dysku IV. Dzień sądu

Prawdopodobnie ostatnia część tego cyklu, a leżała u mnie… hm, chyba od chwili wydania, ale jakoś nie mogłam się do niej zebrać. Dlaczego? Bo pamiętałam z poprzednich części, że fragmenty fabularne są całkiem ciekawe, a z fragmentów naukowych można się czegoś nowego dowiedzieć, ale… no właśnie to „ale”: jeśli temat był dla mnie interesujący to spoko, ale jeśli autorzy wchodzili za mocno w naukę, a zwłaszcza fizykę, to średnio rozumiałam i książka bardzo mi się dłużyła. No i tu w sumie było to samo.


sobota, 30 stycznia 2016

Przeprosiny i zapowiedź

Moi drodzy, nieliczni, czytelnicy,
dawno nie pisałam, wiem o tym i przepraszam za to. Widzę, że posty czasem są wyświetlane, ale brakuje mi interakcji z Waszej strony, więc chwilowo straciłam nieco motywację. W najbliższym czasie postaram się to naprawić, a pewnie wręcz zasypię Was nowymi postami.
Zostało mi do opisania jeszcze 6 książek z zeszłego roku, a i w tym zdążyłam już 5 skończyć. Dlatego pewnie w najbliższym czasie będę spamować postami (które już czekają na publikację), a potem zacznę wrzucać na bieżąco. Mam przynajmniej taką nadzieję, bo w marcu bardzo dużo zmieni się w moim życiu (na świat przyjdzie nasze pierwsze dziecko) i mimo motywacji (którą może mi dacie?) mogę się nie wyrabiać albo z postami albo w ogóle z czytaniem. Ale i tak spróbuję wziąć udział również w tegorocznym wyzwaniu Sowy, a przynajmniej czytać. Bo czytanie po prostu sprawia mi przyjemność. Mam nadzieję, że moje posty czasem i Was zachęcają do sięgnięcia po jakąś książkę. Albo ratują przed tym ;)
Mam nadzieję, że nawet jeśli dalej nie zdecydujecie się na komentarze, to wciąż będziecie czytać moje posty i pomogą Wam one dokonywać wyborów lektur.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie! :)