poniedziałek, 3 października 2016

Zawód: Wiedźma, część 2

Nie ma co pisać wstępów, bo w sumie nic nowego nie mam do powiedzenia. To po prostu druga część „Zawodu: Wiedźma”. Nie zrobiłam z tych dwóch książek jednej notki, bo jednak opowiadają różne historie i rzeczywiście rozdzielenie ich ma sens. To trochę jak kolejne lata u Harry’ego Pottera.



W Starminie (stolicy, gdzie znajduje się Szkoła Magii itd.) organizowany jest turniej dla wojowników i w tym roku wyjątkowo Len, władca Dogewy przyjął zaproszenie i postanowił wziąć w nim udział. Nasza bohaterka Wolha z jednej strony była z tego powodu bardzo zadowolona, ale z drugiej starała się utrudnić przyjacielowi wygraną, bo nie chciał jej powiedzieć, dlaczego zdecydował się na udział. Inny przyjaciel czarownicy – troll o imieniu Wal – zapewniał ją, że wampir na pewno ma jakieś ukryte intencje i nigdy ich nie zdradzi. Mimo to traktował Lena całkiem przyjaźnie, nawet kiedy sam odpadł z turnieju. Kiedy już już nagroda miała zostać wręczona Wolsze, z podziemi wyskoczył młody wałdak i ukradł stary miecz. Wtedy Len łaskawie wyjaśnił, czemu zależało mu na udziale w turnieju i wygranej go – broń miała w rękojeści kamień niezbędny do zamknięcia dogewskiego wiedźmiego kręgu (magia, dużo mocy, te sprawy).
I tak wiedźma Wolha, wampir władca Len i troll najemnik Wal (oczywiście za opłatą) wyruszyli do krainy waldaków, żeby odzyskać miecz. Po drodze spotykają przemiłą rudą mantikorę, którą nazywają Tyśka i która towarzyszy im przez część podróży. Przy okazji wykonują kilka zadań, na których zarabiają lub po prostu ratują swoje życie (np. przed armią zombiaków na bagnie). Dowiadują się też, że za całą sprawą musi stać ktoś więcej niż wałdacy. I to raczej nikt przyjemny.
Ten tom również czytało się przyjemnie. Przeszkadzało mi tylko to, że różne stwory nie były zbyt dobrze opisane. Do tej pory nie jestem pewna, czym jest wałdak – jakimś człowiekokretem, który żyje w podziemiach? Całkiem spodobała mi się postać Wala, a słowo „ghyr” dołączyło przynajmniej na jakiś czas do mojego słownika (takie tam trollowe określenie na właściwie wszystko). Dziwi mnie tylko, że skoro miałoby być tak popularne w świecie książki to nie pojawiło się ani razu w pierwszej części.

Ogólnie mam wrażenie, że seria się rozkręca i z przyjemnością od razu sięgnęłam po kolejny tom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz