Kiedy zaczynałam swoją przygodę z Pratchettem rozważałam kupno
tej książki, ale jakoś się nie złożyło. Teraz, kiedy jestem jego ogromną fanką,
postanowiłam mieć wszystko z jego nazwiskiem na okładce. Nie polowałam na „Sztukę…”
tak jak na „Ostatniego bohatera”, ale co jakiś czas szukałam jej w internecie.
Aż pewnego wieczoru przypadkiem dostałam propozycję sprzedaży od znajomej
znajomej. Dziewczyna kupiła książkę kiedyś, ale często się przeprowadza i w
sumie nie czuje potrzeby posiadania książek, którą czuję ja. Więc
zaproponowała, że mi ją odsprzeda, a ja z chęcią przystałam. I tak (po roku od
tego ustalenia) „Sztuka Świata Dysku” znalazła się na mojej półce.
Dużo do czytania tam nie ma, ale jest dużo do oglądania. Te
rysunki są naprawdę niesamowite, zwłaszcza jak człowiek przypatrzy się
szczegółom. Podoba mi się komentarz Pratchetta do nich i cieszę się, że
większość bohaterów Paul Kidby odwzorował tak, jak pisarz sobie ich wyobrażał z
wielką dbałością o detale (niekiedy wspomniane tylko raz gdzieś w którejś z
książek). Ciekawie też się czyta o procesie twórczym Pratchetta, który
przyznaje, że wiele postaci tworzyło się samych. To chyba najlepszy dowód na
to, że Świat Dysku naprawdę żyje ;)
No i muszę przyznać, że byłam bardzo zaskoczona i roześmiana, kiedy
dowiedziałam się, kto jest na okładce :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz