środa, 3 lutego 2016

Wielki bazar. Złoto Brayana

„Malowany człowiek” był jedną z pierwszych książek, które opisałam na tym blogu. Nie był jak dla mnie wybitny, jednak wciągnął na tyle, żebym zagłębiła się w cykl demoniczny Petera Bretta. No i skończyło się na tym, że wypożyczyłam, a następnie kupiłam, kolejne tomy. „Tron z czaszek” jeszcze nie stoi na naszej półce, ale dzięki notkom przypomnę sobie fabułę poprzednich tomów i pochłonę obie części na raz. Jak już skończą mi się książki, które mam na półce i w najbliższych planach. A tymczasem sięgnęłam po „Wielki bazar. Złoto Brayana”, która to książka czekała na mnie od zeszłych Świąt. Uznałam, że czas na coś lekkiego i krótkiego.



„Wielki bazar. Złoto Brayana” to zbiór opowiadań. W obu tytułowych mamy historie, które dzieją się w tak zwanym międzyczasie. Opisują spotkania Arlena z nowymi rodzajami demonów, co jest wspomniane w głównym cyklu, jednak (jak mówi autor w przedmowie) nie starczyło tam na nie miejsca. W „Wielkim bazarze” nasz Posłaniec poznaje demony piaskowe, gdy zostaje wysłany przez Abbana po skarby do zaginionego miasta. Z kolei w „Złocie Brayana” Arlen przez przypadek odbywa swoją pierwszą samodzielną misję – przydzielony mu doświadczony Posłaniec ucieka w trakcie drogi przed bandytami i Arlen musi sam zakończyć zadanie. Tam spotyka śnieżne demony.
Ostatnie opowiadanie o Arlenie dotyczy jego dzieciństwa, jest to właściwie krótkie przedstawienie chłopca. Poza tym w książce znajduje się jedno opowiadanie o Leeshy. Jest ono o początkach dziewczyny jako wiejskiej uzdrowicielki/zielarki/kimkolwiek ona tam jest. Z cyklu pamiętamy, że Leesha raczej nie była specjalnie lubiana w swojej wiosce, zwłaszcza przez inne młode kobiety, bo była po prostu piękna. Mimo tej niechęci zawsze starała się pomagać i tak jest też w tym przypadku. Dziewczyna bierze sprawy w swoje ręce i załatwia wszystko sama, mimo sprzeciwu i niewiedzy zainteresowanej.
Niestety w wyciętych z cyklu fragmentach nie znalazła się żadna wzmianka o Rojerze, a szkoda, bo jego chyba lubiłam najbardziej z głównych bohaterów. Za to poza opowiadaniami w zbiorze znajdziemy słownik krasjański i spis runów (stanowczo wolę wersję run!), co niektórych może zainteresować.

Dla mnie ta książka, a przede wszystkim tytułowe opowiadania, była całkiem przyjemną odskocznią (zwłaszcza po „Nauce świata Dysku”) i czytało się to naprawdę fajnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz