
W Southampton zostaje odnaleziony trup. Nie jest to jednak
zwykły trup, ale zwęglone zwłoki. W pokoju, gdzie je znaleziono czuć ostry
zapach siarki, a na podłodze wypalony jest kształt kopyta. Ciało znalazła
siostra zakonna, a zarazem gospodyni ofiary. Jej teorię, że to diabeł przyszedł
po Jeremy’ego Grove’a, zdaje się potwierdzać fakt, że mężczyzna nie był
specjalnie lubiany, prowadził hulaszcze życie i już dawno otwarcie wyrzekł się
Boga. Sytuacja wydaje się jasna, tym bardziej po przesłuchaniu świadków – ponoć
Grove urządził przyjęcie w noc swojej śmierci, aby pojednać się z największymi
wrogami, od jednego z gości pożyczył krucyfiks, a nieco później dzwonił do
dawnego przyjaciela księdza. Sprawą zajmuje się porucznik z Southampton, a
pomocą służy mu nie kto inny jak D’Agosta. Jego kariera pisarska nie potoczyła
się tak, jakby sobie tego życzył, więc postanowił wrócić do Nowego Jorku.
Niestety trafił akurat na cięcie etatów i załapał się jedynie na sierżanta w
Southampton. W czasie zabezpieczania miejsca zbrodni dostrzegł turystę
karmiącego kaczki. Mężczyzna nie zamierzał opuścić dobrowolnie terenu, więc
D’Agosta zaczął go spisywać. Szybko okazało się, że to nie żaden turysta, a
agent Pendergast w przebraniu.
Po kilku dniach zginęła kolejna osoba – jeden z mężczyzn, do
których Grove próbował dodzwonić się w noc swojej śmierci. On również nie
prowadził przykładnego życia, a na ścianie w jego pokoju widniała niewyraźna
twarz. Obaj zmarli przed śmiercią próbowali skontaktować się z Locke Bullardem,
mężczyzna jednak nie chce współpracować z policją, a po nieprzyjemnym dla niego
aresztowaniu i wyjściu na wolność odpływa do Europy. D’Agosta i Pendergast
wkrótce ruszają za nim, prosto do Florencji. W śledztwie bardzo stara się pomóc
hrabia Fosco, który brał udział w ostatnim przyjęciu Grove’a. Wydaje się on
mieć wiele istotnych informacji i kontaktów, umożliwiających przyspieszenie
spraw we Włoszech.
Warto wspomnieć, że D’Agosta wraca do stanu Nowy Jork sam,
jego żona i syn zostają w Kanadzie. Nietrudno jest się domyślić, że w ich
małżeństwie coś się zepsuło. Początkowo D’Agosta próbuje to ratować na
odległość, jednak poznawszy pewne fakty ostatecznie rezygnuje z tego i próbuje
poukładać sobie życie na nowo. Swój udział w tym układaniu ma Laura Hayward.
Tak, ta sama policjantka, która w „Relikwiarzu” pomagała z bezdomnymi. Teraz
zdążyła awansować – jest najmłodszym kapitanem w Wydziale Zabójstw, w dodatku
kobietą, a wszystko to zawdzięcza swojej ciężkiej pracy, wykształceniu i
postępowaniu zgodnie z zasadami. To w sumie jej jedyna wada, która przeszkadza
we współpracy z Pendergastem.
Kolejną istotną postacią według mnie jest wielebny Buck. Jest
to mężczyzna po przejściach, który nawrócił się i teraz pomaga w znalezieniu
drogi do Boga innym ludziom. „Wezwany” artykułem o tajemniczych śmierciach,
które przypisywane są diabłu, wielebny przybywa do Nowego Jorku. W Central
Parku organizuje ludzi, codziennie do nich przemawia i zachęca do nawrócenia.
Ostrzega też przed zbliżającym się końcem świata, mówiąc, że to już ostatnia
szansa na odnalezienie właściwej drogi. Z nim i jego „trzódka” użera się
pozostała w Nowym Jorku kapitan Hayward. Mimo jej doświadczenia i inteligencji
nie jest to łatwa sprawa.
Nie powiem, co się zdarzyło we Florencji, ani kim był Ranier
Beckmann. Zaznaczę tylko, że jeśli ktoś się interesuje skrzypcami, a zwłaszcza
Stradivariusem to znajdzie coś dla siebie.
Mimo tajemniczej aury i metafizycznych sugestii, „Siarka”
jest dla mnie zwyczajnym kryminałem. Nie wiem, co się stało, ale powieści brak
polotu poprzednich części. Niby nie ma nic konkretnego, do czego można się
przyczepić, a jednak… To nie to samo, co wcześniej. Autorzy z jednej strony
skupiają się na śledztwie, ale z drugiej jest ono w jakiś sposób pomijane.
Wyjątkowo trudno jest podążać tropem myśli Pendergasta, który z jakiegoś powodu
nagle zainteresował się skrzypcami. Dodatkowo nad agentem wciąż wiszą myśli o
jego bracie. Niedługo przed wyjazdem dostał od niego list, w którym była
jedynie data. D’Agoście wyjaśnił, że Diogenes zamierza popełnić jakieś
straszliwe przestępstwo. Nikt nie wie jakie, jednak Pendergast podejrzewa, że
będzie ono miało miejsce 28 stycznia (data z listu). A jest już listopad… Mimo
to agent nie przerywa bieżącego śledztwa, obiecując sobie, że bratem zajmie się
zaraz po jego zakończeniu.
Jednak, mimo że „Siarka” jest pierwszą częścią trylogii
Diogenesa, brat agenta specjalnego jest głównie postacią, o której się mówi,
chociaż na krótką chwilę pojawia się też we własnej osobie. Poświęcone jest mu
zaledwie kilka zdań w całej powieści.
Mimo to uważam, że książka jest dobra. To naprawdę porządny
kryminał. Tylko nie ma tego klimatu, do którego przyzwyczaiłam się przy
wcześniejszych powieściach Prestona i Childa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz