piątek, 16 stycznia 2015

Taniec śmierci

Po powrocie do Nowego Jorku wszyscy są załamani zaginięciem i prawdopodobną śmiercią
Pendergasta. Około dwa miesiące po wydarzeń z „Siarki” agent specjalny wciąż nie dał znaku życia i został uznany za martwego. Bardzo ciąży to D’Agoście, który zmuszony był zostawić agenta w niebezpieczeństwie dla powodzenia śledztwa. Nie jest lekko też Constance – podopiecznej Pendergasta. Dziewczyna jest bardzo tajemniczą postacią, mieszkającą w rezydencji przy Riverside Drive (dom Enocha Lenga z „Gabinetu osobliwości”). Tak naprawdę do tej pory nie pojawiała się często w książkach, jedynie jako przemykający cień („Martwa natura z krukami”, została odkryta przez Wrena) lub informatorka, szukająca informacji w bogatej bibliotece rezydencji. D’Agosta nie jest pewien, jakie stosunki wiążą ją z Pendergastem, wie jednak, że nie mieli przed sobą tajemnic.
W połowie stycznia Constance wzywa do siebie D’Agostę i przekazuje mu list od Pendergasta. Agent przykazał dziewczynie zrobić to, jeśli umrze, a ona dopiero teraz straciła nadzieję i uznała, że nie może dłużej czekać. W liście Pendergast prosi D’Agostę, żeby zamiast niego zajął się Diogenesem. Przekonuje porucznika (z powrotem awansowanego w nowojorskiej policji, dzięki Laurze Hayward), że jego młodszy brat żyje (według spreparowanych dokumentów zginął 20 lat wcześniej) i planuje popełnić straszliwe przestępstwo przeciwko ludzkości. Jest pewien, że będzie ono miało miejsce w Nowym Jorku 28 stycznia. Odsyła też policjanta do swojej ciotki, która opowie mu o Diogenesie. Ciotka Cornelia przebywa w szpitalu dla umysłowo chorych przestępców (otruła najbliższą rodzinę), jednak bardzo dobrze zna i pamięta rodowe historie Pendergastów. Dzięki niej i listowi D’Agosta domyśla się, że we Florencji widział już Diogenesa i teraz postanawia pomóc agentowi. Z tego powodu bierze urlop, mimo nowego przestępstwa w jego rejonie.
Przestępstwem tym interesuje się jednak Bill Smithback. Stara się zdobyć jak najwięcej informacji o zabójstwie, które miało przypominać samobójstwo. Jednak śledztwo prowadzi Laura Hayward, a ona działa zawsze zgodnie z procedurami i nie zamierza wypuścić do prasy więcej informacji niż to konieczne.
W niedługim czasie D’Agosta odkrywa, że Pendergast wciąż żyje. Właściwie to Pendergast niemalże porywa porucznika w windzie. Agent opowiada, że brat ocalił go we Florencji i odwiózł do szpitala po czym zniknął. Zrozumiał, że jego plan nie miałby sensu, gdyby Aloysius umarł – okropna zbrodnia ma być wymierzona przede wszystkim przeciwko niemu. Pendergast wyjaśnił D’Agoście, że brat chce sprawić, by cierpiał zabijając bliskich mu ludzi. Początkowo wykładowcę z uczelni, następnie przyjaciela jeszcze z czasów dzieciństwa (sprawa, którą interesuje się Smithback) i mentora z FBI. Pendergast dostaje wiadomość, że kolejną ofiarą ma być Bill Smithback, więc uprowadza dziennikarza i dla jego własnego bezpieczeństwa (i początkowo za jego zgodą) zamyka go w ekskluzywnym szpitalu psychiatrycznym. Jednak Diogenes atakuje kogoś innego… Od tej chwili Pendergast nie wierzy już w liściki brata i jego priorytetem jest ochrona bliskich.
Mimo niebezpieczeństwa D’Agosta wraca do pracy. Obiecał Pendergastowi, że nie zdradzi nikomu, że agent żyje. Opowiedział Laurze jedynie o liście o Diogenesie. Potem próbował podsuwać pani kapitan wskazówki dotyczące śledztwa i nakierować trop na Diogenesa.
Książka (a przynajmniej moje wydanie) została słabo zredagowana, co przeszkadzało w czytaniu (np. napisane „po woli” zamiast „powoli”). Przez to pierwsza połowa szła mi bardzo ciężko. Wydaje mi się, że to najsłabsza do tej pory część cyklu. Przede wszystkim jest to zwykły kryminał z domieszką sensacji (ucieczka, pościg), już bez tego thrillerowego smaczku. Najmocniej przy książce trzymały mnie więc postaci i nadzieja, że nie umrą. Pościg za Billem czytałam z zapartym tchem (naprawdę polubiłam tego gościa!). Kiedy tylko pojawiła się lady Viola Maskalene wiedziałam, że nie przydarzy się jej nic dobrego. Mimo że nie pokochałam jej od pierwszego wejrzenia to jej również kibicowałam.
Jeśli chodzi o Diogenesa to jest go już więcej, pojawia się nie tylko w liścikach i jako skryty w cieniu autor zbrodni, ale pokazuje się w pełnej krasie naszym znajomym. Chociaż w sumie ciężko nazwać to krasą… W każdym razie raczej ciężko go polubić (choć nie jest to też nienawiść od pierwszego wejrzenia), tym bardziej, że wszystko, co o nim wiemy, wiemy od jego brata – Aloysiusa, który z różnych powodów nie pała miłością do brata.

Niestety, nie do końca zrozumiałam motywy Diogenesa, liczę, że będą lepiej wyjaśnione w ostatniej części trylogii. Mimo nienajlepszego początku, autorzy bardzo zaskoczyli mnie na koniec. I to kilkoma rzeczami, z czego nie wszystkie były pozytywne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz