
Na samym początku powieści poznajemy nową panią doktor z
Muzeum, antropolożkę Norę Kelly. Zostaje ona poproszona przez Pendergasta o
obejrzenie niedawno odkrytych na budowie nowego wieżowca kości. Mimo że jej
specjalnością są Indianie Anasazi, zgadza się. Na miejscu dowiaduje się, że
odkryta została cała piwnica pełna kości – sześć wnęk, w każdej po 6 ciał,
pociętych i upchniętych. Nora odkrywa dziwne nacięcia w dolnej części
kręgosłupa każdej z ofiar, a w jednej ze sztuk odzieży odkrywa zaszytą kartkę.
Niestety nie jest w stanie wypruć jej i sprawdzić na miejscu, gdyż pojawia się
policja i wyprasza ją i agenta Pendergasta z piwnicy, a wszystkie zwłoki
zostają zapakowane i zabrane. Na szczęści zdążyła wepchnąć sukienkę w szczelinę
w ścianie, by móc później po nią wrócić. Robi to ze swoim chłopakiem, Billem
Smithbackiem, który wyraźnie zwęszył sensację.
Wykradziona sukienka zostaje poddana badaniu i oceniona na
XIX wiek. Na karteczce jest napisane jedynie „Jestem Mary Greene, lat 19, adres
Water Street 16”. Dlaczego o tym piszę, skoro wydaje się to jakimś tam
szczególikiem? Otóż ten szczególik jest głównym zapalnikiem dla Nory, żeby
pomóc Pendergastowi w śledztwie. Kobieta domyśla się, że dziewczyna widziała,
iż czeka ją śmierć i nie chciała być anonimowymi zwłokami. Jej wzruszenie
motywuje też Smithbacka do napisania artykułu na temat ogromnego zbiory kości.
Jeśli wszystkie ciała byłyby ofiarami jednej osoby (a wszystko na to wskazuje)
to byłoby to największe seryjne morderstwo w Nowym Jorku. Mimo tej sensacji, od
razu stwierdzono, że kości pochodzą z XIX wieku, więc sprawa jest przedawniona,
a morderca od dawna martwy.
Jednak niedługo po ukazaniu się artykułu Smithbacka w
Central Parku odkryte zostają nowe zwłoki. I to całkiem świeże. Najdziwniejsze w
nich jest to, że podobnie jak stare kości nowe ciało ma głębokie nacięcie w
dole kręgosłupa. Policja uważa, że to artykuł Smithbacka zainspirował jakiegoś
szaleńca do morderstwa, a po kolejnej zbrodni nadaje mu pseudonim chirurg (ze
względu na nacięcie). Jednak Pendergast zdecydowany jest odkryć całą historię
36 ciał znalezionych na placu budowy. Pomaga mu w tym, oczywiście, Nora. Razem
wyszukują w archiwum Muzeum dokumenty dotyczące miejsca budowy i jego
wcześniejszych mieszkańców. Okazuje się, że w XIX wieku stał tam dom Johna
Shottuma, w którym prowadził Gabinet Osobliwości. Ponieważ ze źródeł wynika, że
Shottum był człowiekiem niezwykle łagodnym, Pendergast skupia się na lokatorze
doktora, którym jest Enoch Leng. Mężczyzna prowadził tajemnicze badania, nie
był specjalnie towarzyski. W archiwum Nora odkrywa list napisany przez Shottuma
do ówczesnego dyrektora Muzeum, z którego wynika, że Leng przeprowadzał na
ludziach okrutne eksperymenty, mające na celu przedłużenie jego własnego życia.
A ostatecznie nieśmiertelność.
Na tym zakończę opis fabuły – wydaje mi się wystarczający,
żeby zachęcić o przeczytania książki. Teraz skupię się raczej na moich
prywatnych wrażeniach.
Do tej pory zdążyłam bardzo polubić Billa Smithbacka, więc
cieszę się, że spora część opowieści skupiła się na nim i że związał się z
ciekawą kobietą. Bo Nora też wydaje się bardzo sympatyczną osóbką, gotową do
poświęceń. Nie mogę też nie wspomnieć o Patricku O’Shaughnessym – niezwykle
pozytywnym policjancie. Chłopak został przydzielony do pilnowania Pendergasta,
ale, ponieważ jest przyzwoitym człowiekiem, postanawia pomóc raczej agentowi
niż przełożonemu. Tym bardziej, że Pendergast poznał jego przeszłość i motywy
dawnego postępowania, za które szanował młodego Irlandczyka, w przeciwieństwie do
kolegów z posterunku. Patrick (jego nazwisko jest straszne i nie zamierzam
pisać go więcej razy niż to konieczne, czyli raz) okazuje się osobą bardzo
inteligentną i pomocną.
Książka naprawdę potrafi utrzymać w napięciu, ci autorzy tak
już mają. Mnie najbardziej intrygowała Mary Greene. Ponieważ wcześniej
przeczytałam jeden z dalszych tomów, znałam już postać Constance Greene.
Wyraźnie widać tu zbieżność nazwisk i bardzo długo zastanawiałam się, czy jest
przypadkowa. Nie wyjaśnię tu jednak tej tajemnicy ;) Część opowieści jest
naprawdę niepokojąca. Nie jest to ten rodzaj niepokoju, co w „Relikcie”, bo tu
zagrożenie wydaje się bardziej realne. Ale przez to jest bardziej
przytłaczające. Cały czas zastanawia też, czy Enoch Leng odkrył tajemnicę
wiecznego życia, czy nie. A jeśli tak, to gdzie się podział i czy to on jest
mordercą – Chirurgiem.
W książkach Prestona i Childa opisanych przeze mnie do tej
pory w zasadzie widać, że wydarzenia są fantastyczne. Jednak bardzo podoba mi
się to, że autorzy starają się je unaukowić, tłumaczą jakieś zmiany genetyczne
(„Relikt” i „Relikwiarz”), opisują anatomię i właściwości ludzkiego ciała
(„Gabinet osobliwości”). Ten zabieg sprawia, że wydarzenia wydają się bardziej
prawdopodobne i wciągające.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz