
Fabuła rozgrywa się w nowojorskim Muzeum Historii
Naturalnej, a głównym bohaterem jest kobieta, świeżo upieczona magister Margo
Green, która właśnie doktoryzuje się u wielkiego autorytetu naukowego – doktora
Frocka. Pewnego dnia po przyjściu do muzeum Margo dowiaduje się, że na terenie
budynku została popełniona okropna zbrodnia – brutalnie zamordowano dwóch
młodych chłopców. Ich ciała były okrutnie poszarpane, głowy oderwane od
tułowia, a mózg rozbryźnięty wokół. Oczywiście, do muzeum trafia policja, żeby
znaleźć i ukarać sprawcę. Nikogo jednak nie znajdują, za to następnego ranka
zostaje znaleziona kolejna ofiara, równie brutalnie zamordowana. Pracownicy
muzeum masowo biorą urlopy lub po prostu nie przychodzą do pracy. Policjanci
cały dzień przebywają w budynku, chroniąc i przesłuchując pozostałych w pracy.
Muzeum nie zostaje zamknięte ze względu na planowane otwarcie nowej wystawy –
zamknięcie spowodowałoby olbrzymie straty. Śledztwem dowodzi nowojorski
porucznik D’Agosta, jednak kiedy w Muzeum zjawia się agent specjalny Pendergast
przejmuje on pieczę nad sprawą, mimo że nie należy do miejscowego biura. Jego
przyjazd i zainteresowanie sprawą wynika z faktu, że kilka lat wcześniej w
Nowym Orleanie (gdzie stacjonuje) doszło do podobnego morderstwa, a sprawa nie
została wtedy rozwiązana.
Nie będę zdradzać więcej z fabuły, poza tym, że Pendergasta
jest bardzo mało, dużo większą rolę w powieści odgrywają porucznik D’Agosta i
Margo Green. Chociaż oczekiwałam dużej dawki agenta specjalnego nie jestem zawiedziona.
Książka ma naprawdę niesamowity klimat i bardzo wciąga. Opisy są bardzo
realistyczne, a dialogi brzmią naturalnie. Autorzy doskonale wiedzą, jak
dawkować napięcie, a w niektórych momentach jest go tyle, że aż ciarki
przechodzą po plecach. Po takich chwilach, wydawało mi się, że widzę jakieś
przemykając cienie i słyszę niepokojące odgłosy. Jedyne co mnie upewniało, że
to tylko moja wyobraźnia to brak charakterystycznego (dokładnie opisanego w
książce)… zapachu. Ze względu na ten klimat książkę zaliczyłabym raczej do
thrillerów niż kryminałów, ale doskonale nadaje się dla miłośników obu tych
gatunków.
Niemal od początku policja ma dwie teorie co do osoby
zabójcy – jest to człowiek używający dziwnego, nieznanego narzędzia lub tak
zwana Bestia z Muzeum. Każda z teorii ma swoich zwolenników, a tropy wskazują
raz na jedną raz na drugą. Z kolejnymi stronami zagadka jest coraz bardziej
zawikłana, Muzeum coraz bardziej niebezpieczne, napięcie coraz mocniej
wyczuwalne. Ostateczne rozwiązanie (opisane dopiero w epilogu) naprawdę
zaskakuje. Przynajmniej mnie zaskoczyło.
Dowiedziałam też się, że na podstawie książki powstał film.
Mimo że postać agenta Pendergasta została w nim całkowicie pominięta zamierzam
go obejrzeć. Jeżeli reżyserowi chociaż w połowie udało się oddać klimat
powieści to film musi być bardzo dobry i nie pozwoli mi zbyt szybko zasnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz