Po przeczytaniu „Długiej Utopii” postanowiłam przeczytać coś
autorstwa samego Stephena Baxtera. W końcu z tyłu książki jest napisane, że to
bardzo popularny pisarz sf w Anglii. Ja nigdy wcześniej o nim nie słyszałam,
ale też nie jestem wielką fanką science fiction. Wybrałam się do biblioteki po „Pięćdziesiąt
twarzy Greya”, więc żeby zatrzeć kiepskie wrażenie, poprosiłam też o coś
Baxtera ;). Pani też Baxtera nie znała, ale znalazła go w katalogu i
zaproponowała mi dwa tytuły. Uznałam, że „Pierścień” brzmi bardziej
zachęcająco, więc zabrałam go do domu. Tam dopiero usiadłam sobie przy
komputerze i sprawdziłam, że „Pierścień” jest ostatnią częścią (przynajmniej po
polsku) cyklu o xeelee. Ale wcześniejszych części nie udało mi się znaleźć w
bibliotekach – albo wypożyczone dawno temu i nie oddane, albo po prostu nie ma.
Dlatego długo się zbierałam do tej książki, zastanawiając się, czy dam jej radę
bez znajomości wcześniejszych części cyklu. Przeczytałam opowiadania z dwóch
numerów „Nowej Fantastyki” i kiedy nie chciało mi się iść szukać starszych (nieprzeczytanych),
wreszcie wzięłam się za książkę.
Na początku poznajemy Lieserl. Szybko dowiadujemy się, że
została stworzona i urodzona do specjalnego celu. Jej dojrzewanie zostało
niezwykle przyspieszone – jeden dzień był dla niej jak rok dla normalnego
człowieka. Miała zdobyć jak najwięcej ludzkich doświadczeń i wiedzy, żeby
ostatecznie zostać wysłana do słońca jako sonda ludzkości. Słońce z jakiegoś
powodu umierało, a ona miała odkryć, dlaczego. Nie wiem, po co miała być jak
najbardziej człowiekiem. Nie zrozumiałam tego motywu… W każdym razie Lieserl
ląduje w słońcu, obserwuje je od wewnątrz, przekazuje ludziom dane. Po pewnym
czasie odkrywa, że słońce zabijają fotinowe (czyli zbudowane z czarnej materii)
ptaki, jest nimi coraz bardziej zainteresowana i to je bada. Nawet kiedy traci
kontakt z ludźmi.
Drugi wątek to wyprawa „Wielkiej Północnej” (statku
fazowego). Kierowniczką wyprawy zostaje inżynier Louise Ye Armonk, która brała
udział w budowaniu statku i współpracowała ze słynnym Michaelem Poolem (słynnym
z poprzednich części cyklu zapewne). Towarzyszą jej Mark Wu – były mąż, świetny
socjotechnik, Garry Uvarov – doskonały lekarz i Sabrina Milpitas – inżynier,
która ma ulepszyć projekty Louise. Celem misji jest wyprawa w przyszłość o pięć
milionów lat (będzie trwała tysiąc lat) i powrót tunelem czasoprzestrzennym. O
ile udało mi się zrozumieć po to, żeby ludzkość mogła się przenieść w
przyszłość po inwazji xeelee (najinteligentniejszej rasy we wszechświecie) albo
coś w tym guście.
Nie śledzimy jednak całej podróży, a zaraz po starcie
przeskakujemy do chwili około 950 lat później. Milpitas nie żyje i nie wiemy,
co się z nią stało, jednak żyje jej potomek, który rządzi ludźmi na pokładach.
Z jednym z nich, Jutrzejszym Dniem, ma kłopoty, bo robotnik za dużo myśli.
Garry Uvarov niezmiernie się zestarzał i jeździ na wózku. Mieszka w dżungli - miejscu
odciętym od pokładów śluzami, gdzie żyją leśni ludzie, na których Uvarov
prowadził eksperymenty nad nieśmiertelnością ludzkiej rasy. Leśni ludzie
opiekują się nim, zwłaszcza Strugacz Strzał i jego córka Prządka Powrozów.
Pewnej nocy Uvarov każe Strugaczowi wspiąć się na drzewo i opisać gwiazdy. Nie
mają równikowej poświaty, więc Uvarov stwierdza, że podróż dobiegła końca,
muszą dostać się przez pokłady do interfejsu i otworzyć tunel
czasoprzestrzenny. Pomaga im Jutrzejszy Dzień. Jednak okazuje się, że do końca
podróży zostało jeszcze jakieś 50 lat, a niebo nad dżunglą jest sztuczne. O tym
wszystkim informuje Louise, która po podziale na statku (leśni ludzie i
mieszkańcy pokładów) przeniosła się do „Wielkiej Brytanii” (statek, który jakoś
był przyczepiony do „Północnej”) i tam żyła z wirtualem (projekcją?) Marka Wu,
który jakiś czas temu umarł.
Potem mamy przeskok o te 50 lat i mieszkańcy „Wielkiej
Północnej” spotykają się z Lieserl.
A gdzie ten tytułowy pierścień i czym jest? Pierścień jest
gdzieś na granicy wszechświata i jest osławioną największą konstrukcją xeelee.
Ma służyć za portal do równoległych wszechświatów? Tak to zrozumiałam. Ogólnie
niewiele zrozumiałam z tej książki, bo była napakowana fizyczno-astronomicznymi
terminami. A dla mnie fizyka jest jak czarna magia. Dodatkowo w zrozumieniu
przeszkadzały mi przeskoki, miałam problem, żeby zorientować się, gdzie i kiedy
dzieje się aktualna akcja.
Sama fabuła mogłaby być całkiem ciekawa, ale wydaje mi się potraktowana
bardzo po macoszemu. Żaden wątek nie jest odpowiednio rozwinięty, szkoda, że
nie wiadomo, jak i dlaczego umarli Milpitas i Mark Wu oraz w jaki sposób Uvarov
oślepł. Domyślam się, że dokładna historia Michaela Poola jest opisama w
którejś z wcześniejszych części, więc tego się nie czepiam. Ale fajnie byłoby
też bliżej poznać Lieserl (opisane jest tylko kilka wybranych dni z jej
ludzkiego życia). Ciekawi mnie też, co się stało z nią i Markiem pod koniec, na
planecie, gdzie wysłali swoje kopie… Ogólnie fabuła mnie zaciekawiła, a została
pominięta. No trudno – już wiem, że raczej nie będę czytać kolejnych książek
Baxtera. W jego twórczości ograniczę się do skończenia cyklu o Długiej Ziemi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz