poniedziałek, 9 maja 2016

Pięćdziesiąt twarzy Greya

Tak, to ten właśnie tytuł, żadna literówka. Przeczytałam „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Po prostu wyznaję zasadę, że trzeba coś znać, żeby móc się o tym wypowiadać. Tak samo było ze „Zmierzchem” – przeczytałam i obejrzałam filmy (dużo gorsze od książek, które są lekką lekturą dla nastolatek) i z czysty sumieniem mogę teraz wyrażać swoje zdanie na ten temat. O Greyu od jakiegoś czasu jest dość głośno – świetna powieść erotyczna, ukazuje fantazje kobiet, niezwykle odważna, ogólnie ochy i achy. A z drugiej strony – tanie porno, bdsm, głupota i w ogóle blee. No więc postanowiłam wyrobić sobie własną opinię.


Anastasia (główna bohaterka) jest typową szarą myszką studiującą literaturę angielską. Jej współlokatorka i najlepsza przyjaciółka jest oczywiście piękna i przebojowa, chce zostać dziennikarką i udało jej się załatwić wywiad z Christianem Greyem – znanym młodym biznesmenem, sponsorem jakiegoś projektu na uczelni. Niestety Kate (ta przyjaciółka) w dniu wywiadu choruje i prosi Anastasię o zastępstwo. Dziewczyna nie ma doświadczenia, ale chce pomóc przyjaciółce. Oczywiście jest niezwykle niezdarna i czuje się biednie i brzydko w biurowcu Greya. Przy samym prezesie robi z siebie idiotkę (zadając głupie pytania i upuszczając pięćset razy dyktafon), a on z niej delikatnie pokpiwa. Jak nietrudno się domyślić, Anastasia spodobała się Greyowi, który odwiedza ją później w pracy (niby przypadkiem), zgadza się na sesję zdjęciową i zaprasza dziewczynę na kawę. Następnie mówi jednak, że nie jest mężczyzną dla niej i odchodzi.
Wieczorem po zakończeniu zajęć na uczelni Anastasia dzwoni podchmielona do Greya, sama nie wie, dlaczego. Christian przyjeżdża po nią do baru, ratuje przed nachalnymi zalotami przyjaciela Jose i zabiera do swojego apartamentu w hotelu. Po tej niewinnej nocy (zarzygana Ana spała, a on patrzył jak śpi) postanawiają spróbować się spotykać. Najpierw jednak Ana musi podpisać umowę o zachowaniu poufności – nikomu nie mogłaby powiedzieć nic o ewentualnym związku. No i to chyba nic dziwnego, bo Christian ma pewien mroczny sekret – nie ma normalnych związków z kobietami, ich relacje opierają się na byciu panem i uległą. Uległa ma obowiązek wykonywać wszystkie polecenia pana i być na każde jego zawołanie. W zamian za to pan funduje jej ciuchy, samochody, spa i tym podobne rzeczy. A, no i seks w dużej mierze opiera się na bólu uległej. Anastasia początkowo nie jest przekonana, jednak w końcu się zgadza podpisać umowę regulującą ich związek, bo zakochała się w Christianie. A seks nawet jej się podoba…
W sumie chyba nie napisałam nic nowego o fabule tej książki. Wcale nie ma w niej dużo seksu (pierwszy jest koło 100 strony dopiero), ale jego opisy są… nieprawdopodobne (przynajmniej dla mnie) i nieco żałosne. On ją dotknął TAM. Ona jest zawsze „taka gotowa”. Ech… No i to, że dziewica, dziewczyna która nigdy wcześniej nawet nie myślała o seksie, jest wiecznie chętna i gotowa i przy najlżejszym dotknięciu przeżywa orgazm… Nie wiem, może to ja jestem po prostu jakaś inna, bo nie wydaje mi się to realne.

Na pewno nie jest to literatura najwyższych lotów, nie jest to też przyjemna książka dla nastolatek, a opisy seksu nie są ani trochę podniecające. Ale to takie… czytadło. Coś na kształt dzisiejszego harlequina, tylko trochę lepsze i z większą ilością fabuły (czytałam jednego harlequina w życiu i postanowiłam, że nigdy więcej :D ). No dobra, niedługo lecimy z drugą częścią… ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz