
Trzecia, na razie przynajmniej ostatnia, część cyklu o
Gideonie Crew. I to właśnie z nią wiąże się historia, którą zapowiadałam tutaj. Otóż sprawdziłam w domu, czy na pewno ta książka jest w
bibliotece. Na miejscu poszłam prosto do półki z Prestonem i Childem i zaczęłam
szukać. Dwa pierwsze tomy znalazłam od razu, wzięłam pod pachę i poszłam szukać
dalej. Wiedziałam, że książka niedawno dopiero trafiła do biblioteki, więc
byłam przekonana, że skoro nie ma jej na półce to będzie w specjalnym pokoiku,
gdzie trzymają nowości i przynosi je
bibliotekarz (tak było z "Brudnym szmalem"). Dlatego po znalezieniu pozostałych
pozycji, po które przyszłam, podeszłam do biurka i poprosiłam pana o „Zaginioną
wyspę”. Nie byłam pewna tytułu (czy ta wyspa jest zaginiona czy zagubiona czy
coś podobnego), więc poprosiłam pana, żeby wstukał autorów i w ten sposób
znalazł. Twierdził, że nie znalazł. Książka nie była też przypisana do serii o
Gideonie Crew (były tylko dwie pierwsze). Bibliotekarz zasugerował, żebym
poszukała sama w katalogu, a on obsłuży kolejne osoby. No i znalazłam w
katalogu, podałam mu dokładny tytuł i mówię, że książka jest (nie została
wypożyczona), ale nie ma jej na półce. Ech… naczekałam się i naszukałam, a
ostatecznie okazało się, że ktoś ją chyba źle odłożył i stała na półce przy
biurku bibliotekarza zamiast być schowana w nowościach albo pod literką „P”. No
i tyle, jeśli chodzi o historię tego, jak „Zaginiona wyspa” do mnie trafiła.
Czas opowiedzieć, co to w ogóle jest.
Nasz Gideon ma już pewność, że rzeczywiście jest chory.
Postanowił spędzić resztę swojego życia, wypełniając misje dla Glinna. To tak w
dużym skrócie. A najnowszą misją okazało się wykradzenie stronicy
średniowiecznego manuskryptu z muzeum, gdzie została wypożyczona na tydzień.
Strona była bardzo dobrze strzeżona, lecz nasz były drobny złodziejaszek
poradził sobie ze wszystkimi zabezpieczeniami. Po co jednak kawałek starego
pergaminu lub skóry Glinnowi? Okazuje się, że stronica skrywa tajemnicę
uniwersalnego leku. W laboratorium pracują całe zespoły badaczy, którzy mają
odkryć jej znaczenie. Gideon dostaje partnerkę, Amy, z którą ma wyruszyć w
rejs, by odnaleźć zaginioną wyspę, na której wedle wszystkich wskazówek
znajduje się klucz do zagadki. Zarówno Gideon jak i Amy zwykle pracują
samodzielnie i początkowo nie przypadają sobie do gustu. A jak nietrudno się
domyślić mają udawać małżeństwo. W dodatku w podróży rocznicowej.
Podczas rejsu kontaktują się z Glinnem, jednak pod wpływem
nie do końca przewidzianych okoliczności lądują z niemal wyładowanym
komunikatorem na wybrzeżu i trafiają na jakieś tubylcze plemię (są na Wybrzeżu
Moskitów, przy Morzu Karaibskim), które nie zna angielskiego. Ale ich misja nie
jest zakończona i muszą sobie jakoś radzić, by rozwiązać zagadkę lekarstwa.
No i niech będzie tyle. Motywy Gideona znamy, domyślamy się
również motywów Glinna, a motywy Amy powoli poznajemy. Wydaje się, że akcja
będzie prosta i oczywista, jednak wkrada nam się odrobina (pomijając już
uniwersalny lek) fantastyki. Czytelnik nie staje przed wieloma zagadkami,
jednak akcja powieści toczy się bardzo szybko. To jest chyba główna cecha
wyróżniająca cykl o Gideonie – szybka akcja, brak rozwlekłości (choć akurat w
tym tomie pojawiają się tymczasowe spowolnienia i miejsce na refleksje). No i w
sumie można to uznać za zaletę, bo czyta się dobrze i szybko, a fabuła wciąga.
Zauważyłam też jedną rzecz, nad którą myślałam już parę
razy. W większości powieści (nie tylko Prestona i Childa) o mężczyznach mówi
się po nazwisku, a o kobietach po imieniu. Tutaj w zasadzie ta konwencja jest
zachowana, z pominięciem głównego bohatera. Praktycznie zawsze jest przez
narratora określany jako „Gideon”, czasem tylko inne postaci zwracają się do
niego po nazwisku. Zastanawiam się, czemu tak jest… A najzabawniejsze jest to,
że autorzy piszą w taki sposób, że ja nie wyobrażam sobie myśleć o bohaterach w
innych formach.
Ale to tylko taka refleksja nieco oderwana już od samej
książki. A do niej wracając… myślę, że będzie kolejna część. I mimo że nie
zakochałam się w Gideonie jak w Pendergaście, jestem bardzo ciekawa ciągu
dalszego tej historii, na pewno będzie przyjemną odskocznią, jeśli będę
potrzebowała czegoś szybkiego i nieskomplikowanego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz