wtorek, 26 lipca 2016

Arsen Lupin. Zbrodnia w zamku, Tajemnica królowej

Jakiś czas temu zaczęłam tworzyć sobie listę książek, które wypada przeczytać. Piszę, że zaczęłam, bo wciąż ją tworzę i dopisuję kolejne pozycje, jak na coś wpadnę. Uznałam, że twórczość Maurice’a Leblanca należy znać tak, jak opowieści o Sherlocku Holmesie. W końcu od dzieciństwa słyszałam o Arsenie Lupinie, pamiętam, że były jakieś bajki i w ogóle jest to postać z tych, które „wszyscy znają”. A chyba niewielu czytało. Dlatego ja postanowiłam to nadrobić i przeczytać coś o tym najsłynniejszym włamywaczu-dżentelmenie.



Można powiedzieć, że historia zaczyna się z grubej rury. Od razu mamy włamanie do dworu i śmierć sekretarza właściciela. A nad pojmaniem rabusiów pieczę sprawują dwie panny: Zuzanna i Rajmunda. Oczywiście jedna jest jasna i zwiewna, a druga odważna i stanowcza. Rajmundzie udaje się postrzelić jednego z bandytów, jednak ten w dziwny sposób znika tam, gdzie wydaje się to niemożliwe. Do dworu przyjeżdża policja i dwóch dziennikarzy. Młodszy z nich okazuje się zaledwie uczniem liceum, Izydorem Beautreletem, który akurat miał przerwę w zajęciach i chciał pomóc. Ostatecznie inspektor zgadza się na jego udział w śledztwie, bo dowiaduje się, że chłopiec jest bardzo inteligentny i rozwiązał już wiele spraw (trochę jak nasz Adaś z „Szatana z siódmej klasy”). I tu dochodzimy dopiero do Arsena Lupina – detektywi dochodzą do wniosku, że to jego szajka musiała zorganizować przestępstwo, a postrzelonym rabusiem jest sam Lupin!
Śledztwo toczy się wokół tego, jak to możliwe, że Lupin nie został znaleziony, a potem co się stało z Rajmundą, która postała porwana po rzekomej śmierci szefa szajki. W drugiej części książki („Tajemnica królowej”) Izydor próbuje wyśledzić kryjówkę Lupina. Pomóc ma w tym właśnie tytułowa tajemnica królowej, która kryje się w starej broszurce i przekazywana była przez wieki kolejnym władcom francuskim.

Szczerze mówiąc spodziewałam się książki o Arsenie Lupinie, a dostałam książkę o Izydorze (nie chce mi się kolejny raz pisać tego nazwiska). We mnie włamywacz nie budził absolutnie żadnej sympatii, był wręcz postacią z jakiegoś dalszego planu, bardzo słabo zarysowaną i ledwie wspominaną. Na pewno jest on jednak owiany jakąś sławą i w sumie wszyscy w książce o nim wiedzą. Niewielka obecność Lupina może wynika z tego, że już jest znany i jest to kolejna książka o nim? Może pierwsze bardziej skupiały się na tym słynnym włamywaczu? Spróbuję poszukać czegoś z początków kariery tego dżentelmena i wtedy ocenię go jeszcze raz. Na razie przyznam, że nie jestem zachwycona i zachęcona do twórczości Leblanca. Ale ponieważ tyle się o Lupinie nasłuchałam dam mu jeszcze szansę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz