W zeszłym roku po 12. marca starałam się nie wchodzić na
facebooka. Ułatwiła mi to obecność na
IEMie, ale i tak co chwilę widziałam
gdzieś wieści, że Pratchett nie żyje. W tym roku 12. marca spędziłam w
szpitalu, bo poprzedniego dnia o 22.33 urodziłam córkę. Też nie zaglądałam za
dużo na facebooka, ale tym razem dlatego, że miałam słabą baterię w telefonie,
a nie wzięłam ładowarki. Ale i tak jeszcze przez kilka dni pojawiały się posty
wspominające mojego ulubionego autora. No i zapowiedzi jego ostatniej książki „Pasterskiej
korony”. Ostatniego tomu Świata Dysku.
W styczniu albo lutym tego roku przeczytałam pierwszą opinię
o tej książce. Przeczytałam też coś, co uznałam za podły spoiler i zniechęciło
do czytania. No ale jestem uzależniona, kupiłam książkę, jak tylko okazało się,
że nie wygrałam jej w żadnym konkursie. Poleżała chwilę na półce aż skończyłam „Władców
świtu” i dojrzałam do decyzji, że jestem gotowa. I nie spodoba mi się to, co
przeczytam.
No i od razu sama podam ten wielki, okropny spoiler, bo
okazuje się, że sytuacja ma miejsce na samym początku książki. Babcia
Weatherwax, najlepsza przywódczyni, jakiej nie miały czarownice, najlepsza z
wiedźm, „Obejdź górę z drugiej strony” umarła. Umarła we własnym łóżku, we śnie
i grzecznie przywitała Śmierć. Tylko co teraz? Kto będzie nową
nie-przywódczynią? Babcia przed śmiercią wszystko przemyślała (czarownice i
magowie wiedzą, kiedy umrą) i przygotowała. Wyczyściła cały domek, oznaczyła
miejsce, gdzie chce być pochowana i napisała list. Na swoją następczynię
wyznaczyła Tiffany Obolałą, młodą czarownicę z Kredy, która pokonała Zimistrza
i królową elfów. I to ostatnie jej doświadczenie może się niedługo przydać, bo
po śmierci babci bariera między światami osłabła i elfy szykują się do
kolejnego ataku…
Książka teoretycznie jest o Tiffany. O jej wątpliwościach,
ale też odwadze, lojalności i pracowitości. Dziewczyna musi zająć się dwoma
gospodarstwami i jeszcze przygotować do starcia. Na szczęście ma pełne wsparcie
swojego ojca (ważna osobistość w Kredzie) i niani Ogg. No i towarzystwo Ty,
kotki którą podarowała babci Weatherwax. Przyjmuje też na nauki chłopca Geoffreya,
który jest wegetarianinem i chce zostać czarownicem. I ma demonicznego kozła
Mefistofelesa. Chłopiec rzeczywiście ma pewien talent magiczny, który okazuje
się bardzo przydatny wśród czarownic.
Powieść jest krótka, a ponad połowa jest o pogodzeniu się ze
śmierci babci. Być może Pratchett chciał w ten sposób pomóc czytelnikom z
pogodzeniem się z jego odejściem. Prawda jest taka, że kiedy dowiedziałam się o
jego śmierci pomyślałam „a w jego książkach nikt nigdy nie umarł!”. A potem
uświadomiłam sobie, jaką głupotę pomyślałam. Po prostu Pratchett już dawno
oswoił śmierć i ze Śmiercią zaprzyjaźnił się i swoich czytelników.
„Pasterska korona” była dla mnie raczej smutna, ale w sumie
dobrze odbija życie i świat. Szkoda, że cykl o Dysku kończy książka o Tiffany
Obolałej, za którą nie przepadam (nie tyle za sama Tiffany, co za książkami o
niej), ale ma dużą domieszkę czarownic. I szkoda, że jest taka krótka. Jestem
pewna (po przeczytaniu notki na końcu), że gdyby Pratchett miał więcej czasu to
by ją bardziej rozwinął. No ale nie miał, więc pozostaje tylko powracanie do
starych tomów świata Dysku. W pamięci swoich fanów Pratchett będzie żył jeszcze
długo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz