No klasyka. Ale ponieważ nigdy nie byłam fanką romansów, nie
czytałam jej wcześniej. Mam za to koleżankę, która jest wielką fanką romansów
ogólnie, a w szczególności XIX-wiecznych romansów angielskich i Jane Austen.
Jeszcze w liceum przekonała mnie do przeczytania „Wichrowych wzgórz” i
„Dziwnych losów Jane Eyre”, jako nietypowych i mrocznych. Sama dużo mówiła o
„Dumie i uprzedzeniu” – miała mnóstwo ulotek z filmu (2005), a książkę czytała
nie wiem ile razy. Nie wiem jak, ale książka trafiła do nas w prezencie ślubnym
(nie wiem od kogo, nikt się nie przyznaje) i wtedy ją przeczytałam. Być może
dojrzałam już do literatury tego typu, bo uznałam, że nie była zła, a nawet
całkiem pocieszna. W tym roku postanowiłam znowu przeczytać coś pani Austen i
za radą koleżanki padło na „Rozważną i romantyczną”.
Bohaterkami są pani Dashwood i jej trzy córki, które po
śmierci ojca muszą opuścić rodzinną posiadłość (wprowadza się tam przyrodni
brat dziewcząt z żoną i dzieckiem. Żona Fanny jest strasznie antypatyczną
postacią). Wprowadzają się do niewielkiego domku należącego do ich dalekiego
krewnego sir Johna Middletona. Dziewczęta szybko zyskują sobie sympatię
dalekiego krewnego i często są do niego zapraszane. Przy okazji bliski
przyjaciel sir Johna pułkownik Brandon zakochuje się w Mariannie, środkowej
pannie Dashwood.
Jednak trzydziestopięcioletni pułkownik jest zupełnym
przeciwieństwem uczuciowej, otwartej i romantycznej nastolatki. Ona wierzy, że
można prawdziwie kochać tylko raz w życiu, on już przeżył jedną miłość i wiele
zawodów w życiu. Brandon zatrzymuje swe uczucia dla siebie, wiedząc, że raczej
nie przypadnie do gustu młodziutkiej Mariannie. Zresztą ta wkrótce zakochuje
się w przypadkowo poznanym (pomógł jej, gdy skręciła nogę na drodze do domu w
deszczu) młodzieńcu. Pan Willoughby ma podobną do dziewczyny naturę – jest bardzo
porywczy, uczuciowy i działa bez zastanowienia. Wydawałoby się, że młodzi
tworzą idealną parę. Pewnego dnia jednak Willoughby musi nagle wyjechać i ich
kontakt się urywa do czasu aż dziewczęta goszczą na zimę w Londynie. Tam sprawa
przestaje wyglądać różowo.
No dobrze, mamy romantyczną, a gdzie rozważna? Rozważna jest
Eleonora, starsza siostra Marianny. Dziewczyna zakochała się z wzajemnością w
bracie swojej szwagierki, Edwardzie Ferrarsie. Jednak ich uczucie rozwijało się
nieśmiało i powoli, żadne nie chciało mówić o nim głośno i z żadnej strony nie
padła żadna deklaracja. Eleonora zaprzyjaźnia się bardzo z pułkownikiem
Brandonem i po cichu liczy, że siostra jednak się opamięta i dostrzeże zalety
starszego mężczyzny. Dla dobra ich obojga. Jednak związek-niezwiązek starszej
panny Dashwood również wpada na wyboistą drogę.
I muszę przyznać, że to było dla mnie zaskoczeniem. Szybko
odgadłam, do kogo odnosi się tytuł książki (to trudne nie było). Szybko się
domyśliłam, kto z kim skończy w ostatecznym rozrachunku – jakie małżeństwa
zostaną zawarte, a kto okaże się zły i poniesie karę. Po przeczytaniu „Dumy i
uprzedzenia” i poznaniu schematów licznych komedii romantycznych nie było to
skomplikowane. Chociaż rozumiem, że to Jane Austen zaczęła tworzyć te schematy
i w jej czasach było to zaskakujące i nowe. Ale zaskoczyła mnie linia fabularna
Edwarda Ferrarsa. Na początku nie dowierzałam, potem było mi smutno, a potem
miałam nadzieję, że chłopak jednak jakoś rozwiąże sprawę. Moje uczucia szły
chyba dokładnie tak, jak autorka by sobie tego życzyła. Naprawdę jestem pod
wrażeniem.
Wspomniałam już chyba, że nie jestem fanką romansów, ale
chyba powoli dorastam do tego typu lekkich książek. Nie jest to nadmuchane
romansidło, ale dość ciekawa powieść, której fabuła czasem potrafi zaskoczyć.
Dlatego polecam tym, którzy mają chęć na coś lekkiego i przyjemnego.
Dodam jeszcze tylko, że w internecie nie udało mi się
znaleźć okładki wydania, które czytałam. Postaram się sama zrobić zdjęcie i
wrzucić później, a na razie ta jest chyba najbliższa.
Też nie jestem typową fanką romansów i nawet do Jane Austen podchodzę z dystansem, ale właśnie powieść Rozważna i romantyczna była czystą przyjemnością. Aż nie mogłam wyjść z podziwu :)
OdpowiedzUsuńCzyli nie jestem jedyna, a już się bałam, że "babieję" ;)
Usuń