Kolejna książka z pakietu „pierwsze kroki”, ale dodatkowo
ktoś ją polecał na facebooku. Właściwie gdyby nie to, pewnie nie sięgnęłabym po
nią jeszcze jakiś czas. Ktoś zapytał o książkę odnoszącą się do słowiańskiej
mitologii i padło właśnie „Idź i czekaj mrozów”. Skojarzyłam, że już gdzieś
widziałam ten tytuł i wskoczył na kolejne miejsce na mojej liście do
przeczytania. To był dobry wybór.
Główną bohaterką jest Venda, uczennica i wychowanka Opiekuna
doliny. Jej przybrany ojciec ginie w niewyjaśnionych okolicznościach i
właściwie wszystkie jego obowiązki spadają na dziewczynę. Musi się zajmować
leczeniem, pomaganiem, organizacją świąt, kontaktem z bóstwami i obroną doliny
przed potworami. Mimo że długo nie chce przyjąć oficjalnie funkcji Opiekunki,
pełni prawie wszystkie jej obowiązki.
Jej niechęć do oficjalnej funkcji wynika z wielu rzeczy. Nie
chce brać na siebie tak ogromnej odpowiedzialności (jest młoda, chyba nawet
przed dwudziestką). Nie chce stać się zgorzkniała jak poprzedni Opiekun. No i
jest w pewien sposób blisko z kimś, kogo mieszkańcy doliny uważają za
potwora. Ta znajomość sama w sobie jest
dziwna i nie do końca jasna dla wszystkich. Wydaje się, że „potwór” ma w niej
swój interes, ale również dla Vendy ma to pewne korzyści (obronił ją przed
atakiem martwego Opiekuna).
Cała historia zarysowana jest dużo jaśniej niż ja to
zrobiłam tu. Jest bardzo przejrzysta (tzn. nie plącze się i wiadomo, o co
chodzi), a przy tym ciekawa. Dodatkowo napisana bardzo dobrze i wciągająco. Ta
książka była dla mnie powiewem tego, na co miałam ochotę od dłuższego czasu.
Nie spodziewałam się tego i jestem naprawdę miło zaskoczona. Na pewno kupię
drugą część (niedawno wyszła) i ją przeczytam, bo jestem naprawdę ciekawa
dalszych losów Wilczej Doliny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz