Do tego zbierałam się od dawna – od czasu pewnych zajęć na
studiach, kiedy prowadząca wspomniała o tej książce. Omawialiśmy wtedy „Paradyzję”
Zajdla i byłam zaskoczona, że science-fiction tak mi się spodobało.
Wspominaliśmy też inne dzieła tego pisarza, ale jakoś „Limes inferior” chyba
najbardziej zapadło mi w pamięć. Tylko nie wiem, czemu kojarzyło mi się przede
wszystkim z jakąś plażą i kupowaniem drogich rzeczy dziewczynie z niższej klasy
społecznej… Po raz kolejny okazji dostarczył bookrage, a ostatecznie przekonał
mnie tata, który lubi sf i Zajdla, więc zajdlowski pakiecik trzeba było nabyć.
Tata czeka na lemowski :D
„Scena”, która pozostała w moich skojarzenia prawie pojawia
się w książce na samym początku. To znaczy: główny bohater wynajmuje na brzegu
jeziora motorówkę i zabiera ze sobą dziewczynę, której na takiej luksusy nie
stać. Ale nie jest to ważna scena. Ważne natomiast są klasy społeczne i ogólne
przedstawienie świata, który poznajemy stopniowo podczas rozmów bohaterów. Otóż
Argoland jest właściwie zamkniętą aglomeracją, jakich wiele na świecie,
otoczoną polami uprawnymi. Prawie wszystko jest zautomatyzowane, więc dużo
ludzi nie pracuje. Nie pracują ci „ubożsi umysłowo”. I tu przechodzimy do
systemu społecznego. Ludność podzielona jest na siedem klas, o przynależności
do których decyduje intelekt – najlepsi są zerowcy, najgorsi szóstacy (nie ma
dolnej granicy, więc w tej grupie znajdują się ludzie mało inteligentni i kompletni
debile). Tylko trzy najwyższe klasy mają zapewnioną pracę, niektórzy trojacy, a
od poziomu czwartego w dół nikt nie pracuje. Jak więc ci ludzie żyją? Otóż
system działa tak, że każda klasa dostaje określoną liczbę czerwonych punktów
(odpowiednik pieniędzy), trochę zielonych za klasę intelektu i żółte za pracę.
Za dany kolor można kupić najpotrzebniejsze artykuły lub luksusy (żółte). A
wszystko (liczba punktów, klasa) zapisane jest na kluczu, który stanowi
narzędzie identyfikacji.
Taki system prowokuje wiele niekoniecznie legalnych
profesji. Wiadomo, zę każdy chciałby mieć jak najwyższą klasę, więc powstał
zawód liftera, czyli kogoś, kto pomaga klientowi zdobyć wyższą klasę. Lifterzy
zwykle mają wyższy intelekt niż klasa, do której nominalnie należą (często
udają czwartaków, żeby nie musieć normalnie pracować). Są też downerzy, którzy
pomagają osiągnąć niższą klasę niż rzeczywista.
Główny bohater jest lifterem, zerowcem udającym czwartaka.
Pewnego spokojnego dnia zaczynają się dziać niepokojące rzeczy i domyśla się,
że jego intelekt ma zostać sprawdzony. Prowadzi to do jeszcze dziwniejszych
zdarzeń, nowych znajomości, odnowienia starych i przede wszystkim do rozmyślań
na temat Argolandu.
Zajdel pisał społeczne science fiction, a „Limes inferior”
jest jednym z tego przykładów. Przedstawia pozorną (jak to zwykle bywa) utopię,
a potem rujnuje ją na oczach czytelnika w bardzo subtelny, zmuszający do
myślenia sposób.
Dodatkowo książkę czyta się dobrze i przyjemnie, poza
ostatnimi stronami, które są przepełnione długimi wyjaśnieniami. To jedyne, co mi się
źle czytało. Nie podobało mi się ucięcie paru wątków, np. rodziców Sneera albo interesu
Priona. Zastanawiałam się, czy czegoś nie brakuje mojemu ebookowi, ale przecież
to oficjalne wydanie i w sumie każda strona była sensowną kontynuacją
poprzedniej. Po prostu wątki zniknęły i więcej nie wróciły.
Ciekawe jest też samo zakończenie książki, bo jest bardzo
nieoczywiste i wydaje mi się, że można je interpretować na wiele sposobów
zależnie od poglądów albo nawet humoru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz