piątek, 18 sierpnia 2017

Morderstwo w Miłowie

Ciągle piszę tu o fantastyce – jak ją lubię, jak mam ochotę na jakieś dobre fantasy. Ale czytuję też inne gatunki i nawet je lubię. Jednym z nich są kryminały. Co prawda moją ulubioną autorką była Joanna Chmielewska, która miała dość specyficzne podejście do gatunku, ale chętnie sięgam też po Agathę Christie (co zresztą dało się już na blogu zauważyć) i innych autorów. Raczej starszych. Dlatego, gdy zobaczyłam pakiet (tak, znowu. Szkoda, że mi za to nie płacą ;) ) „retro kryminałów” bez większego zastanowienia go kupiłam. Od razu też ściągnęłam dwie pozycje, które zachęciły mnie tytułami, a „Morderstwo w Miłowie” to pierwsza z nich.



Do Miłowa przyjeżdża Samantha Greenwood siostrzenica prawnika z Poznania. Dziewczyna przyjechała do Polski na wakacje i razem z wujem została zaproszona do jego bliskich przyjaciół mieszkających pod miastem. Od samego początku Sam trzyma się na lekki dystans od pani domu, Teresy, która kilka lat wcześniej przeżyła ogromną tragedię. Kiedy wyszła za Andrzeja Górskiego (właściciela majątku) nie została ciepło przyjęta w towarzystwie jako łowczyni fortun. Dopiero kiedy zmarł jej dwuletni synek miłowianie cieplej przyjęli Teresę i stała się ona jedną z najpopularniejszych (o ile można tak powiedzieć) osób w miasteczku. Kobieta nie emanuje smutkiem, tym bardziej, że urodziła kolejne dziecko. Teraz bardzo dba o Antosia i sama cały czas się nim zajmuje. Mimo to Sam czuje się przy niej nieswojo. Kolejnym członkiem rodziny Górskich jest Jerzy, syn Andrzeja z pierwszego małżeństwa. Młodzieniec wraca do domu na wakacje z uniwersytetu. Jednak podczas jego wizyty stosunki są dość napięte, ponieważ zamierza specjalizować się w patologii, co nie podoba się jego ojcu.
Wszystko wygląda na taką zwykłą podmiejską rodzinę z lat dwudziestych XX wieku (rok 1928) i całkiem przyjemnie poznaje się jej członków w pierwszej części książki. Ale tytuł zobowiązuje – zostaje popełnione morderstwo. Zabitym jest Andrzej Górski a podejrzenia padają początkowo przede wszystkim na Jerzego i Teresę. Sam z kolej jest z jednej strony takim ozdobnikiem w domu, a z drugiej jako osoby praktycznie obcej jej obserwacje bardzo pomagają śledczemu (który jest znajomym Janusza).
Bardzo szybko zaczęłam tworzyć własne teorie dotyczące mordercy. Ale z rytmu nieco wybiły mnie pewne wydarzenia. Mnie zaskoczyły, więc nie będę mówić dokładnie, o co chodzi. Wspomnę tylko, że na myśl przyszedł mi Szekspir. Na końcu i tak okazało się, że moja pierwsza myśl była najlepsza (chociaż parę razy od niej odchodziłam).
Książkę czytało się bardzo dobrze i szybko. Jest ciekawie napisana, ale to nie wszystko. Ma bardzo krótkie rozdziały – kiedy widziałam na kindlu informację, że rozdział to 3 minuty czytania, stwierdzałam „co to są 3 minuty? Przeczytam jeszcze jeden”. I w ten właśnie sposób czytałam bez przerwy od 3 (dziecko się obudziło) do 6 w nocy. I skończyłam książkę.

Mojej mamie też się podobało. Przeczytała „Morderstwo…” jako pierwsza i bardzo mi polecała, jako lekki i przyjemny kryminał. Tym razem miała rację ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz