sobota, 12 sierpnia 2017

Wybór

Przyznaję, że po „Odnaleźć swą drogę” całkiem polubiłam Olę i Ottona. Co prawda główna bohaterka potrafi działać na nerwy, ale mimo wszystko czytało się przyjemnie. A „Wybór” akurat był pod ręką (pakiecik?), więc mogłam go zacząć praktycznie tego samego wieczoru.



W tej części Ola i Otto prawie kończą studia. Udaje im się zdać międzynarodowy egzamin mistrzów artefaktów i uzyskać certyfikat. Jednak w królestwie rozpanoszyła się pomroka (czyli chyba najogólniej rzecz ujmując ożywione na różne sposoby trupy) i postanowiono, że mistrzowie artefaktów i magowie bojowi muszą pozostać na uniwersytecie o rok dłużej i w tym czasie odbyć praktykę zawodową. Nasi bohaterowie zostają wysłani do niewielkiej mieściny – Gniadowa – gdzie mają wyposażyć wszystkich okolicznych mieszkańców w ochronne artefakty.
Teoretycznie okolica jest spokojna i nic im nie powinno grozić, a dodatkowo co jakiś czas przyjeżdża Irga, sprawdzić, czy wszystko w porządku z jego narzeczoną. Do domu przydzielonego Ottonowi i Oli wprowadza się też nowy lekarz (również wysłany na praktykę przez uniwersytet) Warsonia. Okazuje się być bardzo sympatycznym, dobrze gotującym człowiekiem, co widocznie wpłynęło na wygląd przyjaciół. Mimo to Ola nie cierpi na brak adoratorów, bo, pomijając Irgę, zakochuje się w niej miejscowy baron i wyraźnie podrywa ją poznany na jarmarku na początku książki ork Żywko (w tym uniwersum orkowie to bliscy kuzyni orków, są równie piękni, tylko bardziej muskularni, dzicy i mają ciemne owłosienie). Dziewczynie podoba się to, jednak ani na chwilę nie zapomina o swoim narzeczonym, którego darzy ogromną odwzajemnioną miłością.
Teoria jednak pozostaje teorią i okazuje się, że niedalekie miasteczko całe zostało wybite przez martwiaki. Ola i Otto przygotowują obronę Gniadowa…

W tej części już więcej się dzieje, a mniej jest rozpaczy Oli. Jest dużo ciekawiej – akcja, romanse, martwiaki, zazdrość, bitwy, magia. Czyta się dalej przyjemnie, mimo wyraźnych niedostatków wydania (skoro mam go z pakietu, to jest to chyba oficjalny e-book, więc błędy w stylu „jóż” nie powinny się pojawiać). Zdarzyło mi się zgrzytnąć zębami, ale starałam się skupić na treści, co opłaciło się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz