Ztymi trzema książkami był
przez długi czas ogromny problem. Jak z „Ostatnim bohaterem” Pratchetta. Nie
było ich. Skończył się nakład, książek nie dało się nigdzie kupić, a na allegro
i grupach sprzedażowych chodziły w horrendalnych cenach. W tym wypadku
śledziłam to z lekkim uśmiechem na ustach (inaczej niż w wypadku „Ostatniego
bohatera”), bo nie zależało mi aż ta bardzo na ich posiadaniu. Sagę o Harrym
Potterze lubię, filmy też były w porządku, uważam się za fankę, ale nie jakąś
ogromną. Chociaż przyznaję, że książki wyglądały całkiem ładnie na tych
zdjęciach, które były publikowane.
Ale popyt rodzi podaż – powstały nowe polskie wydania
wszystkich trzech książek i wyszły w połowie marca. Uznałam, że w sumie nie
zaszkodzi mi, jak kupię je sobie, póki jeszcze są, w normalnych cenach.
Zamówiłam wszystkie naraz i przyszły akurat na moje urodziny.
Chwilę zastanawiałam się, od czego zacząć i wybrała „Baśnie
Barda Beedle’a” – miałam chęć na lekką przyjemną lekturę, a tak właśnie kojarzą
mi się baśnie.
Książka składa się z kilku opowieści, z których jedną znamy
już z sagi o Potterze (o insygniach śmierci). Są to baśnie dla czarodziejów,
które mówią o tym, że trzeba być dobrym, prawym i pomagać słabszym. Czyli to
samo co w naszych, mugolskich baśniach. Z jednym wyjątkiem – magia w nich jest
traktowana jako coś zwyczajnego i często posługuje się nią główny bohater (a
nie potężny wrogi lub sprzyjający mag). No i mugole są przedstawiani jako te
właśnie słabsze istoty, którym należy pomagać.
Nie będę opisywać treści tych baśni, bo nie wydaje mi się to
potrzebne. Tym bardziej, że są one opatrzone jeszcze komentarzem samego Albusa
Dumbledore’a, co stanowi dodatkowy smaczek dla fanów. Czyta się je przyjemnie i
szybko. A ogromną ozdobą książki są ilustracje, które są po prostu przepiękne!
Bardzo ładne, szczegółowe stanowią świetny dodatek do historii.
Quidditch przez
wieki
Tę książkę wybrałam jako drugą jako prawdopodobnie najmniej
interesującą dla mnie. Okazała się jednak całkiem ciekawa (poza paroma
fragmentami), bo w sposób zupełnie nie nudny opisywała historię quidditcha i
anegdotki z nim związane. Bardzo mi się podobała ewolucja gry i przepisów. Nudnawe
były tylko opisy drużyn.
Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć
Ostatnia z tych trzech książek. Liczyłam, szczerze mówiąc,
na coś więcej. To znaczy, zgodnie z moimi oczekiwaniami, książka jest po prostu
spisem nazw i krótkich opisów magicznych sworzeń.
Ale liczyłam, że opisy będą
nieco ciekawsze (miejsce występowania i wygląd, w dodatku czasem kiepsko
opisany). No i że przy każdym będzie ilustracja. Niestety, obrazków było
niewiele i uważam, że to jest największa wada tej książki.
Z kolei największą zaletą jest chyba wstęp, który opisuje
kłopoty z trudnościami związanymi z definicją fantastycznych stworzeń. Polecam.
Dzisiejszym wydaniom w środku na pewno nic nie brakuje. Uważam
tylko, że poprzednie wydania miały ładniejsze, ciekawsze okładki.
Warto jeszcze wspomnieć, że dochód ze sprzedaży książek jest
przekazywany organizacjom charytatywnym Lumoc i Comic Relief, które opisane są
pod koniec książek. I bardzo się cieszę, że przez kupno książki przyczyniłam
się choć małym stopniu do pomocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz