Po „Majstersztyku” zapowiadałam, że przeczytam wcześniejsze
książki z cyklu o Domenicu Jordanie, bo zaintrygowała mnie ta postać i spodobał
się sposób tkania tajemnicy przez autorkę. Jeszcze bardziej zachęciły mnie
opinie na lubimyczytac.pl, że fabuła kręci się wokół istot nadprzyrodzonych.
Uznałam więc, że dwie pierwsze części cyklu będą całkiem przyjemną, luźną
lekturą. A to, że okazały się zbiorami opowiadań, też mnie ucieszyło, bo nie
czuję takiej presji, żeby czytać całość, a spokojnie mogę sobie zrobić przerwę
między kolejnymi tekstami.
Już od pierwszego opowiadania zostajemy wrzuceni na głęboką
wodę – to znaczy autorka prowadzi narrację tak, jakby czytelnik znał już
głównego bohatera. Co prawda podaje opis jego wyglądu, może jakieś krótkie
wzmianki o tym, kim jest, ale te drugie są raczej informacjami dla bohaterów.
Dowiadujemy się więc, że Domenic Jordan jest z wykształcenia lekarzem, który
mimo niepraktykowania zawodu, wykorzystuje to niekiedy do własnych celów. Bo przy
okazji jest raczej chłodnym i wyrafinowanym mężczyzną. Mimo to nie jest zły –
po prostu zawsze rozważa wszelkie za i przeciw i zdroworozsądkowo wybiera najlepsze
według siebie rozwiązanie (nawet jeśli czasem oznacza to zabicie kogoś albo
użycie niewinnej osoby jako przynęty także bez jej wiedzy).
Nie widzę sensu w opisywaniu fabuły opowiadań. Nie jest ona
na tyle ciekawa i raczej nie ma między nimi większej spójności. To znaczy mają
tego samego bohatera, dzieją się w tym samym kraju, ale są zupełnie oderwanymi
od siebie historiami.
Niewiele jest tam też jak dla mnie tych elementów
nadprzyrodzonych. A w każdym razie autorka chyba kieruje narracją tak, jakby to
były rzeczy najzupełniej normalne – bo jak tak się zastanowić to mamy i demony,
i duchy… Tak czy inaczej mi tej fantastyki brakowało.
I o ile hisotrie były w jakiś sposób interesujące o tyle ich
zakończenie było takie… nijakie. Jakby autorka miała pomysł na historię, ale
już po rozwiązaniu tajemnicy olewała narrację. Albo w ogóle traciła wątek pod
koniec rozwiązania i stwierdzała, że to w sumie nieistotne i może chodźmy
dalej. To mi się nie podobało, bo był potencjał, ale został zmarnowany :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz