piątek, 4 lipca 2014

Gra Endera - film

Oj, aż mnie wzięło i muszę to napisać. Jak bardzo, bardzo, bardzo NIE!
Film obejrzałam dziś, dzień po zakończeniu książki. I to był błąd. Trzeba było albo nie czytać albo nie oglądać.
To, co się działo na ekranie... miało z książką naprawdę bardzo mało wspólnego. Na samym początku w zasadzie nie wiadomo, co się dzieje i o co chodzi. Gdzie ten dzieciak jest, po co tam jest... I właściwie dlaczego wygląda na 12latka, a powinien mieć 6 (aktor ma 16)? No dobra, powoli się dowiadujemy, że jest jakimś genialnym dzieckiem i zostaje włączony do programu szkolenia żołnierzy na wojnę z obcymi (robalami). Wyjeżdża do Szkoły Bojowej. Ok, w porządku. Ale dlaczego poznaje w promie Groszka (który w książce jest młodszy 2 albo 3 lata)? Dlaczego pokazane jest, jak ktoś wymiotuje a nie jest pokazane jak Ender się broni. Przecież to był początek jego izolacji. A a propos, czemu prawie nic o tej izolacji nie ma? Przecież on cały czas lata i bawi się z przyjaciółmi z promu a potem armii.
Ok, Ender bardzo szybko zostaje wcielony do armii, której dowódca (Bonzo) go nie lubi - dzieciak, który nic nie umie i dopiero przybył, a dowódca ambitny. I to się zgadza. Tyle,że dowódca był wielkim i silnym chłopem. A tu gra go chłopak niższy od Endera. I chudszy. Jedyne, co się zgadza to, ze wygląda na Hiszpana.
Potem nagle Ender dostaje swoją armię i bitwę z dwoma innymi armiami naraz. W tym z armią Bonza. Oczywiście ich pokonuje. Oczywiście, Bonzowi się to nie podoba. Więc idzie pobić Endera w łazience. Ender go pokonuje, chociaż tak naprawdę Bonzo się poślizgnął (naprawdę, czyli tak to było pokazane w filmie, nie w książce). Ender patrząc na Bonza w szpitalu postanawia skończyć naukę i wrócić do domu. Zajebiście, tylko szkoda, ze w książce chciał wrócić z trochę innych powodów. I że nie rzucił szkoły a dostał awans.
Cóż, na Ziemii siostra przekonuje Endera, żeby wrócił do Szkoły, żeby ocalić ludzkość. Chłopak wraca i od razu dostaje swoją dawną armię i siada do symulatora. I prowadzi bitwy. Po wygraniu ostatniej wszyscy się cieszą, ale nie dorośli (czyżby w książce było inaczej?). Potem pokazują dzieciom, co jest skutkiem ich wygranej.
Po bitwie Ender wybiega ze szkoły i idzie do miejsca, które widział w grze i z jakiegoś (na pewno bardzo dobrego) powodu wie, że takie samo znajduje się na planecie, gdzie jest Szkoła. Reszta już się w sumie prawie toczy jak w książce. Poza tym, że pojawia się królowa, która na niego patrzy. Dobre kilka minut na niego patrzy. A on na nią :P
Wątek Napoju Olbrzyma został potraktowany strasznie po macoszemu, gra pojawiła się tylko 2 razy i tylko na chwilę. A wydaje mi się, że w książce była dość ważna. Tak samo potraktowana została psychologia dzieci. Przecież Ender był wyizolowany! Nie miał przyjaciół prawie wcale. I nie chciał zrezygnować, bo pobił kolegę, tylko dlatego, że on i jego armia byli wyczerpani. Nie mieli sił walczyć, bo toczyli więcej niż jedną walkę dziennie (inne armie po jednej) i z więcej niż jedną armią na raz. Podobnie do egzaminu - końcowej walki, Ender podchodził podupadły na duchu i przemęczony. Nie miało dla niego znaczenia, czy wygra, nie cieszył się, że to zrobił. No i nikt nie próbował wzbudzać w nim poczucia winy.
Już pomijam fakt, że został pominięty wątek Demostenesa i Locka. Jakoś to rozumiem, bo twórcy i tak mieli problem ze zmieszczeniem i dopasowaniem do siebie tego, co zrobili.
Jednak uważam, że ten akurat film mógłby zostać podzielony na 2 części (koniec pierwszej wraz z końcem Szkoły Bojowej) i spokojnie zmieściłoby się wszystko. A i w tym filmie zmieściłoby się więcej, gdyby nie jego "hollywoodzkość", czyli długie pokazywanie startu rakiety, najeżdżanie po kolei na każdą obecną twarz itp. Zajęło to około 30 minut filmu! Przecież mogliby z tym czasem zrobić coś pożytecznego. Chociażby uspójnić akcję...
Moja ocena to najwięcej, co mogę dać. Może gdybym nie znała książki to mogłabym dać więcej.

Ocena: 6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz