
Główną bohaterką książki jest około dwunastoletnia Katharina - sierota wychowywana przez księdza w małej wiosce i resztę tejże wioski. Całe dotychczasowe życie dziewczyna spędziła w Elsbusch (ta wioska) i nie odchodziła dalej niż do zamku o tej samej nazwie, który był około półgodziny drogi dalej. Była pracowita, jednak ksiądz jej nie lubił, uważał, że jest diabelskim pomiotem i przyniesie wszystkim nieszczęście.
Powieść zaczyna się mocno - płonie zamek Elsbusch, ktoś płonie żywcem, Katharina (uważana za chłopca, bo ma krótkie włosy i spodnie o kimś z wioski) i graf próbują uciec, jednak graf umiera od topora wikinga. Wcześniej wydał dziewczynie polecenie, żeby biegła ostrzec wioskę i wezwać pomoc od sąsiedniego hrabiego. Katharina dociera do swojej wioski, jednak wszyscy jej mieszkańcy nie żyją, a ksiądz umiera na jej oczach, przybity do krzyża. W przerażeniu dziewczyna ucieka, usiłując uniknąć spotkania po drodze groźnych demonów - wikingów. Spotyka hrabiego de Pardeville, który obiecuje posłać po pomoc. Chce wziąć ze sobą dziewczynę (również uważając ją za chłopca), żeby była bezpieczna, ta jednak odmawia. Wraca do lasu i chce rzucić się na pożarcie smokowi nad rzeką, by w ten sposób oczyścić się z grzechów (uważa, że napad jest jej winą, bo zasnęła na swojej pierwszej warcie). Okazuje się jednak, że smok to łódź wikingów, a jeden z jej właścicieli wpada na Katharinę w lesie. Dochodzi do krótkiej, ale brutalnej przepychanki, wiking niemal spada z klifu, a dziewczyna kończy ze złamanym żebrem, tracąc przytomność.
Odzyskuje ją na smoczej łodzi, nie wiedząc gdzie płynie, ale dowiaduje się, że jest jeńcem, za którego wikingowie planują wziąć okup. Przyjeżdża po nią Pardeville, jednak ona nie chce z nim iść, w zamieszaniu rozrywa jej się sukienka na plecach. Wtedy też jarl wikingów stwierdza, że jeśli nie chce odejść to jest to jej decyzja i odsyła ją do namiotu. Co się tak nagle zmieniło? Nie zdradzę chyba nic niespodziewanego mówiąc, że to Katharina jest tytułową córką Węża Midgardu. Okazuje się, że żona, a następnie córka jarla Erika miała na łopatce znamię w kształcie węża. I któż jeszcze ma takie znamię? Katharina! Poznajemy historię, jak to córka Erika uciekła z mężem i jednym z nowonarodzonych bliźniąt ze swej ojczyzny do Nadrenii (Niemcy, jakby ktoś się nie orientował ;) ), jednak wszyscy podróżni zginęli i od ponad 10 lat Erik i jego brat szukają wnuczki.
Myślę, że tyle wystarczy, żeby zachęcić do przeczytania książki. tym razem bezspoilerowo ;)
Przez całą książkę miałam nadzieję, że okaże się, że matką, babką, ciotką, kuzynką Kathariny będzie Urd albo Lifthrasil z "Thora". Od razu Wam powiem, że nie. Niestety. Mimo to książka jest bardzo wciągająca, ma dużo więcej akcji niż "Thor", według mnie ciekawszych bohaterów i jest stanowczo lżejsza (i nie mam tu na myśli tylko tego, że ma 300 stron mniej). Niestety, nie jest też wolna od błędów, drukarskich i językowych, no ale nie jestem "prawdziwym" recenzentem, więc ciii ;)
Chciałam też zaznaczyć, że autor, pan Wolfgang Hohlbein, ma chyba jakiś problem z kotami. Czarnymi kotami. Nie będę się dokładniej rozpisywać, ale pojawiają się one i tu i w "Anubisie", o którym poprzednio wspominałam. Chociaż może to przypadek (bo w "Thorze" kotów nie było) i to ja mam jakiś problem z kotami, bo odkąd je poznałam w książce to cały czas o nich myślałam.
Została mi jeszcze jedna, chyba ostatnia, część. Zobaczymy, co to będzie :)