sobota, 14 lipca 2018

Król Bezmiarów


Oczywiście postanowiłam kontynuować serię, którą już zaczęłam. Myślałam, że mniej więcej wiem, czego się spodziewać – zestawienia w stylu meekhańskiego pogranicza. Myślałam, że znowu spotkam Rawata i Theresę albo chociaż Ambegena, Lineza czy północną granicę. Otóż nie. Armekt ma taki udział w tym tomie, że jest panującym cesarstwem, które przejęło pomniejsze kraje i wyspy. A większość historii dzieje się na morzu i nieco skacze.



Już właściwie na samym początku poznajemy króla bezmiarów – pirackiego kapitana Rapisa i jego statek Węża Morskiego. Piraci są przy okazji też handlarzami niewolników – napadają na wioski, zbierają ludzi i sprzedają do hodowli. Tak było i tym razem. W czasie powrotu na statek jedna z niesprzedanych niewolnic (jednooka szesnastolatka) próbuje uciec, więc kapitan zarządza, by przyszła do jego kajuty. Tam po jej stylu bycia domyśla się, że Ridareta jest wysoko urodzona, a w wiosce była zapewne przypadkiem. Ehaden, zastępca Rapisa, bierze ją pod swoją opiekę. A czytelnik widzi, że się znają i dziwią się, że kapitan nie rozpoznaje dziewczyny. Nie chce jej więcej oglądać. Przypadkiem jednak wpada na nią, a ta próbuje mu uświadomić, kim jest. Rapis bierze ją za byłą ukochaną i zdenerwowany (jest pod wpływek Geerkoto, złego amuletu) gwałci i przydusza. Na to wszystko wchodzi Ehaden. Mężczyźni walczą i zabijają się nawzajem. Wcześniej jednak zastępca uświadamia kapitanowi, że Ridareta jest jego córką.
W sumie to mogłaby już być cała fabuła, ale nie jesteśmy nawet w połowie książki. Na śmierć kapitana wchodzi pilot Raladan, któremu Rapis powierza opiekę nad córką. Raladan ogłasza na okręcie, kim jest Ridareta i pełni ona funkcję kapitana (drugiego zastępcy nikt nie słucha, a ona nie musi nic mówić – wzbudza szacunek samym swoim pochodzeniem). Przeskoczę nieco część wydarzeń i przejdę do tego, że cała piracka załoga umiera, katastrofę (spowodowaną przez statek widmo Króla Bezmiarów) przeżywa tylko Raladan rzucony na Wielką Agarę i Ridareta rzuca na Małą Agarę wraz z niedobitkami imperialnej załogi, która ich wcześniej pojmała.
Skoczymy sobie jeszcze dalej (autor też tak robi). Po ośmiu latach okazuje się, że Ridareta urodziła bliźniaczki Riolatę i Lerenę, które dojrzewają szybciej niż normalni ludzie i wyglądają jakby miały dwadzieścia kilka lat, jak ich matka. Nie żyją jednak z nią. Lerena została piratką, a Riolata (pod imieniem Semena, bo jej prawdziwe sprowadza nieszczęście) szarą eminencją wśród kupców. A Raladan pracuje dla nich wszystkich i w sumie nikt nie wie, dla kogo tak naprawdę i jaki jest jego cel. Jedno, co powtarza sobie to że dostał zadanie od Rapisa i to jest sens jego życia.
Tutaj skończę z tą historią, bo robi się naprawdę skomplikowana, a akcja toczy się bardzo szybko. Ogólnie są momenty, że nie wiemy, która z sióstr jest którą i z którą z nich współpracuje Raladan. Do tego dochodzi masa wątków pobocznych, jak wątek cesarskiego kapitana, który pojmał piratów, wątek Alidy, skarbów, przyjętego, geerkoto i ogólnie porzuconych przedmiotów.
Powieść jest bardzo chaotyczna (co jeszcze potęgują błędy w ebookowym wydaniu, które były też w pierwszej częśći) i ciężko się w niej połapać, ale wciąga. Myślę, że jeśliby ją uporządkować, byłaby bardzo ciekawa, bo historia naprawdę jest niezwykła. Pozostałe wrażenia mam jak z „Północnej granicy” – czyta się nieźle, ale jakoś się to ciągnie i nie chce się otworzyć czytnika. Ale jak już się otworzy, to można czytać i czytać. Dzielnie brę dalej w Szerer!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz