Oczywiście postanowiłam kontynuować serię, którą już
zaczęłam. Myślałam, że mniej więcej wiem, czego się spodziewać – zestawienia w
stylu meekhańskiego pogranicza. Myślałam, że znowu spotkam Rawata i Theresę
albo chociaż Ambegena, Lineza czy północną granicę. Otóż nie. Armekt ma taki
udział w tym tomie, że jest panującym cesarstwem, które przejęło pomniejsze
kraje i wyspy. A większość historii dzieje się na morzu i nieco skacze.
Już właściwie na samym początku poznajemy króla bezmiarów –
pirackiego kapitana Rapisa i jego statek Węża Morskiego. Piraci są przy okazji
też handlarzami niewolników – napadają na wioski, zbierają ludzi i sprzedają do
hodowli. Tak było i tym razem. W czasie powrotu na statek jedna z
niesprzedanych niewolnic (jednooka szesnastolatka) próbuje uciec, więc kapitan
zarządza, by przyszła do jego kajuty. Tam po jej stylu bycia domyśla się, że Ridareta
jest wysoko urodzona, a w wiosce była zapewne przypadkiem. Ehaden, zastępca
Rapisa, bierze ją pod swoją opiekę. A czytelnik widzi, że się znają i dziwią
się, że kapitan nie rozpoznaje dziewczyny. Nie chce jej więcej oglądać.
Przypadkiem jednak wpada na nią, a ta próbuje mu uświadomić, kim jest. Rapis
bierze ją za byłą ukochaną i zdenerwowany (jest pod wpływek Geerkoto, złego
amuletu) gwałci i przydusza. Na to wszystko wchodzi Ehaden. Mężczyźni walczą i
zabijają się nawzajem. Wcześniej jednak zastępca uświadamia kapitanowi, że
Ridareta jest jego córką.
W sumie to mogłaby już być cała fabuła, ale nie jesteśmy
nawet w połowie książki. Na śmierć kapitana wchodzi pilot Raladan, któremu
Rapis powierza opiekę nad córką. Raladan ogłasza na okręcie, kim jest Ridareta
i pełni ona funkcję kapitana (drugiego zastępcy nikt nie słucha, a ona nie musi
nic mówić – wzbudza szacunek samym swoim pochodzeniem). Przeskoczę nieco część
wydarzeń i przejdę do tego, że cała piracka załoga umiera, katastrofę
(spowodowaną przez statek widmo Króla Bezmiarów) przeżywa tylko Raladan rzucony
na Wielką Agarę i Ridareta rzuca na Małą Agarę wraz z niedobitkami imperialnej
załogi, która ich wcześniej pojmała.
Skoczymy sobie jeszcze dalej (autor też tak robi). Po ośmiu
latach okazuje się, że Ridareta urodziła bliźniaczki Riolatę i Lerenę, które
dojrzewają szybciej niż normalni ludzie i wyglądają jakby miały dwadzieścia
kilka lat, jak ich matka. Nie żyją jednak z nią. Lerena została piratką, a
Riolata (pod imieniem Semena, bo jej prawdziwe sprowadza nieszczęście) szarą
eminencją wśród kupców. A Raladan pracuje dla nich wszystkich i w sumie nikt
nie wie, dla kogo tak naprawdę i jaki jest jego cel. Jedno, co powtarza sobie
to że dostał zadanie od Rapisa i to jest sens jego życia.
Tutaj skończę z tą historią, bo robi się naprawdę
skomplikowana, a akcja toczy się bardzo szybko. Ogólnie są momenty, że nie
wiemy, która z sióstr jest którą i z którą z nich współpracuje Raladan. Do tego
dochodzi masa wątków pobocznych, jak wątek cesarskiego kapitana, który pojmał
piratów, wątek Alidy, skarbów, przyjętego, geerkoto i ogólnie porzuconych
przedmiotów.
Powieść jest bardzo chaotyczna (co jeszcze potęgują błędy w
ebookowym wydaniu, które były też w pierwszej częśći) i ciężko się w niej
połapać, ale wciąga. Myślę, że jeśliby ją uporządkować, byłaby bardzo ciekawa,
bo historia naprawdę jest niezwykła. Pozostałe wrażenia mam jak z „Północnej
granicy” – czyta się nieźle, ale jakoś się to ciągnie i nie chce się otworzyć
czytnika. Ale jak już się otworzy, to można czytać i czytać. Dzielnie brę dalej
w Szerer!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz