Zaczęłam sobie przeglądać zaległe pakiety w poszukiwaniu
czegoś ciekawego, przy okazji, szukając inspiracji w internecie. I okazało się,
że Feliks W. Kres napisał serię fantasy, a ja już od jakiegoś czasu ją
posiadam. W dodatku gdzieś tam została polecona, na lubimyczytac.pl jest
określona jako jedna z najlepszych serii polskiego fantasy. Warto spróbować,
może spodoba mi się, jak Wiedźmin?
Akcja dzieje się na północy Szereru (chyba kontynent) i
Armektu (cesarstwo, rządzące w Szererze). Miejscowe stanice strzegą cesarstwa
przed najeźdźcami zza granicy. A najeżdżają nieludzie, ale złoci (niemal
bezrozumni jak zwierzęta i bestie) i srebrni (zorganizowani jak ludzie)
Alerowie. Są to dziwne humanoidalne stwory, które zostały obdarzone rozumem
przez Wstęgi Aleru (ludzie, koty i sępy zostały obdarzone rozumem przez Pasma
Szerni) i od pewnego czasu wypuszczają się coraz tłumniej na teren Armektu.
W jednej ze stanic urzęduje Rawat, dowódca jazdy, uwielbiany
przez swoich żołnierzy. Jest bardzo zapalczywy, porywczy, ale też
charyzmatyczny. W przeciwieństwie do swojej zastępczyni Theresy, która nie jest
zbyt lubiana, ale za to ceniona za swoją siłę umiejętności i twarde stąpanie po
ziemi. Żeby było jeszcze zabawniej Rawat i Theresa nie przepadają za sobą.
Jednak kiedy Rawat odkrywa, po co Alerowie się zjawili i
zostaje uwięziony wraz z resztką oddziału w pobliskiej wiosce przez ogromne
stado, Theresa nie wacha się ruszyć mu na pomoc. Co jednak okaże się lepsze dla
Armektu? Chłodny osąd czy słuchanie głosu serca? Czy pojedynczy żołnierz może w
ogóle coś zmienić?
Ta książka to dla mnie coś dziwnego… Niby czyta się dobrze,
jest ciekawa, ale… jakoś nie chce się do niej usiąść i wolno posuwam się do
przodu. Mimo to jest interesująca, głównie pod kątem psychiki bohaterów. Dla
kogoś, kto lubi militaria, będzie pewnie jeszcze lepsza, bo znajdziemy w niej
dużo specjalistycznych terminów i strategicznych opisów. W ogólnym rozrachunku
powieść warta polecenia i nie zniechęcająca do kolejnych części.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz