Trzecia część demonicznego cyklu,
drugi tom wyszedł pod koniec czerwca. Pewnie dlatego tak ciężko było znaleźć
bibliotekę, gdzie książki byłyby dostępne, a nie porezerwowane na kolejne 3
miesiące. Ale udało mi się. Zdobyłam oba tomy.
W tej części poznajemy historię
Inevery- jiwah ka (pierwsza żona) Jardira.
Jest to ta dama’ting, o której
dowiadujemy się z poprzendiej części, która jest w życiu krasjanina przez
bardzo długi czas. Inevera jako pierwsza dziewczynka od wielu lat została
wybrana, by zostać dama’ting. Poza
nią wszystkie nowicjuszki były córkami innych dama’ting. Dziewczynka została oddzielona od rodziny i oddana pod
opiekę wnuczki obecnej damaji’ting (pierwszej
wśród kapłanek). Starsze koleżanki nie traktowały Inevery dobrze, wyżywały się
na niej i dręczyły ją, gdy coś jej nie wychodziło. Ale dzięki temu nauczyła się
być „jak palma”, która ugina się przy wietrze, ale nie łamie. Dziewczynka
bardzo szybko się uczyła i zasłużyła na szacunek zarówno nowicjuszek jak i dama’ting. Tym bardziej, gdy udało jej
się ukończyć magiczne kości wcześniej niż jej opiekunce. Kości- alagai hora- są atrybutem każdej dama’ting i służą jej do
odczytywania wyroków losu. Dzięki wewnętrznej sile i spotkaniach z matką
(odbywanych w tajemnicy, gdyż dama’ting nie ma rodziny) Inevera szybko
staje się bardzo ważną osobą i nawet damaji’ting
musi jej słuchać. Nic więc dziwnego, że podporządkowała sobie także męża i jego
pozostałe żony.
Wracając do teraźniejszości zacznijmy
od Lenna Everama, gdzie goszczą Leesha i Rojer. Inevera wciąż nienawidzi
rywalki, jednak nie podejmuje już prób pozbycia się jej (co robiła w „Pustynnej
włóczni”). Rojer z kolei poznaje krasjańską „Pieśń o nowiu”, której sama
melodia ma ogromną moc. Dlatego postanawia przełożyć ją na swój język i śpiewać
po powrocie do Zakątka. Tym bardziej, że treść „Pieśni o nowiu” mówi o
najeździe demonów i nakłania ludzi o ucieczki. Rojer układa słowa tak zmyślnie,
że teksem pieśni ostrzega nie tylko przed zbliżającą się wojną z demonami, ale
też przed najazdami Jardira. Tuż przed wyjazdem z Lenna Everama minstrel
spontanicznie postanawia pojąć córkę Inevery i jej kuzynkę za żony. Kobiety
wyjeżdżają razem z gośćmi i wraz z mężem co noc śpiewają „Pieśń o nowiu”. Ich
głosy w połączeniu z grą na skrzypkach mają ogromną magiczną moc, mogącą nawet
zmusić demony, by umarły.
Z kolei Leesha jest coraz
bardziej poirytowana, boli ją głowa i źle się czuje. Jej matka uświadamia ją,
że prawdopodobnie jest w ciąży. I to z Jardirem. Podpowiada też, co zrobić, by
sprawa się nie wydała. Sugeruje córce uwieść jakiegoś mężczyznę z Zakątka w
taki sposób, by wszyscy się o tym dowiedzieli. Zielarce nie podoba się ten
pomysł, jednak dochodzi do wniosku, że Jardir nie może się dowiedzieć, iż nosi
jego dziecko. Boi się, że wtedy przyjechałby po nie niezależnie od wszystkiego.
Na koniec został nam Arlen… W tej
części wyjątkowo mnie on irytuje. Od kiedy przyrzekł się Rennie co chwilę pada
kwestia „kocham cię, Renno Tanner” „kocham cię, Arlenie Bales”. To naprawdę
męczące. W każdym razie szczęśliwa para dociera do Zakątka, gdzie ostrzega
mieszkańców przed demonami umysłu. Wszyscy podejrzewają, że w czasie
najbliższego nowiu (to ten czas, kiedy księżyc jest najcieńszy lub w ogóle go
nie ma. Tylko wtedy na ziemię wychodzą demony umysłu) demony zaatakują jeszcze
większą siłą. Narzeczeni pomagają budować wielkie runy (na ich planie budowane
są wioski w okolicy Zakątka) i ćwiczyć walkę żołnierzom księcia oraz leczyć
rannych. Arlen wykorzystuje też swoją nową umiejętność leczenia za pomocą magii.
Jest to dla niego bardzo wyczerpujące, lecz leczy nawet najgorsze obrażenia.
Po powrocie do Zakątka Leesha
wybiera swoją „ofiarę” na przyszłego ojca dziecka ([SPOILER] jest to brak księcia
[/SPOILER]), nikomu jednak nie mówi, że jest w ciąży. Pracuje ciężko nad
rannymi i pomaga w przygotowaniach do walki. Opowiada też Arlenowi o Jardirze,
a ten wyznaje wreszcie, co go spotkało z rąk Krasjanina.
W czasie trzech nocy nowiu demony
uderzyły ogromną masą. Na ziemię zeszło kilka demonów umysłu (książąt) i
atakowali Zakątek i Lenno Everama, próbując dobrać się doarlena i Jardira. Jak
nietrudno się domyślić naszym bohaterom udało się pokonać wrogów, jednak wszyscy
ponieśli ogromne straty. Mimo to Arlen postanowił wyzwać Jardira na pojedynek,
w myśl zasady, że może być tylko jeden Wybawiciel. Mężczyźni wraz ze sowimi sekundantami
spotykają się w miejscu, gdzie żaden z nich nie mógłby zastawić pułapki.
Zresztą obaj są mężami honoru, więc i tak by tego nie zrobili.
Nie napiszę, co się działo dalej,
ale mam jedną radę dla tych, których zainteresowała historia. NIE CZYTAJCIE
tych książek DOPÓKI nie wyjdzie OSTATNIA CZĘŚĆ. Drugi tom kończy się w taki
sposób, że miałam ochotę rozerwać książkę na strzępy. Nie chodzi o to, że
kończy się źle. Ale w taki sposób, że teraz dopóki nie wyjdzie kolejny tom będę
siedzieć i się trząść „co się stało?! Co się potem zdarzy?!”, za każdym razem,
gdy pomyślę o tych książkach. Jest to ZALETA, bo znaczy, że historia jednak
wciąga. Lecz jeśli ktoś nie lubi czekać na rozwiązania niejasnych sytuacji to radzę
poczekać aż wyjdą wszystkie części. Jeszcze dwie w przygotowaniu, obawiam się
tylko, że również dwutomowe. Z jednej strony będzie co czytać, z drugiej będzie
się dłużej czekać ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz