Odkąd przeczytałam wymagania karcianego wyzwania książkowego,
szukałam konkretnych książek pod niektóre pozycje. Takie, które uznałam, że
przeżyję, ale raczej nie sięgnęłabym po nie bez wyzwania. No i tak właśnie było
z realizmem magicznym. Przeczytałam jedną taką powieść i nie stało się to moim
ulubionym gatunkiem. Powieścią było „Sto lat samotności”. Ok, może nie
dorosłam, może nie rozumiem. Nie ważne, każdy ma inny gust, a mi się nie
podobało, a wręcz nudziło. Mimo to gatunek ma w nazwie „magiczny”, więc
postanowiłam dać mu drugą szansę (no i mimo wszystko czytałam gorsze rzeczy niż
„Sto lat samotności”). Z pomocą przyszła mi wikipedia, po wpisaniu „realizm
magiczny zjechałam do utworów i przeczytałam tytuły. Nawet kilka mnie
zainteresowało, ale przyznam, że „Gra w klasy” Cortazara nieco mnie przeraża
(rozmawialiśmy o sposobie czytania tej książki na studiach), „Pachnidło”
słyszałam, że jest dobre, ale ciężkie, a „Mistrza i Małgorzatę” czytałam nie
tak dawno. No i padło na „Króla olch”. Tytuł dla mnie ciekawy, bo kojarzy się Goethem,
którego lubię. Nic dziwnego, skoro Goethe napisał balladę pod takim samym
tytułem. Spodziewałam się, magii, fantastyki, może dreszczyku niepokoju i lasu.
Z tego wszystkiego dostałam las.
„Król olch” jest podzielony na kilka części, z czego pierwsza
„Złowieszcze zapiski Tiffaugesa” była dla mnie zdecydowanie najgorsza. Z
drugiej strony z niej właśnie najwięcej się dowiadujemy o głównym bohaterze
Ablu Tiffaugesie (nie jestem pewna, czy tak się odmienia to nazwisko). W
skrócie: za młody był bardzo drobnym i słabym chłopcem, który wychowywał się w
męskiej szkole św. Krzysztofa. Początkowo był tam dręczony przez silniejszych
chłopców, ale później wziął go pod swą opiekę Nestor – syn dozorcy, najprawdopodobniej
niedorozwinięty, skarłowaciały, ale już dorosły, wciąż chodzący na lekcje z
chłopcami. Młody Abel chłonął nauki Nestora, który opowiadał min. o tym, że
kupa (tak, chodzi o stolec) jest jedynym dziełem, które człowiek wykonuje w
pełni samodzielnie. Pewnego dnia Nestor umiera (zaczadziały przy piecu), jednak
Abel wciąż czuje przy sobie jego ducha i uważa, że to zmarły mentor z
dzieciństwa kieruje jego lewą ręką, gdy prowadzi Złowieszcze Zapiski (Tiffauges
jest już dorosłym, praworęcznym mechanikiem), czyli rodzaj pamiętnika.
Tiffauges opisuje, jak obserwował dzieci wychodzące ze
szkoły lub bawiące się na placach. Opisuje, jak robił im zdjęcia (układając
sobie aparat w kroczu) i nagrywał ich głosy. Opisuje też ekstazę (euforię),
jaką odczuł, podnosząc rannego w kolano
chłopca. Do tego motywu unoszenia (forii) dzieci wraca jeszcze w późniejszych
częściach książki. Abel obserwuje głównie chłopców, jednak jego uwagę przykuwa
jedna dziewczynka Martine. Obserwuje ją, a po pewnym czasie zaczyna podwozić do
domu. Któregoś dnia jednak słyszy jej krzyk i biegnie na pomoc. Znajduje
dziewczynkę z podciągniętą w górę sukienką i mała oskarża go o gwałt. Tak
naprawdę czytelnik nie jest pewien, czy Tiffauges nic jej nie zrobił, jednak
nie ma też podstaw, by twierdzić, że zrobił. Abla bardziej interesowali chłopcy.
W każdym razie mężczyzna trafia do aresztu, policja odnajduje też jego
Złowieszcze Zapiski, które nie pomagają w udowodnieniu niewinności. Tiffauges
nie zostaje jednak ukarany, gdyż wybucha wojna (II wojna światowa) i zostaje on
wcielony do wojska.
Kolejne części są przeplatanką narracji trzecio-osobowej i
Złowieszczych zapisków. Druga część to „Gołębie znad Renu”. Opowiada o losach
Tiffaugesa zaraz po wcieleniu do wojska francuskiego. Mężczyzna zostaje
opiekunem gołębi pocztowych, szybko zaprzyjaźnia się z ptakami i kocha je.
Zajmuje się opieką na gołębnikiem i pozyskiwaniem nowych ptaków. Najbardziej interesują
go te, których właściciele nie chcą oddać. Niedługo jednak oddział Tiffaugesa
trafia do niewoli niemieckiej.
Tak właśnie rozgrywa się kolejna część „Hiperborea”. Abel
jest w niewoli i musi kopać rowy nawadniające niemieckie pola. Wszystko to dzieje
się w okolicach Puszczy Romnickiej, gdzie w zimie Tiffauges spotyka i zaczyna
dokarmiać ogromnego łosia. Nakrywa go na tym miejscowy leśniczy, jednak nie
wydaje Francuza, a ta znajomość wręcz owocuje w kolejnej części „Wilkołak z
Puszczy Romnickiej”. Tiffauges zostaje asystentem dygnitarza Goringa i pomaga w
polowaniach na jelenie. Dostaje też własnego konia, którego nazywa Aniołem
Analnym, ponieważ kupa konia jest idealna (tak, wracamy do kupy…). Dodatkowo
koń jest idealny jeszcze z jednego powodu – został stworzony do noszenia
(foria).
Kolejna część to „Wilkołak z Zamku Kaltenborn”. Chodzi o
zamek w Szymbarku i tej nazwy będę dalej używać. Bo mi tak łatwiej. Otóż w
zamku tym znajdował się ośrodek szkoleniowy dla chłopców, którzy mieli dołączyć
do SS. Wracamy zatem do niezdrowej fascynacji Tiffaugesa dziećmi, a dokładniej
chłopcami. Tutaj Abel znalazł się w siódmym niebie. Nie dość, że miał na stałe
obok siebie mnóstwo chłopców to jeszcze został wyznaczony do pozyskiwania
nowych. Oczywiście miał wśród nich swoich ulubieńców: jasnowłosego Lothara oraz
bliźniaków. Dodatkowo Tiffauges początkowo pomagał, a potem przejął pracę
doktora, oceniającego zdrowie i budowę chłopców. Miał więc nieograniczony
dostęp do każdej sfery życia dzieci.
W części „Astrofor” Abel znalazł sobie nowego ulubieńca –
Efraima, żydowskiego chłopca którego znalazł na wpół martwego przy drodze.
Ukrywał go w swojej komnacie, żeby nikt go nie znalazł i leczył, a czasem nawet
nosił na barana.
W końcu jednak zamek w Szymbarku został zaatakowany przez
Armię Czerwoną. Trzech ulubieńców Abla zginęło, a on sam uciekł z Efraimem,
dosiadającym go jak konia.
I tyle, jeśli chodzi o fabułę. No i gdzie ten król olch?
Gdzie Goethe? Otóż tak… Królem olch zostaje nazwany trup wyciągnięty z jakiegoś
bagna. Trup jest już stary, sprzed paruset lat. Drugim odniesieniem do ballady (i to dużo wyraźniejszym) jest
porwanie Lothara. Chłopiec nie chciał dołączyć do SS. Po jakimś czasie
Tiffauges odnalazł go na drzewie, siłą ściągnął i z dzieckiem w ramionach
odjechał do zamku.
Spodziewałam się czegoś dużo lepszego. A jestem tak naprawdę
mocno zniesmaczona. Wszędzie kupy i mali chłopcy. Często nadzy, bezbronni. I
mężczyzna, który wciąż ich ogląda, marzy o noszeniu ich… Zastanawiałam się, czy
autor nie jest przypadkiem gejem pedofilem. Nie znalazłam żadnych takich
informacji, więc pozostaje mieć nadzieję, że nie jest. Do tej pory to najgorsza
książka, jaką przeczytałam w tym roku i w sumie w ciągu ostatnich paru lat.
Czytało mi się ją bardzo źle (raz, że męcząca, a dwa, że chyba dawno nikt jej
nie wypożyczał z biblioteki i po prostu śmierdziała kurzem), ale cieszę się, że
mam to już za sobą.
W wyzwaniu jest to K kier. Czyli realizm magiczny, który
zmarnował swoją drugą szansę.
Młodzieżowym słowem roku 2018 wybrano dzban, i po przeczytaniu twoich wynurzeń na temat tej pseudorecencji a także własnego stosunku do realizmu magicznego jedyne co mogę napisać, to że masz poziom intelektualny dzbana. Napisałaś o tym, że rozmawialiście o czytaniu Cortazara na studiach, fakt że na jakiekolwiek studia przyjmują tak puste dzbany jak ty jest świadectwem totalnej klęski systemu edukacji.
OdpowiedzUsuńNatomiast ty "Unknown" jesteś przykładem prostackiego chama, wręcz chamidła. Tak obrażać osobę, która napisała co myśli o przeczytanej książce potrafi tylko taki dureń jak ty. Lepiej?
OdpowiedzUsuń