wtorek, 26 maja 2015

Wołanie kukułki

Niezwykle miła odmiana po „Królu olch”. Nie jestem pewna, czy była to dobra książka, czy po prostu tak mi się podobała po poprzedniej, ale w każdym razie ma mu mnie plusa. I przeczytałam ją w jakieś 3 dni.


Głównym bohaterem jest Cormoram Strike (z jakiegoś powodu wszyscy uważają, że to dziwne nazwisko. Mnie bardziej dziwi imię), prywatny detektyw. Mężczyzna ma jedną klientkę, na początku powieści rozstał się z narzeczoną i ogólnie raczej nie jest przy forsie. Do jego biura przychodzi Robin, która została przysłana przez agencję Tymczasowych Rozwiązań i ma przez tydzień pracować jako sekretarka. Strike nie miałby z czego jej zapłacić, gdyby nie niespodziewany nowy klient.
Klientem jest John Bristow, brat supermodelki, która zginęła trzy miesiące wcześniej. Policja ustaliła, że to samobójstwo, jednak John nie chce w to wierzyć i postanowił zatrudnić detektywa, żeby odkrył prawdę. Padło na Strika, ponieważ w dzieciństwie przyjaźnił się on z bratem Johna (Charliem, który umarł w wypadku w wieku lat 9 chyba). Ze względu na te wspomnienia Strike zgadza się przyjąć sprawę. Trochę też ze względu na to, że Bristow jest bogaty i zaproponował podwójną stawkę. Strike nie wierzy w możliwość zabójstwa, jednak przykłada się do sprawy, bo jest uczciwym człowiekiem. Okazuje się też, że Robin jest bardzo przydatną i dobrą sekretarką. Nie dość, że świetnie wywiązuje się z obowiązków, to wykazuje inicjatywę i nie wymaga wiele uwagi. W końcu Strike zatrudnia ją bezpośrednio (tak, oszukują agencję, z której Robin przyszła) do czasu aż kobieta znajdzie sobie stałą pracę.
Jak nietrudno się domyślić, Strike szybko odkrywa, że Lula Landry (supermodelka, siostra Bristowa) rzeczywiście nie popełniła samobójstwa. Detektyw dociera do znajomych zmarłej i przepytuje ich, co robili w dzień jej śmierci, jakie mieli relacje, jaki miała nastrój. Niektóre zeznania się pokrywają, inne wnoszą do śledztwa nowe fakty. Powoli można sobie ułożyć, jak wyglądał ostatni dzień Luli. Łatwo też się domyślamy, którzy z przesłuchiwanych mówią prawdę. A jeśli sami się nie domyślimy to szybko pomaga nam detektyw.
Nie będę pisać, jak się dokładnie toczy śledztwo i do czego dochodzi. Napiszę tylko tyle, że długi czas podejrzewałam nieodpowiednią osobę, ale niektórych słusznie od razu wykluczyłam.
Książka była całkiem niezła, lekko napisana, dobrze się ją czytało. Mimo to Cormoran Strike nie jest Aloysiusem Pendergastem i nie będę tak bardzo cierpieć, czekając aż druga część cyklu zostanie zwrócona do najbliższej biblioteki. Ale i tak zamierzam ją kiedyś przeczytać – taka przyjemna, lekka lektura.

Jeśli chodzi o wyzwanie to książka była zaplanowana jako 5 pik – napisana pod pseudonimem. Nie wiem tylko, po co ten pseudonim, skoro nawet na okładce jest napisane, że autorką jest Rowling… No ale, co kto lubi ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz