„Jaskiniowiec” tak mi się spodobał, że zaraz po nim zaczęłam
drugą książkę autora, którą miałam w pakiecie. Okazało się, że chronologicznie
to ona powinna być wcześniej, ale miałam nadzieję, że nie poznałam żadnych
ważnych faktów z przyszłości. Od razu mogę wyjawić – spokojnie można czytać w
tej kolejności, nie ma to dużego znaczenia. I podejrzewam, że za inne książki z
serii też się kiedyś wezmę.
Kończy się sezon letni i właściciele domków letniskowych
spędzają w nich ostatnie chwile lub robią porządki i zamykają na zimę. Jeden z
takich właścicieli zauważa dziwny ruch w domku sąsiada. Kiedy idzie to
sprawdzić, odnajduje zwłoki, najprawdopodobniej włamywacza. Policja zakłada
teorię, że włamywaczy było więcej i albo się pokłócili albo trafili na inną
grupę i stąd trup. Wychodzi z tego większa sensacja niż powinna, bo miejsce
zbrodni należy do gwiazdy telewizji, z którą akurat nie można się skontaktować.
Równolegle do sprawy policji mamy historię Lane. Córka
policjanta wraca na jakiś czas do domu, bo rozstała się z chłopakiem i chce dać
sobie i jemu trochę czasu. Wzięła urlop i zamieszkała w odziedziczonym po
bogatym wuju domku letniskowym w okolicy miejsca zbrodni. Oczywiście, nie
obyłoby się bez tego, że Lane znalazła kolejne zwłoki. Tym razem na dryfującej
łódce i lekko nadgryzione przez ptaki.
Tu fabuła jest mniej zawiła niż w „Jaskiniowcu”, choć
zaglądamy nawet na słowiańszczyznę. Kryminał jest dobrze poprowadzony i
ciekawy, chociaż na mnie nie robi aż takiego wrażenia, jak poprzednia książka
tego autora. Mimo to nie można mu właściwie nic zarzucić, bo akcja jest wartka,
ciekawa i dobrze się go czyta.
Na pewno nie zniechęciłam się do autora i którego razu
sięgnę po inne książki z serii. Ze zwykłej ciekawości i chęci na dobry
kryminał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz