
Po wielkiej walce z Orianą Amanda powoli odbudowuje świat
Dziewięciu Miast. Kiedy zostaje wezwana przed Naczelnych jest pewna, że chodzi
o dopełnienie formalności i zaprzysiężenie jej. Jest jednak inaczej – Naczelni postanawiają
przywrócić Amandzie jej prawdziwy wiek (co i tak im się nie udaje, bo oceniają
ją na lat 16, a nie 11) i odesłać do oazy szkolnej. Nietrudno się domyślić, że
dziewczynie się to nie podoba i ucieka. Jej jedynymi sprzymierzeńcami pozostają
stary Orestes i Croy, którym zwierza się ze swoich planów. Przed całą tą
sytuacją Amanda dostała tajemniczy liścik, którego autor sugeruje, że wie o
czymś, co mogłoby zainteresować dziewczynę.
Odwiedza ją też kamienny człowiek Julien, mówiąc, że ich rola się
skończyła. Potem się rozpada. Amanda konsultuje to z czarownikiem i smokiem i
postanawia wyruszyć na poszukiwania prawdy. Autorem liściku okazuje się
Krespian, były sługa Oriany. Przekazuje on dziewczynie dziennik Wielkiego
Xawiera z dopiskami swojej pani. Amanda postanawia wyruszyć w podróż do
kamieniołomów, by powstrzymać napływające zza wąwozu zło.
Tymczasem dowiadujemy się, że Ariel wciąż żyje i otrzymała
razem z Marcusem nowe życie w naszym świecie. Teraz ma na imię Addie i prowadzi
księgarnię. Jednak co noc ma dziwne sny dotyczące równoległego świata. Autorka
nie trzyma jej długo w takim stanie, bo już po kilku stronach pojawia się
Claire (staruszka z gospody, w której jest przejście. I matka Ariel) i burzy
całą tajemnicę. Razem z Marcusem przywracają Ariel wspomnienia poprzez ponowne
wszczepienie jej morganitu (tak, nagle okazuje się, że całe życie miała za
uchem kawałek różowego kamienia) i odczytują list od Orestesa, który mówi o
najnowszych wydarzeniach w Dziewięciu Miastach. Nietrudno się domyślić, że
Ariel postanawia wyruszyć w drogę, żeby odnaleźć córkę. Rusza jednak sama,
mając nadzieję, że będzie to szybka wycieczka.
Ponieważ streściłam dopiero jakieś 20-30 stron książki
wiemy, że nie będzie to szybkie i proste. Ariel nie udaje się znaleźć Amandy,
dociera jednak do wąwozu, zza którego ma przejść zło. I wchodzi do niego. Po
drodze bardzo opada z sił, a z drugiej strony okazuje się, że trafiła z
powrotem do naszego świata. Tak jakby. Znalazła się w Morren City, które jest
terroryzowanee przez trowy (mroczne, złe elfy) i zamieszkane zarówno przez
ludzi jak i różne istoty magiczne. Od tych ostatnich Ariel dowiaduje się, że
może być cyborium, czyli czymś-kimś, kto ma pomóc w ostatecznej walce z trowami
(nie jest określone, po której stronie pomoże). Istoty magiczne próbują ją
chronić, a bardzo podobny do Marcusa trow (oczywiście najgorszy i najgroźniejszy
ze wszystkich) Sheridan chce ją uwieść i wykorzystać do własnych korzyści.
Większość powieści toczy się właśnie w Morren City i jak dla
mnie ma w sobie mało magii. Podoba mi się jednak wątek Sheridana i Marcusa –
okazuje się, że to trow był pierwowzorem dla oficera stworzonego przez Orianę.
Historie istot magicznych (syren, harpii) też są bardzo ciekawe, jednak
potraktowane nieco po macoszemu i robią wrażenie wepchniętych po to, żeby
zapełnić strony. No ale przynajmniej w tej części znalazłam ślady (dość
wyraźne) inspiracji autorki Tarją Turunen.
Książka nie była zła tak naprawdę. Jednak nie pasowała mi do
poprzednich dwóch części. Uważam, że przeniesienie do naszego świata było
zupełnie zbędne. No i niektóre przeskoki w czasie i fabule przeszkadzały w
odbiorze…
Nie wiem, co mam zrobić z wyzwaniem. Damy 5 trefl, bo
właściwie czemu nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz