czwartek, 5 listopada 2015

Podsumowanie

Cóż, przeczytałam 52 książki. Czyli ukończyłam wyzwanie (wow, to chyba jedno z nielicznych moich postanowień noworocznych, które udało mi się spełnić. W życiu, nie w tym roku), nieco zmodyfikowane. Bez tych modyfikacji albo bym nie dała rady albo bym się bardzo męczyła. A przecież czytanie ma być przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem (pozdrawiam tych, co wybierają lektury szkolne). Mimo to niektóre pozycje zmusiły mnie do poszukiwań i spróbowania czegoś nowego, częściowo było to całkiem przyjemne doświadczenie. Jak może ktoś zauważył, nie przeczytałam też niektórych książek, które sobie zaplanowałam (mąż dopiero niedawno udostępnił Wiedźmina), ale rok się jeszcze nie skończył, a książki raczej nigdzie nie uciekną… Najwyżej będę je gonić.


Może spróbuję coś powiedzieć według kolorów kart. Zacznę od kierów, czyli tego, co zmodyfikowałam. Jak już wspomniałam była to dobra decyzja, tym bardziej, że gatunków, które sobie dopisałam wybitnie mi brakowało. Dzięki kierom przeczytałam kilka książek, na które czaiłam się już od jakiegoś czasu, ale z jakiegoś powodu po nie nie sięgałam. Mam tu na myśli „Nowy, wspaniały świat”, „Wrońca” i Stephena Kinga. Pozytywnym zaskoczeniem dla mnie w tym kolorze było „Z innej bajki”. Niby spodziewałam się czegoś innego, jednak przekonałam się do wypróbowania tej ponoć ciężkiej autorki (Jodi Picoult). Z kolei największym zawodem był dla mnie „Król olch”, który przekonał mnie, że realizm magiczny nie jest dla mnie. Przede wszystkim za mało w nim magii…











Następne są trefle. Tu nie miałam większych problemów ze znalezieniem czegoś, co będzie pasować. Nawet nie znając książki wcześniej łatwo podciągnąć zakończenie pod łzawe albo happy end. Ale największym wyzwaniem było dla mnie znalezienie książki bez postaci ludzkich. I chyba nie tylko dla mnie, bo gdzie bym o to nie pytała to ludzie coś tam proponowali, ale albo nie zrozumieli, o co chodzi, albo zapomnieli o jakiejś osóbce, która się w książce przewinęła. A wytykali im to inni, którzy lepiej kojarzyli dane pozycje. Dużo osób sugerowało książki dla dzieci, jakiś zbiór bajek (np. Krasickiego), ale wbrew pozorom tam też zdarzając się ludzie ;) Na szczęście przypomniał mi się stary dobry Joachim Lis, a tacie udało się go szybko znaleźć. No i pomijając wyzwanie jest to dobry sposób na zachęcenie dzieci do kryminałów.




Przejdźmy do pików, w których trochę naciągnęłam rzeczywistość. Mam tu na myśli sprawę „Yakuzy” i Mai Lidii Kossakowskiej. Ale niestety czasem w wyzwaniach takie zabiegi są konieczne, a ja się do nich przyznałam i wytłumaczyłam, czemu się do nich uciekłam. Ogromnym zawodem w tym kolorze kart były dla mnie „Wieki światła”, które mimo świetnych opinii okazały się straszną nudą i jak dla mnie nie były warte czasu, który im poświęciłam. Chociaż z drugiej strony poznałam coś nowego i autora o moich inicjałach. Może w przyszłości uda mi się coś wydać i do kolejnego wyzwania będę mogła czytać własną książkę ;)

W karach najtrudniej byłoby cokolwiek naciągnąć, ten kolor opierał się na suchych faktach i raczej nie było tam miejsca na subiektywizm (może poza niebieską okładką…). Dlatego siedziałam przed wikipedią, sprawdzałam daty i liczyłam. Dzięki temu kolorowi poznałam Josepha Sheridana Le Fanu i Wilkiego Collinsa. Myślę, że spróbuję przeczytać coś jeszcze każdego z tych panów („Kobieta w bieli” wciąż na mnie czeka i jej nie odpuszczę!). Jestem też z siebie bardzo dumna, że przeczytałam książkę w obcym języku. Może nie była bardzo trudna, ale to zawsze jakieś osiągnięcie. No i planuję kolejne części, które od jakichś 10 lat stoją na półce…
Podsumowując, przeczytałam 52 książki, jedne gorsze, drugie lepsze. Ale każdy ma swój gust i nawet jeśli coś mi się nie spodobało to może moja opinia skłoni kogoś do przeczytania jednej z wyzwaniowych pozycji. Od ukończenia wyzwania (mniej więcej wtedy, kiedy wstawiłam post o „Heretyku”) zdążyłam przeczytać już 2 książki i myślę, że je (i kolejne) również tu opiszę.

A Wam jak idą książkowe wyzwania i spełnianie postanowień noworocznych 2015? :)

2 komentarze:

  1. Wspaniale! Vandrer jest z Ciebie dumny! W nagrodę otrzymujesz cyfrową karykaturę (odezwij się w tej sprawie do sowy na adres sowa@vandreruggle.pl)

    Co zaś się tyczy realizmu magicznego to sięgnij po Marqueza, jedynego i niepowtarzalnego:) a może ukochaną książkę sowy "Mistrz i Małgorzata"?:) Będziesz brała udział w wyzwaniu w tym roku?

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że wyzwanie bardzo podobne, więc część pozycji na pewno zaliczę ;)
    Na "Mistrza i Małgorzatę" sama miałam ostatnio ochotę, a Marqueza czytałam, ale to jednak nie mój typ. Może spróbuję kiedyś ponownie, ale na pewno nie w najbliższym czasie.
    Jak do tej pory 5 książek już skończonych, trzeba się tylko zebrać do napisania notek, ale czasowo nie wygląda to dobrze... ;P

    OdpowiedzUsuń