Cóż, przeczytałam 52 książki. Czyli ukończyłam wyzwanie
(wow, to chyba jedno z nielicznych moich postanowień noworocznych, które udało
mi się spełnić. W życiu, nie w tym roku), nieco zmodyfikowane. Bez tych
modyfikacji albo bym nie dała rady albo bym się bardzo męczyła. A przecież
czytanie ma być przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem (pozdrawiam tych, co
wybierają lektury szkolne). Mimo to niektóre pozycje zmusiły mnie do poszukiwań
i spróbowania czegoś nowego, częściowo było to całkiem przyjemne doświadczenie.
Jak może ktoś zauważył, nie przeczytałam też niektórych książek, które sobie
zaplanowałam (mąż dopiero niedawno udostępnił Wiedźmina), ale rok się jeszcze
nie skończył, a książki raczej nigdzie nie uciekną… Najwyżej będę je gonić.
Może spróbuję coś powiedzieć według kolorów kart. Zacznę od
kierów, czyli tego, co zmodyfikowałam. Jak już wspomniałam była to dobra
decyzja, tym bardziej, że gatunków, które sobie dopisałam wybitnie mi
brakowało. Dzięki kierom przeczytałam kilka książek, na które czaiłam się już
od jakiegoś czasu, ale z jakiegoś powodu po nie nie sięgałam. Mam tu na myśli „Nowy,
wspaniały świat”, „Wrońca” i Stephena Kinga. Pozytywnym zaskoczeniem dla mnie w
tym kolorze było „Z innej bajki”. Niby spodziewałam się czegoś innego, jednak
przekonałam się do wypróbowania tej ponoć ciężkiej autorki (Jodi Picoult). Z
kolei największym zawodem był dla mnie „Król olch”, który przekonał mnie, że
realizm magiczny nie jest dla mnie. Przede wszystkim za mało w nim magii…
Następne są trefle. Tu nie miałam większych problemów ze
znalezieniem czegoś, co będzie pasować. Nawet nie znając książki wcześniej
łatwo podciągnąć zakończenie pod łzawe albo happy end. Ale największym
wyzwaniem było dla mnie znalezienie książki bez postaci ludzkich. I chyba nie
tylko dla mnie, bo gdzie bym o to nie pytała to ludzie coś tam proponowali, ale
albo nie zrozumieli, o co chodzi, albo zapomnieli o jakiejś osóbce, która się w
książce przewinęła. A wytykali im to inni, którzy lepiej kojarzyli dane
pozycje. Dużo osób sugerowało książki dla dzieci, jakiś zbiór bajek (np.
Krasickiego), ale wbrew pozorom tam też zdarzając się ludzie ;) Na szczęście
przypomniał mi się stary dobry Joachim Lis, a tacie udało się go szybko
znaleźć. No i pomijając wyzwanie jest to dobry sposób na zachęcenie dzieci do
kryminałów.
Przejdźmy do pików, w których trochę naciągnęłam
rzeczywistość. Mam tu na myśli sprawę „Yakuzy” i Mai Lidii Kossakowskiej. Ale
niestety czasem w wyzwaniach takie zabiegi są konieczne, a ja się do nich
przyznałam i wytłumaczyłam, czemu się do nich uciekłam. Ogromnym zawodem w tym
kolorze kart były dla mnie „Wieki światła”, które mimo świetnych opinii okazały
się straszną nudą i jak dla mnie nie były warte czasu, który im poświęciłam.
Chociaż z drugiej strony poznałam coś nowego i autora o moich inicjałach. Może
w przyszłości uda mi się coś wydać i do kolejnego wyzwania będę mogła czytać
własną książkę ;)
W karach najtrudniej byłoby cokolwiek naciągnąć, ten kolor
opierał się na suchych faktach i raczej nie było tam miejsca na subiektywizm
(może poza niebieską okładką…). Dlatego siedziałam przed wikipedią, sprawdzałam
daty i liczyłam. Dzięki temu kolorowi poznałam Josepha Sheridana Le Fanu i
Wilkiego Collinsa. Myślę, że spróbuję przeczytać coś jeszcze każdego z tych
panów („Kobieta w bieli” wciąż na mnie czeka i jej nie odpuszczę!). Jestem też
z siebie bardzo dumna, że przeczytałam książkę w obcym języku. Może nie była
bardzo trudna, ale to zawsze jakieś osiągnięcie. No i planuję kolejne części,
które od jakichś 10 lat stoją na półce…
Podsumowując, przeczytałam 52 książki, jedne gorsze, drugie
lepsze. Ale każdy ma swój gust i nawet jeśli coś mi się nie spodobało to może
moja opinia skłoni kogoś do przeczytania jednej z wyzwaniowych pozycji. Od
ukończenia wyzwania (mniej więcej wtedy, kiedy wstawiłam post o „Heretyku”) zdążyłam
przeczytać już 2 książki i myślę, że je (i kolejne) również tu opiszę.
A Wam jak idą książkowe wyzwania i spełnianie postanowień
noworocznych 2015? :)
Wspaniale! Vandrer jest z Ciebie dumny! W nagrodę otrzymujesz cyfrową karykaturę (odezwij się w tej sprawie do sowy na adres sowa@vandreruggle.pl)
OdpowiedzUsuńCo zaś się tyczy realizmu magicznego to sięgnij po Marqueza, jedynego i niepowtarzalnego:) a może ukochaną książkę sowy "Mistrz i Małgorzata"?:) Będziesz brała udział w wyzwaniu w tym roku?
Widzę, że wyzwanie bardzo podobne, więc część pozycji na pewno zaliczę ;)
OdpowiedzUsuńNa "Mistrza i Małgorzatę" sama miałam ostatnio ochotę, a Marqueza czytałam, ale to jednak nie mój typ. Może spróbuję kiedyś ponownie, ale na pewno nie w najbliższym czasie.
Jak do tej pory 5 książek już skończonych, trzeba się tylko zebrać do napisania notek, ale czasowo nie wygląda to dobrze... ;P