Wzięłam tę książkę, bo tytuł wydał mi się intrygujący. A
potem okazało się, że to jedna z najbardziej znanych i najlepszych powieści
Agathy Christie. I w dodatku, że już kiedyś o niej słyszałam. Jak to możliwe?
Otóż bardziej znana jest pod tytułem „Dziesięciu małych Murzynków” albo „Dziesięciu
małych żołnierzyków”. Prawdopodobnie tytuł został zmieniony (co ciekawe również
po angielsku funkcjonuje w dwóch wersjach), żeby był poprawny politycznie.
O czym jest książka? Na odosobnioną wyspę trafia
dziesięcioro ludzi. Na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą nic wspólnego, poza
tym że zostali zaproszeni przez tajemniczego U.N. Owena (po angielsku brzmi jak
unknown – nieznany). Każdy z innego powodu i każdy uważał gospodarza za kogoś
innego. Już pierwszego wieczoru dowiadujemy się, że coś ich jednak łączy –
każde z nich jest (lub prawdopodobnie jest) winne czyjejś śmierci. Nagranie z
płyty oskarża dwoje służących o nieudzielenie pomocy dawnej pracodawczyni,
młodego mężczyznę o przejechanie dwójki dzieci, młodą guwernantkę o zaniedbanie,
w wyniku którego zginął jej podopieczny, emerytowanego generała o wysłanie na
pewną śmierć kochanka żony, znanego sędziego o skazanie niewinnego, byłego
inspektora policji o fałszywe zeznania, przez które podejrzany trafił do
więzienie, gdzie umarł, dzielnego podróżnika o zostawienie na pewną śmierć 21
członków pewnego plemienia, a starą pannę o zwolnienie ciężarnej służącej,
która popełniła samobójstwo.
Większość gości wypiera się winy lub usprawiedliwia swoje
działanie. Jednak dla tajemniczego Owena nie ma to znaczenia. Już pierwszego
wieczoru ginie lekkomyślny młodzieniec, potem służąca… I tak kolejno zabijani
zostają kolejni goście. Zabijani według słów wyliczanki o dziesięciu małych
żołnierzykach (lub Murzynkach, zależnie od tłumaczenia). Wszyscy podejrzewają
wszystkich, na wyspie poza nimi nie ma nikogo – dokładnie ją przeszukali.
Ostatecznie giną wszyscy. Po jakimś czasie na wyspę dociera policja i odnajduje
10 ciał. Wiedzą, że nikt nie mógł wydostać się z wyspy, więc śmierć jej gości
jest tym bardziej tajemnicza.
Przyznam, że sama długo zastanawiałam się, o co chodzi. Kto
zabija? Dlaczego to robi? O ile niektórzy rzeczywiście wydawali się winni
zarzucanych im czynów, o tyle innych uniewinniłabym bez mrugnięcia okiem. Na
koniec zagadka zostaje wyjaśniona i muszę powiedzieć, że zrobiło to na mnie
duże wrażenie. Tak duże, że następnej nocy śniły mi się dziwne rzeczy – wszyscy
dookoła umierali, ja też, a po obudzeniu się sama nie byłam pewna, czy jestem
żywa czy martwa i kto w końcu wszystkich zabijał… To chyba najlepiej świadczy o
tym, że książka jest naprawdę dobra!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz