poniedziałek, 28 grudnia 2015

I nie było już nikogo

Wzięłam tę książkę, bo tytuł wydał mi się intrygujący. A potem okazało się, że to jedna z najbardziej znanych i najlepszych powieści Agathy Christie. I w dodatku, że już kiedyś o niej słyszałam. Jak to możliwe? Otóż bardziej znana jest pod tytułem „Dziesięciu małych Murzynków” albo „Dziesięciu małych żołnierzyków”. Prawdopodobnie tytuł został zmieniony (co ciekawe również po angielsku funkcjonuje w dwóch wersjach), żeby był poprawny politycznie.


O czym jest książka? Na odosobnioną wyspę trafia dziesięcioro ludzi. Na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą nic wspólnego, poza tym że zostali zaproszeni przez tajemniczego U.N. Owena (po angielsku brzmi jak unknown – nieznany). Każdy z innego powodu i każdy uważał gospodarza za kogoś innego. Już pierwszego wieczoru dowiadujemy się, że coś ich jednak łączy – każde z nich jest (lub prawdopodobnie jest) winne czyjejś śmierci. Nagranie z płyty oskarża dwoje służących o nieudzielenie pomocy dawnej pracodawczyni, młodego mężczyznę o przejechanie dwójki dzieci, młodą guwernantkę o zaniedbanie, w wyniku którego zginął jej podopieczny, emerytowanego generała o wysłanie na pewną śmierć kochanka żony, znanego sędziego o skazanie niewinnego, byłego inspektora policji o fałszywe zeznania, przez które podejrzany trafił do więzienie, gdzie umarł, dzielnego podróżnika o zostawienie na pewną śmierć 21 członków pewnego plemienia, a starą pannę o zwolnienie ciężarnej służącej, która popełniła samobójstwo.
Większość gości wypiera się winy lub usprawiedliwia swoje działanie. Jednak dla tajemniczego Owena nie ma to znaczenia. Już pierwszego wieczoru ginie lekkomyślny młodzieniec, potem służąca… I tak kolejno zabijani zostają kolejni goście. Zabijani według słów wyliczanki o dziesięciu małych żołnierzykach (lub Murzynkach, zależnie od tłumaczenia). Wszyscy podejrzewają wszystkich, na wyspie poza nimi nie ma nikogo – dokładnie ją przeszukali. Ostatecznie giną wszyscy. Po jakimś czasie na wyspę dociera policja i odnajduje 10 ciał. Wiedzą, że nikt nie mógł wydostać się z wyspy, więc śmierć jej gości jest tym bardziej tajemnicza.

Przyznam, że sama długo zastanawiałam się, o co chodzi. Kto zabija? Dlaczego to robi? O ile niektórzy rzeczywiście wydawali się winni zarzucanych im czynów, o tyle innych uniewinniłabym bez mrugnięcia okiem. Na koniec zagadka zostaje wyjaśniona i muszę powiedzieć, że zrobiło to na mnie duże wrażenie. Tak duże, że następnej nocy śniły mi się dziwne rzeczy – wszyscy dookoła umierali, ja też, a po obudzeniu się sama nie byłam pewna, czy jestem żywa czy martwa i kto w końcu wszystkich zabijał… To chyba najlepiej świadczy o tym, że książka jest naprawdę dobra!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz