Tym razem na pierwszy plan wychodzi Corrie Swanson.
Dziewczyna chce napisać pracę naukową i zdobyć stypendium, bo źle się czuje
biorąc cały czas pieniądze od Pendergasta. Jednak jej promotor odrzuca każdy
wybrany przez nią temat – nie przepada za panną Swanson, a w dodatku jest ona
na pierwszym roku (prace zwykle składają starsi studenci). W końcu jednak
profesor zgadza się na badania Corrie w miejscowości Roaring Fork, gdzie w XIX
wieku jedenastu górników zostało pożartych przez niedźwiedzia grizzly. Praca
Corrie, jako pierwsza, mogłaby traktować o przed- i pośmiertnych ranach
zadanych przez dzikie zwierzę (nie jestem pewna, co ona studiuje :D, ale
wspominała coś o osteologii sądowej).
Roaring Fork jest kurortem narciarskim dla bogaczy,
zjeżdżają się tam gwiazdy filmowe i biznesmeni. Corrie zjawia się tam niedługo
przed Gwiazdką, więc w pełni sezonu. Komendant miejscowej policji wstępnie
pozwala jej obejrzeć szczątki, tym bardziej, że zostały one wykopane z
cmentarza i mają zostać przeniesione. Niestety następnego dnia cofa on swoją
zgodę, a Corrie decyduje się działać na własną rękę. Znając już pannę Swanson
nie trudno się domyślić, że dziewczyna zostaje złapana i wpada w spore kłopoty.
Grozi jej 10 lat więzienia! Zjawia się jednak Pendergast i jak zawsze ratuje ją
z opresji. Agent odsuwa oskarżenia i stwierdza, że bardziej pasują one jednak
do zarządców miasta, którzy bez uzyskania zgody potomków postanowili przesunąć
stary cmentarz. Dodatkowo udało mu się załatwić zgodę potomkini zwłok „zbezczeszczonych”
przez Corrie na ich badanie – najważniejszy zarzut wobec niej stał się więc
nieaktualny.
W spokojnych kurorcie pojawia się jednak nowy problem – ktoś
podpalił dom szanowanej w mieście rodziny, zabijając wszystkich jego
mieszkańców. A dokładniej paląc ich żywcem. Turyści i miejscowi są
zaniepokojeni, a policja i współpracujący z nią Pendergast mają ręce pełne
roboty. Tym bardziej, że agent domyśla się, iż to pierwsze nie było ostatnim
podpaleniem.
Na początku książki pojawiają się podziękowania autorów za możliwość
wykorzystania postaci Sherlocka Holmesa. Szczerze mówiąc spodziewałam się, że
Pendergast okaże się Sherlockiem (nie wiem jakim cudem!) albo jego potomkiem.
Chodzi jednak o to, że w powieści dużą rolę odgrywają książki Conan Doyla, a
zwłaszcza jedno opowiadanie. Otóż w świecie Prestona i Childa istnieje
zaginione opowiadanie o Sherlocku Holmesie, które nigdy nie zostało wydane.
Wiąże się ono z historią, jaką Doyl usłyszał od Oscara Wilda i miało być
rodzajem terapii dla autora. Poszukałam trochę w internecie, ale nigdzie nie
trafiłam na informację, jakoby rzeczywiście było jakieś zaginione i poszukiwane
opowiadanie o Holmesie. Nie jestem jedna mistrzem języka angielskiego, więc
moje poszukiwania były dość powierzchowne. Wygląda jednak na to, że to Preston
i Child stworzyli opowiadanie na potrzeby swojej powieści i muszę przyznać, że
jest całkiem nieźle stylizowane – gratulacje dla tłumacza! Mnie to opowiadanie
nie zmroziło krwi w żyłach, ale jestem w stanie zrozumieć, że w XIX wieku coś
takiego mogłoby być zbyt kontrowersyjne.
Fabuła „Białego ognia” jest dość ciekawa. Chociaż
zastanawiam się, czy jestem jakaś wybitna, czy to już za dużo tego cyklu na
raz, czy może autorzy się nie postarali albo taki był ich zamysł, ale
praktycznie od razu wiedziałam, kto jest podpalaczem. Zaczęłam to podejrzewać
jeszcze zanim dostałam od autorów wskazówkę, a potem już tylko się upewniałam.
Powinnam też zacząć nieco bardziej nad sobą panować i nie
kartkować końca książki… Chociaż w wypadku tej powieści autorzy (mimo tego
kartkowania) mocno mnie zaskoczyli. Kiedy czytałam wzrok uciekał mi na kolejne
zdania i kolejną stronę, tak byłam ciekawa, o co chodzi i jak do tego doszło.
Więc, jak widać, mimo rozwiązania zagadki dość wcześnie autorzy potrafią
przykuć uwagę i utrzymać czytelnika.
Do powieści dołączony jest dodatek – krótkie (20 stron)
opowiadanie „Dom zębów”. Jest to opowieść z dzieciństwa Pendergasta (przez
niego snuta!). Nawiązuje do mitu o wróżce Zębuszce, ale miałby nią (czyli
wiedźmunem?) być stary sąsiad Pendergastów. W opowieści pojawia się Diogenes,
który jest jeszcze dość normalnym dzieckiem (sześciolatek), a rodzice chłopców
jeszcze żyją. Opowiadanie jest krótkie, ale nie podoba mi się w nim to, że
Pendergast wciąż nie widzi (albo nie chce widzieć) swojej winy w przemianie
Diogenesa. Ta historia znowu pokazuje „okrucieństwo” starszego brata, a
Aloysius zdaje się ich nie zauważać i bagatelizować. Wydawało mi się, że
opowiadanie nie wywarło na mnie większego wrażenia, jednak czytałam je
wieczorem, a w nocy miałam sen o fabule zbliżonej do opowiadanie… Także
najwyraźniej nie miałam racji.
Bardzo żałuję, że to już ostatnia część wydana w Polsce.
Premiera kolejnej jest zapowiedziana na ten rok, więc czekam z
niecierpliwością! Wie ktoś, po jakim czasie nowe książki pojawiają się w
bibliotekach? ;)
W wyzwaniu damy tu 4 kier na razie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz