środa, 4 lutego 2015

Biały ogień

Tym razem na pierwszy plan wychodzi Corrie Swanson. Dziewczyna chce napisać pracę naukową i zdobyć stypendium, bo źle się czuje biorąc cały czas pieniądze od Pendergasta. Jednak jej promotor odrzuca każdy wybrany przez nią temat – nie przepada za panną Swanson, a w dodatku jest ona na pierwszym roku (prace zwykle składają starsi studenci). W końcu jednak profesor zgadza się na badania Corrie w miejscowości Roaring Fork, gdzie w XIX wieku jedenastu górników zostało pożartych przez niedźwiedzia grizzly. Praca Corrie, jako pierwsza, mogłaby traktować o przed- i pośmiertnych ranach zadanych przez dzikie zwierzę (nie jestem pewna, co ona studiuje :D, ale wspominała coś o osteologii sądowej).

Roaring Fork jest kurortem narciarskim dla bogaczy, zjeżdżają się tam gwiazdy filmowe i biznesmeni. Corrie zjawia się tam niedługo przed Gwiazdką, więc w pełni sezonu. Komendant miejscowej policji wstępnie pozwala jej obejrzeć szczątki, tym bardziej, że zostały one wykopane z cmentarza i mają zostać przeniesione. Niestety następnego dnia cofa on swoją zgodę, a Corrie decyduje się działać na własną rękę. Znając już pannę Swanson nie trudno się domyślić, że dziewczyna zostaje złapana i wpada w spore kłopoty. Grozi jej 10 lat więzienia! Zjawia się jednak Pendergast i jak zawsze ratuje ją z opresji. Agent odsuwa oskarżenia i stwierdza, że bardziej pasują one jednak do zarządców miasta, którzy bez uzyskania zgody potomków postanowili przesunąć stary cmentarz. Dodatkowo udało mu się załatwić zgodę potomkini zwłok „zbezczeszczonych” przez Corrie na ich badanie – najważniejszy zarzut wobec niej stał się więc nieaktualny.
W spokojnych kurorcie pojawia się jednak nowy problem – ktoś podpalił dom szanowanej w mieście rodziny, zabijając wszystkich jego mieszkańców. A dokładniej paląc ich żywcem. Turyści i miejscowi są zaniepokojeni, a policja i współpracujący z nią Pendergast mają ręce pełne roboty. Tym bardziej, że agent domyśla się, iż to pierwsze nie było ostatnim podpaleniem.
Na początku książki pojawiają się podziękowania autorów za możliwość wykorzystania postaci Sherlocka Holmesa. Szczerze mówiąc spodziewałam się, że Pendergast okaże się Sherlockiem (nie wiem jakim cudem!) albo jego potomkiem. Chodzi jednak o to, że w powieści dużą rolę odgrywają książki Conan Doyla, a zwłaszcza jedno opowiadanie. Otóż w świecie Prestona i Childa istnieje zaginione opowiadanie o Sherlocku Holmesie, które nigdy nie zostało wydane. Wiąże się ono z historią, jaką Doyl usłyszał od Oscara Wilda i miało być rodzajem terapii dla autora. Poszukałam trochę w internecie, ale nigdzie nie trafiłam na informację, jakoby rzeczywiście było jakieś zaginione i poszukiwane opowiadanie o Holmesie. Nie jestem jedna mistrzem języka angielskiego, więc moje poszukiwania były dość powierzchowne. Wygląda jednak na to, że to Preston i Child stworzyli opowiadanie na potrzeby swojej powieści i muszę przyznać, że jest całkiem nieźle stylizowane – gratulacje dla tłumacza! Mnie to opowiadanie nie zmroziło krwi w żyłach, ale jestem w stanie zrozumieć, że w XIX wieku coś takiego mogłoby być zbyt kontrowersyjne.
Fabuła „Białego ognia” jest dość ciekawa. Chociaż zastanawiam się, czy jestem jakaś wybitna, czy to już za dużo tego cyklu na raz, czy może autorzy się nie postarali albo taki był ich zamysł, ale praktycznie od razu wiedziałam, kto jest podpalaczem. Zaczęłam to podejrzewać jeszcze zanim dostałam od autorów wskazówkę, a potem już tylko się upewniałam.
Powinnam też zacząć nieco bardziej nad sobą panować i nie kartkować końca książki… Chociaż w wypadku tej powieści autorzy (mimo tego kartkowania) mocno mnie zaskoczyli. Kiedy czytałam wzrok uciekał mi na kolejne zdania i kolejną stronę, tak byłam ciekawa, o co chodzi i jak do tego doszło. Więc, jak widać, mimo rozwiązania zagadki dość wcześnie autorzy potrafią przykuć uwagę i utrzymać czytelnika.
Do powieści dołączony jest dodatek – krótkie (20 stron) opowiadanie „Dom zębów”. Jest to opowieść z dzieciństwa Pendergasta (przez niego snuta!). Nawiązuje do mitu o wróżce Zębuszce, ale miałby nią (czyli wiedźmunem?) być stary sąsiad Pendergastów. W opowieści pojawia się Diogenes, który jest jeszcze dość normalnym dzieckiem (sześciolatek), a rodzice chłopców jeszcze żyją. Opowiadanie jest krótkie, ale nie podoba mi się w nim to, że Pendergast wciąż nie widzi (albo nie chce widzieć) swojej winy w przemianie Diogenesa. Ta historia znowu pokazuje „okrucieństwo” starszego brata, a Aloysius zdaje się ich nie zauważać i bagatelizować. Wydawało mi się, że opowiadanie nie wywarło na mnie większego wrażenia, jednak czytałam je wieczorem, a w nocy miałam sen o fabule zbliżonej do opowiadanie… Także najwyraźniej nie miałam racji.
Bardzo żałuję, że to już ostatnia część wydana w Polsce. Premiera kolejnej jest zapowiedziana na ten rok, więc czekam z niecierpliwością! Wie ktoś, po jakim czasie nowe książki pojawiają się w bibliotekach? ;)

W wyzwaniu damy tu 4 kier na razie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz