To chyba powieść, o której każdy przynajmniej słyszał. Ja
słyszałam, wiedziałam, że jest antyutopią, ale nie czytałam. Mąż dostał ją na
urodziny od przyjaciela, więc uznałam, że to świetna okazja, żeby się wziąć za
taką klasykę.
Początek był dla mnie strasznie męczący. Najpierw opis
fabryki i wymyślne terminy „naukowe”. Potem jakieś skoki od bohatera do
bohatera, że nie wiedziałam po prostu kto mówi i o czym właściwie. Pierwsze
było nudne, drugie było zbyt chaotyczne. Już się bałam, że odłożę książkę albo
będę się strasznie długo nad nią męczyć. Ale wtedy nagle wyłoniła się fabuła,
która miała sens. Jeśli można tak w ogóle powiedzieć o tej książce ;)
Fabryka opisywana na początku jest tak naprawdę ośrodkiem, w
którym tworzy się ludzi. Tak, człowiek już się nie rodzi, ale zarodek jest
powielany, a następnie rozwija się w butli. Nie ma rodziców ani rodzin, taka
koncepcja jest dla cywilizowanych ludzi obrzydliwa. W obrębie każdej kasty
wszyscy są równi i mają być szczęśliwi. Każdy należy do każdego.
Wydaje się, że Bernardowi nie odpowiada taka sytuacja.
Sprawia on wrażenie zazdrosnego o Leninę, która umawia się z innymi
mężczyznami. Bernard jest niższych od innych mężczyzn ze swojej kasty i z tego
powodu ma ogromne kompleksy. Jednak udaje mu się umówić z Leniną i wyruszają
razem do rezerwatu Dzikich. Kim są Dzicy? To ludzie tacy, jak my teraz –
normalnie się rodzący, żyjący w rodzinach, starzejący się, różni od siebie,
wierzący w Boga. W rezerwacie Bernard odkrywa pewną tajemnicę i zabiera ze sobą
do Londynu dwoje ludzi – kobietę, która była cywilizowana, jednak zgubiła się w
czasie wyprawy i została w rezerwacie oraz jej syna. Chłopiec nasłuchał się od
matki o cywilizacji i uważa ją za coś cudownego. To on mówi o Londynie „nowy,
wspaniały świat”. Czy jednak ten świat naprawdę jest taki cudowny? Gdzie grupy
ludzi wyglądają tak samo (bliźnięta Bokanowskiego), niższe kasty są upośledzone,
nikt do nikogo nic nie czuje, nie ma sztuki ani religii. Zamiast tego jest
równość, stabilność i soma – narkotyk, który pozwala odpłynąć, gdy człowieka nachodzą
mniej szczęśliwe myśli.
Już na początku wspomniałam, że książka jest antyutopią,
więc nietrudno się domyślić, że ten świat jednak nie jest tak wspaniały. Wydaje
się, że likwidując wszelkie więzi między ludźmi stawia się ich na równi. Jednak
dla nas jaki sens ma życie bez kogoś bliskiego? Chyba skoro „każdy należy do
każdego” to tak naprawdę nikt nie należy do nikogo. Ludzie potrzebują kochać i
czuć się kochanymi, całe nasze społeczeństwo opiera się na wzajemnych więziach.
Zarządcy nowego świata twierdzą, że takie więzi powodowały niestabilność i
nieszczęśliwość. Jednak należy się głębiej zastanowić, czy osoba, która nie
jest z nikim związana uczuciowo może być szczęśliwa. Czy nie jest szczęśliwszy
ktoś, kto kochał i stracił ukochaną osobę od kogoś, kto nigdy nic do nikogo nie
czuł? Cóż, moje zdanie w tej kwestii jest chyba jasne. Bo mimo bólu i
niestabilności, mieliśmy chwile prawdziwego szczęścia i spełnienia i tych
wspomnień nikt nam nie odbierze. A osoba bez więzi nie będzie ich nigdy miała.
W gruncie rzeczy „Nowy, wspaniały świat” to bardzo smutna
książka. Jednak polecam ją przeczytać, bo warto znać klasykę i warto samemu się
zastanowić i uświadomić sobie, w jakim wspaniałym świecie my żyjemy. :)
Jeśli chodzi o wyzwanie to jest ono jednym z powodów, dla
których sięgnęłam po tę książkę. Wątpię, żeby udało mi się w tym roku
przeczytać coś jeszcze z tego gatunku, więc z czystym sercem i ogromną
pewnością ogłaszam „Nowy, wspaniały świat” Asem kier.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz