Ostatnia część trylogii o Helen. Na okładce znajduje się
maksyma Konfucjusza „Zanim wkroczysz na drogę zemsty, wykop dwa groby”. Cóż, w
wypadku Pendergasta tych grobów przyda się nieco więcej…
Na początku książki opisana jest sytuacja w Central Parku,
ta sama, która jest na końcu „Bez litości”, ale z perspektywy Helen. W części
pierwszej rozdziały są oddzielane nie numerkami, ale godzinami odmierzanymi od
tego wydarzenia. Kiedy Helen zostaje porwana, jej mąż postanawia ją odnaleźć i
uwolnić. Większość pościgu jest o kilka godzin spóźniony (ze względu na pobyt w
szpitalu i zranioną nogę), ale udaje mu się w ostatniej chwili dogonić
porywaczy. Niestety (i nie jest to spoiler, bo dzieje się przed 100 stroną z
600!) jeden z porywaczy postanawia zastrzelić Helen, żeby dać sobie czas na
ucieczkę. Jak łatwo się domyślić, nie udało mu się – Pendergast natychmiast go
zabił. Jednak drugiemu z porywaczy udało się uciec. Agent został nad ciałem
żony, zdjął pierścionek zaręczynowy i zakopał je najgłębiej jak dał radę. A
potem zemdlał z rozpaczy i wyczerpania.
Dlaczego to piszę, skoro może zostać uznane za spoiler?
Dlatego, że sporo z dalszej części książki wynika właśnie z tego wydarzenia.
Pendergast wraca do Dakoty, ale jest załamany, nie chce mieć z nikim kontaktu,
zaczyna brać narkotyki. D’Agosta nie jest w stanie pomóc, co więcej nawet
przyjazd Violi z Włoch nie skutkuje.
Vincent nie tylko chce pomóc przyjacielowi, ale potrzebuje
też jego pomocy przy nowej sprawie morderstw. Nawet Laura Hayward radzi mu,
żeby zwrócił się do agenta i podejrzewa, że może to pomóc wyrwać Pendergasta z
rozpaczy. Początkowo nic to nie daje. D’Agosta wdziera się niemal siłą do
apartamentu agenta i zostawia u niego akta sprawy. Jednak po jakimś czasie
Pendergast nieco się ożywia. Przeprowadza badania genetyczne na próbkach
zebranych z miejsca zbrodni i zakłada, że mordercą jest jego brat Diogenes.
Przyznam, że bardzo mnie to zaskoczyło! Jednak, na szczęście, to nie to. W
sumie to jest nawet gorzej. Kiedy już niemal zdążyłam zapomnieć o tajemnicach
Helen i postrzegałam ją tylko jako powód upadku agenta, okazuje się, że
morderca… jest ich synem. Od tej chwili dosłownie wchłaniałam większość
książki, tak byłam zaskoczona. Zresztą nie tylko ja, bohaterowie książki też!
I dopiero grubo po połowie książki dzieje się to, co jest
opisane na tylnej okładce. Czyli Pendergast wyrusza do Brazylii, gdzie w
dzikiej puszczy żyją potomkowie nazistów i ofiary ich eksperymentów. To tam
Pendergast ostatecznie rozwiąże całą zagadkę i zmierzy się z przeszłością, by
uratować przyszłość (to tak ładnie brzmi…). W pobliskim miasteczku agent
znajduje sojusznika – pułkownika miejscowej policji. Razem przypuszczają atak
na twierdzę nazistów.
Co ciekawe w książce jest przypis, że naziści po wojnie
rzeczywiście uciekli i ukryli się w Brazylii (w tym doktor Mengele). To właśnie
lubię w tych książkach! Mimo że jest to fikcja, podszyta czasem fantastyką,
odnosi się do faktów i nauki.
Warto zwrócić też uwagę na wątek Constance, która
przypadkowo wplątuje doktora Feldera w kłopoty, kiedy próbuje on potwierdzić
jej prawdomówność. Interesujące jest również historia Corrie Swanson, która
odnajduje swojego ojca i samodzielnie rozwiązuje swoją pierwszą sprawę.
Książka nie zawodzi, chociaż przy ataku na fortecę uważam,
że jest czasem nieco za dużo opisów. Akcja zwalnia, wszystko jest szczegółowo
opisane – działania i myśli bohaterów. Podejrzewam, że ma to służyć
podniesieniu napięcia. Ale już sama historia wystarczająco podnosi ciśnienie,
nie trzeba już bardziej odwlekać rozwiązania akcji! Kiedy są takie właśnie
rozdziały to zaczyna mnie to męczyć. Ale ma to też dobre strony – jeśli jestem
już zmęczona to przy takim rozdziale bez żalu odkładam książkę i idę spać albo
spokojnie mogę się zająć czymś innym, co akurat wypadałoby zrobić (ugotować
obiad albo wyjść po zakupy).
Po raz kolejny szczerze polecam całą serię i autorów.
Została mi jeszcze jedna książka z serii i niedługo zdobędę ją z biblioteki
(już zarezerwowana i czeka na mnie), a następna ma chyba zostać wydana w tym
roku. Więc czekam z niecierpliwością.
Wyzwanie… Może 10 pik tak roboczo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz