piątek, 17 kwietnia 2015

Smoki na zamku Ukruszon

W przeciwieństwie do poprzedniej, ta książka nie leżała długo na półce. Wydaje mi się, że od kupienia jej do przeczytania minął najwyżej miesiąc. „Smoki na zamku Urkruszon” są zbiorem opowiadań napisanych przez młodego Terry’ego Pratchetta. Wydaje mi się, że z założenia miały być one przeznaczone dla dzieci, a na pewno w takiej formie zostały wydane teraz. Książka ma twardą okładkę, dużo obrazków, proste słownictwo i dużą, urozmaiconą (raz większe litery, raz inny kształt) czcionkę.

Zaczynając książkę znowu prawie płakałam. Wstęp był napisany przez dorosłego już Pratchetta, który wspominał młodzieńcze lata i prosił o wyrozumiałość dla tych opowiadań. Nie wiem, czy z sentymentu, ale opowiadania nawet mi się podobały. Oczywiście po wzięciu poprawki na to, że są dla dzieci. Teksty były bardzo proste, momentami naiwne, ale całkiem zabawne. Myślę, że dzieciom lubiącym magiczne opowieści mogłyby się spodobać. Nie będę streszczać wszystkich opowiadań, może napiszę tylko parę słów o tytułowym.
„Smoki na zamku Ukruszon” są w pewien sposób typową baśnią. Młodzieniec wysłany przez króla wyrusza na ośle do pobliskiego zamku Ukruszon, by uwolnić go od smoków. Po drodze stacza pojedynek z wielkim czarnym rycerzem, pokonuje go, a rycerz przyłącza się do niego. Następnie spotykają maga, któremu pomagają i on również przyłącza się do wyprawy. Typowe, prawda? Kiedy docierają do zamku okazuje się, że siedzą w nim całkiem kulturalne smoki, które zgubiły małego smoczego księcia. Oczywiście smoczątko wcześniej przypałętało się do naszych wędrowców, więc udaje się pokojowo porozmawiać. Okazuje się, że smoki opanowały zamek, bo jego mieszkańcy zalali jaskinie, w których wcześniej mieszkały. Mądrzy wędrowcy szybko rozwiązują problem – ludzie z zamku wybudują smokom nowe, przyzwoite jaskinie, a smoki pozwolą im wrócić na zamek.
Wydaje się, że w tej historii nie ma właściwie nic niezwykłego, ot bezkrwawa bajka. Jednak w streszczeniu brakuje informacji, które ubarwiają opowiadanie. Otóż młodzieniec zostaje wysłany na ośle, bo w wszyscy rycerze z zamku wyjechali na wakacje. Potem pokonuje czarnego rycerza, bo ten się potknął, a w dodatku okazał się malutkim człowieczkiem w wielkiej zbroi. Mag nie do końca radzi sobie z zaklęciami, a przy pierwszym spotkaniu podróżni pomogli mu naprawić trzyipółmilowego buta (jednego z pary siedmiomilowych). A na końcu każdy smok dostał do swojej jaskini wielką, nowoczesną wannę.
Może nie jest to jakieś wybitne, ale wywołuje uśmiech i sprawia, że opowiadania są inne niż większość.

Jeśli chodzi o wyzwanie to śmiało mogę powiedzieć, że jest to 7 kier – książka dla dzieci.

1 komentarz:

  1. O, proszę, nie wiedziałam, że Pratchett napisał coś dla dzieci. :)

    OdpowiedzUsuń