Po przeczytaniu „Herbaty z kwiatem paproci” przez pewien
czas jakoś nie wiedziałam, za co się zabrać. Nic do mnie nie przemawiało i nie
miałam na nic dłuższego ochoty. Dlatego na jednej ze stron z legalnymi,
darmowymi ebookami ściągnęłam sobie kilka nowel. Kierowałam się nazwiskiem
autora, gatunkiem (przy pliku było wszystko wypisane) i tytułem. Zdecydowałam
się między innymi na „Angevinę” Anny Kańtoch, bo pamiętałam, że cykl o Domenicu
Jordanie całkiem mi się podobał i liczyłam na coś w klimacie.
Trochę można powiedzieć, że trafiłam, bo całość była
osadzona w klimacie kryminału fantasy. Młody pomocnik grabarza postanowił
rozwiązać tajemnicę jednego z ciał, które do nich trafiło. Ślad poprowadził go
do nowego mieszkańca miasteczka, tresera psów i jego córki Angeviny. Dziewczyna
była piękna, a ojciec wydawał się bardzo zaborczy względem niej. Wszystko
wydawało się jasne…
Wydaje mi się, że już kiedyś tę nowelkę czytałam. Albo to
albo była bardzo podobna do czegoś innego, bo w sumie nic w fabule nie było dla
mnie większym zaskoczeniem ani twistem. Czytało się to lekko i przyjemnie, ale
ze względu na to wrażenie znajomości, bez żadnego dreszczyku emocji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz