Zaczęłam serię, więc muszę ją skończyć. Tym razem nie
wypożyczałam książki z biblioteki, ale wzięłam udział w charytatywnym
booktourze. Zaproponowałam pewną kwotę, którą wpłaciłam. Książka została do
mnie wysłana, a po przeczytaniu ja przesłałam ją dalej. Na pewno bardziej
opłacałaby się biblioteka, ale była szansa zrobić coś dobrego przy okazji
sprawienia sobie przyjemności. Przejdźmy zatem do drugiej części trylogii
Greya, oczami Christiana.
Fabuły chyba nie ma większego sensu opisywać, bo robiłam to
przy okazji „Ciemniejszej strony Greya”. To, co jest tu nowe – rozpaczanie Christiana
(podobne temu Any), gdy zerwali. I wypadek Charliego Tango. Mamy dokładną
relację oczami Christiana, gdy helikopter spada, a on cudem ratuje siebie i
Ross. Dowiadujemy się też, że Grey jest bardzo wścibski i od samego początku
chce jak najwięcej wiedzieć o współpracownikach Anastasii. Ale jest też
cierpliwy, bo nie otwiera prezentu od niej aż do swoich urodzin.
Ta część podoba mi się znacznie bardziej niż „Grey”. Jest
stanowczo mniej wulgarna. Możliwe też, że głębiej wchodzimy w psychikę głównego
bohatera i lepiej go poznajemy. Nie wydaje się już takim nadętym bucem. Dzięki
temu też całkiem przyjemnie się to czytało (czyżby zmienił się tłumacz?), choć
nie jest to szczyt moich oczekiwań literackich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz