Kolejna książka, po którą sięgnęłam ze względu na wyzwanie.
Chciałam książkę napisaną przez anonima (nie Galla), z nieznany albo wątpliwym
autorem. Na początku chciałam wziąć „Księgę bez tytułu”, na którą czaję się od
paru lat. Ale okazało się, że Anonim jest pseudonimem artystycznym autora. I
lubimyczytac.pl nawet podaje jego prawdziwe nazwisko. Także ta pozycja odpadła.
Ale z pomocą przyszła znajoma, która zaproponowała „Kalewalę”.
„Kalewala” jest… epopeją fińską. Z różnych powodów darzę
Finlandię ogromną miłością, więc idea poczytania jej legendomitów bardzo mi
przypadła do gustu. Bo tym właśnie jest ta książka. To historia o tym, jak
Finlandia została stworzona oraz o jej bohaterach: wiekowiecznym pieśniarzuVejno
(pozwolę sobie nie pisać pełnego imienia) i jego bracie równie wiekowiecznym
ale kowalu Ilmarinenie. Są tam też inni bohaterowie, ale ich imion nie jestem w
stanie wymówić, więc daruję sobie szukanie i przepisywanie. Są to zarówno
konkurenci jak i przyjaciele wiekowiecznych braci. Oczywiście w epopei nie może
zabraknąć również miłości – bracia zakochują się w tej samej pięknej
dziewczynie, dla jej muszą wykonać ciężkie zadania, by móc poślubić oblubienicę.
Wszystkie historie w jakiś sposób się przenikają i łączą,
chociażby miejscem akcji lub pojedynczymi bohaterami. Czyta się je dość
przyjemnie, jak to mitolegendy, które bardzo lubię. Co prawda epopeja nie ma
dla mnie tego fińskiego klimatu, w którym się zakochałam, ale ma swój urok.
Jest tam raczej mrocznie i prosto, ale brutalności niewiele, więc myślę, że
spokojnie można to czytać nawet dzieciom. Jeśli znalazłyby się u nas takie,
które by miały na to ochotę.
Wszędzie pisze się, że „Kalewala” jest pozycją obowiązkową
dla fanów Tolkiena, gdyż pisarz ten wiele czerpał z mitologii tej zimnej części
Europy. Rzeczywiście we „Władcy pierścieni” można się dopatrzeć klimatu
podobnego do Kalewali, a podejrzewam, że w innych dziełach Tolkiena również można
by znaleźć wiele nawiązań (sama czytałam tylko Władcę i Hobbita). Zresztą
ciężko się dziwić – mroczne klimaty potrafią być naprawdę inspirujące.
Jak wspomniałam, była to książka wzięta specjalnie do
wyzwania. Tak więc bez żadnych wątpliwości ogłaszam ją Asem pik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz